Cała prawda o kultowym programie. Widzowie byli latami oszukiwani
Wraca sprawa skandalu wokół kultowego programu "Odpicuj mi brykę". Nieprawdopodobne historie uczestników rzuciły nowe światło na jeden z najpopularniejszych show w historii MTV.
30.04.2020 | aktual.: 30.04.2020 17:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W wywiadzie z serwisem HipHopDX gospodarz show "Odpicuj mi brykę" (org. "Pimp My Ride"), raper Xzibit kategorycznie odciął się od historii, jakie ujrzały światło dzienne kilka lat po zdjęciu programu z anteny. - Postawmy sprawę jasno. Nie miałem nic wspólnego z tuningiem tamtych fur - mówi Xzibit, który wyznał z rozbrajającą szczerością, że przyjął fuchę, bo chciał, aby MTV puszczało jego klipy. A poza tym kompletnie nie zna się na samochodach. Deklaracja muzyka nie powinna nikogo dziwić. Zarzuty pod adresem programu i stacji okazały się naprawdę ciężkie. Aż trudno w to uwierzyć, zwłaszcza, że emitowany w latach 2004-2007 program był flagowym formatem MTV.
Pół roku bez auta
Wszystko zaczęło się w 2013 r., kiedy jeden z uczestników programu imieniem Justin odpowiadał na pytania użytkowników serwisu Reddit. Dotyczyły one odcinka z 2005 r. w którym wystąpił. Mężczyzna zdradził m.in. że odpicowanie jego auta trwało niemal pół roku, a nie, jak sugerował montaż kilka dni. Zespół zajmujący się przeróbką nie zrobił właściwie nic poza kosmetyką i zamontowaniem bajerów. Mechanicy nie ruszyli ani napędu, ani pozostałych układów, choć te wymagały naprawy. Mało tego, na czas przeróbki uczestnik nie dostał transportu zastępczego ani rekompensaty za wynajmowanie pojazdów i komunikację miejską.
Ale prawdziwa bomba spadła w 2015 r., kiedy na łamach "Huffington Post" ukazał się wywiad z kilkoma uczestnikami programu. Oni też nie zamierzali trzymać języka za zębami.
Wielka ustawka
Okazało się, że "Odpicuj mi brykę" było reżyserowane od początku do końca. I to w najmniejszych szczegółach. Jedna z uczestniczek musiała kłamać na temat swojego wieku, bo była "za stara" dla widzów MTV. Miała 25 lat. Producenci zmusili ją też do mówienia przed kamerą, że interesuje się kinem, choć prywatnie nie przepadała za filmami. Czemu? Po prostu mieli plan na auto z takim motywem.
Ale to nie koniec. Domy uczestników nie należały do nich. Program kręcono w wynajętych nieruchomościach pasujących do "wizji programu". Reakcje na odwiedziny Xzibita też były reżyserowane. Bohaterowie doskonale wiedzieli, kto jest gospodarzem show. Wszystko było przecież w scenariuszu.
Kazali rzucić mu dziewczynę
Od początku do końca reżyserowano także historie i życiorysy uczestników.
Jednemu z nich zasugerowano, aby nie wspominał przed kamerą, że ma dziewczynę. Albo najlepiej ją rzucił. Dlaczego? Bo według scenarzystów miał być singlem, który przez brudne auto nie ma szczęścia w miłości.
Innemu specjalnie zniszczono karoserię jego auta, bo okazała się w zbyt dobrym stanie. A tego skrypt nie przewidywał.
Jeszcze innemu kazano rozrzucić w samochodzie słodycze, bo ustalonym motywem przewodnim przeróbki była budka z watą cukrową.
Spontaniczne reakcje na odpicowana auta także były reżyserowane. Jeśli ktoś był za mało entuzjastyczny, spotykał się z groźbami rosłego członka ekipy.
Buble na kółkach
Uczestnicy programu MTV nie szczędzili także gorzkich słów pod adresem ludzi z warsztatu West Coast Customs. Ich usprawnienia i gadżety, jak telewizory, LED-y czy fikuśne wysuwane schowki na szampana albo w ogóle nie działały, albo po chwili się psuły.
Mało tego, niektóre z usprawnień wymontowywano od razu po zakończeniu odcinka. Właściciel auta zostawał z ziejącą dziurą i rozbebeszonym wnętrzem. Oczywiście za szkody stacja już nie płaciła.
Jeden z rozmówców "Huffington Post" zdradził też, że miesiąc po zakończeniu programu musiał kupić silnik oraz zainwestować w zawieszenie, które nie wytrzymało ciężaru nowych elementów.