Yach Paszkiewicz: nieodżałowany ojciec polskiego teledysku. Z nim pracować chciał każdy
Trudno sobie wyobrazić bardziej charakterystycznego i zasłużonego twórcę teledysków, niż Yach Paszkiewicz. Na przestrzeni lat jego nazwisko stało się mocną marką, a pracować chciał z nim niemal każdy muzyk. Dlaczego?
Jan "Yach" Paszkiewicz, nazywany często ojcem polskiego wideoklipu, w swoim ponad 30-letnim dorobku miał ponad 400 teledysków. Artyści z czołówki list przebojów, w tym Hey, Varius Manx, Kult czy Voo Voo. Miał jednak grono muzyków, z którymi pracował wyjątkowo chętnie. Najwięcej teledysków stworzył do piosenek Kazika Staszewskiego, Wojciecha Waglewskiego czy Macieja Maleńczuka. Zasług jednak jakie miał na swoim koncie jest znacznie więcej.
Urodzony 4 września 1958 w Bydgoszczy Paszkiewicz, zawodowe życie związał głównie z Gdańskiem. Ukończył Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, a największą pasję odnalazł w sztuce audiowizualnej. W swojej twórczości zupełnie przedefiniował polskie pojmowanie teledysku. Chodziło już nie tylko o pokazanie zespołu grającego dany utwór. Filozofią, którą kierował się w swojej twórczości był fakt, że wideo musi być równie zachwycające, co sama piosenka. W krótkich filmach zaczął bawić się techniką, formą, kolorystyką. Wykorzystywał fragmenty archiwalnych kronik filmowych, nagrywał na przeterminowanych taśmach, stosował przeróżne flirty, dodawał psychodeliczne animacje. Dzięki niemu teledyski do utworów rodzimych muzyków zaczęły przypominać, o ile nie przebijać te, które miłośnicy muzycy oglądali z zachwytem w MTV. Sam Paszkiewicz nie ukrywał, że inspirował się twórcami ze światowej czołówki. Jednak klipy Yaha Paszkiewicza nie były tylko zagraniczną kalką czy powiewem Zachodu. Każdy teledysk oddawał charakter zespołu, a jednocześnie nawiązywał do rodzimej estetyki tego okresu. Dzięki temu w latach 90. Klipy takich zespołów jak Elektryczne Gitary, Golden Life, Illusion czy Kult kojarzył niemal każdy.
Paszkiewicz, wyjątkowo związany z Gdańskiem, na stałe zapisał się na kartach trójmiejskiej kultury. Wystarczy wspomnieć, że wiele zespołów, z którymi pracował pochodziło właśnie z Trójmiasta – Golden Life, Big Cyc czy Illusion. Tworzył nie tylko dla największych – do dziś wiele lokalnych i niszowych zespołów zawdzięcza mu obrazy do swoich piosenek. Był nauczycielem o nieprzeciętnej wiedzy – o tajnikach tworzenia wideo i nowinkach technologicznych wiedział niemal wszystko. Sam nie ukrywał, że jest pasjonatem kinematografii. Sama twórczość jednak mu nie wystarczyła. Yach uczył także młodsze pokolenia artystów, cyklicznie prowadził warsztaty. Wielu z nich mogło liczyć na poradę, ocenę czy pomoc przy pracy nad własnymi projektami. Jak wspomina wielu, którzy mieli okazję go poznać, był znakomitym gawędziarzem, a o sztuce audiowizualnej potrafił ciekawie opowiadać godzinami.
- Yach miał wyjątkowo dobre serce. Był jedną z najbardziej dobrotliwych osób jakie znałem. Zawsze serdeczny, uśmiechnięty, bezpośredni. Godzinami mógł opowiadać o swojej pracy, o klipach, które nakręcił, o klipach, które jeszcze chce zrealizować. Z tego co wiem, nikomu nie odmawiał współpracy. Swoją sztukę przedkładał nad dobra materialne. Liczyło się tylko dzieło. Jak najlepsze, perfekcyjne. Yach wierzył, że teledysk powinien zachwycać nie mniej niż piosenka, do której powstał. Gdyby nie on, szkoła polskiego video klipu byłaby inna. Nie tak zwariowana, nie tak kolorowa, nie tak bogata – powiedział nam Kamil Wicik, dziennikarz Radia Gdańsk.
Paszkiewicz szybko stał się dla młodych twórców niczym guru – wielu z nich chciało tworzyć tak charakterystyczne dzieła, jak on, naśladowało jego styl. On sam w środowisku odnajdował się świetnie, zawsze był otwarty na dialog czy współpracę. Warto dodać, że we wspomnieniach funkcjonuje jako niezwykle barwna postać, jeden ostatnich którzy czuli hipisowską ideologię. Nic dziwnego więc, że tak łatwo pracowało mu się z ekipą Fundacji Wielkiej Orkiestry świątecznej Pomocy i przy początkach przystanku Woodstock. Z biegiem czasu stał się nieodłącznym członkiem instytucji.
- *Był z nami kiedy Orkiestra powstawała, współtworząc rock’n’rollowy klimat pierwszych Finałów i Przystanków Woodstock. Bez grafik i animacji Yacha nikt sobie nie wyobrażał programu "Róbta co chceta, czyli rock’n’rollowa jazda bez trzymanki". Był z nami na Woodstock’94 i także dzięki jego inspiracji powstawał Najpiękniejszy Festiwal Świata. Dzięki pomysłom i znanym tylko Yachowi telewizyjnym niuansom mogliśmy stworzyć pierwszy taki muzyczny film, jakim był Najgłośniejszy Film Polski *– czytamy w komunikacie fundacji.
Paszkiewicz zostawił po sobie dużo więcej, niż same wideoklipy. W 1989 roku stworzył Festiwal Polskich Wideoklipów Yach Film, jedyną imprezę w Polsce poświęconej wyłącznie tej twórczości. Innowacyjny pomysł doczekał się 26 edycji, z których większość miała miejsce w Gdańsku, w tym roku obyła się w Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu. Oprócz głównej nagrody - Grand Prix - przyznawane są także wyróżnienia w takich kategoriach jak: reżyseria, scenariusz, montaż, zdjęcia czy kreacja aktorska wykonawcy muzycznego. W corocznym ogólnopolskim konkursie nigdy nie brakowało chętnych do zdobycia nagrody, a cały przegląd pokazywał zmieniające się trendy w rodzimej sztuce wideoklipu.
Przed dwoma laty, Jan Paszkiewicz obchodził 30-lecie działalności artystycznej. Z tej okazji został odznaczony Nagrodą Prezydenta Miasta Gdańska w kategorii "Kultura", co dziś wydaje się ukoronowaniem jego kariery. Artysta zmarł w Gdańsku 13 grudnia 2017. Przegrał walkę z nowotworem płuc.