"You can dance": Nieugięci jurorzy nie przepuścili najbarwniejszego kandydata!

"You can dance": Nieugięci jurorzy nie przepuścili najbarwniejszego kandydata!
Źródło zdjęć: © Press Photo Center

19.01.2012 14:18, aktual.: 29.01.2014 09:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Po licznych castingach, które odbyły się w największych miastach Polski, jurorzy "You Can Dance" wybrali uczestników siódmej edycji tanecznego talent show. Choć w podsumowaniu naboru, Agustin Egurrola wyznał, że nadchodząca edycja będzie prawdziwym festiwalem osobowości, do programu nie dostał się najbarwniejszy kandydat, który swoim występem w Szczecinie wywołał ogólne poruszenie.

Podobno na temat, jak dostać się do programu "You Can Dance" powstały już nawet podręczniki. Częstym, choć nie zawsze skutecznym sposobem, jest przykucie uwagi jurorów. Niestety niekoniecznie za sprawą swojego talentu, a kontrowersyjnym wyglądem i zachowaniem. Również podczas castingów do zbliżającej się edycji show nie zabrakło "efekciarzy", których najmocniejszą stroną było szokowanie jury i publiczności. Jednym z przykładów takich postaci jest tancerz-amator przedstawiający się jako Ryjek, który pojawił się na castingu w Szczecinie.

Ryjka nie sposób nie zauważyć. W oczy rzuca się jego niebiesko-żółty kombinezon i pomalowana w wojenne barwy twarz. Ryjek, który przyjechał na casting z Gdyni, postanowił oczarować jurorów "You Can Dance" oryginalnym połączeniem hip-hopu i freestyle'u.

Choć Agustin Egurrola zapewnił, że nie zapomni występu Ryjka do końca życia, chłopak nie dostał się do programu. Mimo odmowy, Ryjek długo nie chciał opuścić sceny. Gdy w atmosferze śmiechu Egurrola zasugerował tancerzowi udział w castingu programu konkurencyjnej stacji, ten zapewnił że nie uznaje coverów i usilnie starał się przekonać jurorów. Temat zakończył Michał Piróg dosadnym wyrażeniem: "WTF?!", które jest skrótem niecenzuralnego wyrażenia w języku angielskim.

Obraz
© (fot. Press Photo Center)
Obraz
© (fot. Press Photo Center)

Jesteśmy też na Facebooku! Dołącz do nas!