Youtuber skazany! Sylwester Wardęga opublikował wyrok sądu
Youtuber ma zapłacić 300 złotych grzywny, ale nie zamierza tego robić, bo wcale nie czuje się winny. Kara jest niewysoka, więc Wardęga mógłby zakończyć sprawę jednym przelewem, tym bardziej, że postępowanie ciągnie się od 2015 roku. Jednak to jeszcze nie koniec.
25.03.2017 | aktual.: 27.03.2017 08:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Za co mu się dostało?
Wardęga zyskał popularność, publikując zabawne filmy, które sam nagrywał. Niestety, żarty youtubera niektórzy uznali za niesmaczne i żałosne, a inni za niezgodne z prawem. Ostatnio internetowy "gwiazdor" podzielił się z fanami wyrokiem sądu za przewinienie sprzed 15 miesięcy. Wyznał, że zamierza się od niego odwoływać.
W 2015 roku Wardęga został zatrzymany przez policjantów na jednej ze stacji metra, gdzie pojawił się w przebraniu bohatera "Gwiezdnych wojen". Jak sam twierdzi, nie robił nikomu niczego złego. Wręcz przeciwnie, to on został sponiewierany przez ochroniarzy metra, którzy w ubranym na czarno człowieku zobaczyli osobę potencjalnie groźną.
Pamiętacie tę aferę? Wardęga opublikował na swoim facebookowym profilu obszerne wyjaśnienia. Możecie znaleźć je niżej, zachowaliśmy oryginalną pisownię. Pod wpisem zaroiło się od komentarzy. Wiele osób broni youtubera, ale są i tacy, którzy uważają, że jego zachowanie, czyli prowokowanie ludzi, jest naganne i zasługuje na karę.
Po 15 miesiącach otrzymałem wyrok w sprawie "Lorda Vadera" jednak jak się okazuje karuzela śmiechu jeszcze się nie zatrzymała. Sąd skazał mnie za krzyki, bieganie po wagonie i wszczynanie awantury. Jest to oczywiście stek bzdur. W masce Lorda Vadera nic prawie nie słychać, dlatego nawet gdy mówiłem coś do Wapniaka (przebranego za staruszka, którego Lord Vader z odległości 5 metrów podduszał, bo ma sporo midichlorian we krwi) stałem nad jego głową by mógł mnie usłyszeć. (wciąż posiadamy wszystkie nagrania i możemy łatwo dowieść, że "nie darłem ryja")
Gdy spokojnie stałem i czekałem aż wagon wypełni się ludźmi by móc nakręcić scenę do filmu, pracownik metra podszedł do mnie i powiedział "wypad stąd" a ja po prostu nie zareagowałem - jednak sąd uznał, że brak reakcji z mojej strony oznacza "wszczynanie awantury". Przyznaję się, gdy byłem już poszarpany przez kilku ochroniarzy metra strąciłem jednemu czapkę, ale nie wiem jak musiałbym tego dokonać, by spadająca czapka, jak twierdzi sąd, zmusiła innych pasażerów do zmiany miejsca w trakcie podróży.
Pracownicy metra zapewne zeznali też, że rzekomo używałem niecenzuralnych słów na peronie po zatrzymaniu, co również jest całkowicie wymyśloną historią a w internecie jest pełno nagrań z których jasno wynika, że taka sytuacja nie miała miejsca.
Prawdziwa karuzela rozpoczyna się jednak podczas zarzutów stawianych Wapniakowi. Według sądu Maciej Józef Wapiński przebrany w maskę dziadka działał w porozumieniu ze swoim nienarodzonym bratem bliźniakiem Maciejem "nie Józefem" Wapińskim przebranym za Lorda Vadera i przewracając się na podłogę dokonał czynu haniebnego, a mianowicie zmusił innych leżących na podłodze pasażerów do zmiany miejsca.
Za strącenie czapki (jedyny czyn, który faktycznie miał miejsce), która spadając zmusiła innych pasażerów do zmiany miejsca w wagonie zostałem ukarany grzywną 300zł. Maciej Józef Wapiński, za to że działając w porozumieniu z Maciejem "nie Józefem" Wapińskim, przewracając się na podłogę zmusił pasażerów do zmiany miejsca w wagonie został ukarany grzywną w wysokości 200zł.
Na pewno będę się odwoływać - zwłaszcza, że posiadam komplet nagrań z tego zajścia.
Co wy na to? Youtuber powinien zostać ukarany grzywną?