Wyznał publicznie, że nie może patrzeć na siebie w lustrze. Kudelski: "Może z mojego działania wyniknie coś dobrego"
- Przy chorobie otyłościowej drastyczne kroki na dłuższą metę nic nie zmieniają. Takie podejście pracodawcy do wyglądu pracownika to po prostu przemoc. W każdym zawodzie może pojawić się mobbing. Ja też go doświadczałem wielokrotnie - mówi w rozmowie z WP Robert Kudelski, aktor, a ostatnio ambasador kampanii "Porozmawiajmy szczerze o otyłości".
Magda Drozdek, Wirtualna Polska: To była łatwa czy trudna decyzja, by zostać ambasadorem kampanii, której głównym tematem jest otyłość?
Robert Kudelski: Zastanawiałem się, czy ludzie będą mnie postrzegać tylko przez pryzmat kampanii "Porozmawiajmy szczerze o otyłości". Przecież mówienie o otyłości - naturalnie, jawnie i na poważnie - nie jest zawsze odbierane pozytywnie. Polacy w końcu myślą, że musimy być fit, że mamy dążyć do wiecznej młodości, piękności i szczupłości. Zacząłem czytać o otyłości, o założeniach kampanii i stwierdziłem, że to tak ważne, by uświadamiać ludzi, że otyłość jest chorobą, że chcę wziąć udział w takiej kampanii bez względu na to, jak mogę być odbierany prywatnie czy zawodowo. Bo ta kampania jest także o mnie. Pomyślałem, że może mówienie otwarcie o swojej sytuacji, da mi jakąś siłę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spodziewał się pan, że zgadzając się na udział w kampanii, będzie musiał pan dokonać wiwisekcji swojego życia? Swojego podejścia do wyglądu, do swojej masy ciała...
Spodziewałem się i bardzo się tego obawiałem. W mediach jest bardzo dużo kłamstwa. Ludzie tak często nie mówią prawdy o sobie. Zdawałem sobie sprawę, że muszę być w 100 proc. szczery i że będę musiał zmierzyć się z różnymi tematami, które nie będą dla mnie komfortowe. Bałem się, że ludzie będą okrutni, że przeczytam o sobie masę strasznych komentarzy. Ale to, co się stało, zaskoczyło mnie.
Przeczytałem mnóstwo historii, które dały dowód, jak bardzo kampania o otyłości jest potrzebna. Wiele osób zaczepia mnie gdzieś na ulicy czy w pociągu i ma odwagę o tym porozmawiać. Szokujące było dla mnie, że część z tych zaczepiających mnie osób to nie są osoby z dużym BMI. To osoby, które zmagają się z chorobą otyłościową, ale nie widać tego u nich. To osoby, które są wiecznie na diecie, ze stanami depresyjnymi czy restrykcyjnie kontrolujące swoją masę ciała i to, co jedzą. Osoby, które niekiedy potrzebują fachowej opieki, a są dyskryminowane przez społeczeństwo.
Nieczęsto się zdarza, by facet opowiadał o swoich problemach z ciałem. Żeby publicznie przyznawał, że nie może patrzeć na siebie w lustrze.
Racja, a to szczera prawda. Bywa tak, że ze względu na to, czy ważysz 75 kg czy 175, nie możesz na siebie patrzeć. Nie możesz spojrzeć na siebie w lustrze.
A czy po tych wyznaniach publicznych zmienia, a może zmieniło się pana nastawienie? Dalej unika pan patrzenia na swoje ciało w lustrze?
Nie wiem, czy to kiedykolwiek się u mnie zmieni, ale opowiedzenie publicznie o swoim ciele dało mi poczucie wolności. Czuję się spokojniejszy i mam wrażenie, że małymi krokami moje podejście do ciała będzie się zmieniać. Potrzebowałem tych wyznań i tej kampanii, by uświadomić sobie, że od dziecka zmagam się z chorobą otyłościową.
Bo gdy powie się samemu o czymś publicznie, to inni nie mogą pana zawstydzić?
Tak, jest dziś we mnie więcej odwagi. Mam świadomość tego, jak wyglądam i jakie mam podejście do swojego ciała. Te ostatnie wydarzenia wokół mnie, udział w kampanii i udzielanie wywiadów były rodzajem terapii. Uświadomiłem sobie, że ja jakoś sobie poradzę, ale ile jest osób, które nie mają wsparcia? Myślę, że może to, że angażuję się w temat dotyczący otyłości, da komuś siłę, by zawalczyć o siebie. Może z mojego działania wyniknie coś dobrego.
Jak z pana perspektywy wygląda podejście do ciałopozytywności w branży rozrywkowej? Może to tylko puste hasło?
Spotykałem się z dyskryminacją już wtedy, gdy moja masa ciała wynosiła 2-3 kg więcej, niż ktoś ode mnie wymagał. Przez wiele lat wszyscy usilnie chcieli postrzegać mnie jako amanta. Takie role dostawałem i takie grałem, w związku z czym byłem w ciągłym stresie, że mogę nie dostać pracy, gdy będzie mnie trochę więcej. Wtedy uruchamiało się przekonanie, że trzeba mieć rygorystyczną dietę. A ta nic nie dawała, bo pojawiały się nierealne wymagania. Usłyszałem np., że muszę w miesiąc zrzucić 7-8 kg, co jest niemożliwe, gdy chcemy zrobić to bezpiecznie, prowadząc zdrowy tryb życia. W teatrze, przy rozpoczęciu nowego sezonu, mierzono mnie centymetrem.
Ale przecież to rodzi chory stosunek do swojego ciała. Gdy cię mierzą i ważą, to człowiek przestaje normalnie jeść, lubić to jedzenie.
Oczywiście, człowiek w końcu praktycznie nic nie je. Przez chwilę kilogramów ubędzie, ale przy chorobie otyłościowej takie drastyczne kroki na dłuższą metę nic nie zmieniają. Takie podejście pracodawcy do wyglądu pracownika to po prostu przemoc. W każdym zawodzie może pojawić się mobbing. Ja też go doświadczałem wielokrotnie. Na szczęście z biegiem lat jestem coraz bardziej hardy i świadomy samego siebie.
Zdarzyło się panu samowykluczanie? Jestem za gruby, więc nie nadaję się do jakieś pracy...
Tak, robiłem to sobie. Pojawiała się możliwość wzięcia udziału w jakimś castingu, a ja sam stwierdzałem, że nie pójdę, bo będą tam same szczupłe osoby. Zaznaczam, że wcale nie chodziło o to, że np. ważyłem 105 kg, a szukali kogoś ważącego z 70 kg. Widziałem siebie przez pryzmat choroby otyłościowej.
Dużo ról mogło panu przepaść?
Kilka przez to, że sam się wykluczałem. A kilka, bo wprost mi mówiono, że jest rola dla mnie, ale jestem za duży.
Zmienia się podejście producentów czy reżyserów do tego, jak wygląda dany aktor?
Skończyła się era cukierkowych komedii romantycznych, w których wszyscy są piękni albo udają pięknych. Wydaje mi się, że twórcy biorą świat za oknem takim, jaki jest. Inaczej trochę sprawa ma się, jeśli chodzi o seriale, bo w Polsce jednak powstają przede wszystkim takie w stylu glamour, w których - jak sądzę - jest duże parcie, by zatrudniać szczupłe osoby.
Wszystko to się powoli zmienia, bo i zwiększa się świadomość - może także i dzięki takim kampaniom, jak ta, której jestem ambasadorem. Do reżyserów czy producentów dociera, że świat jest różnorodny, że nie trzeba udawać, że na świecie jest tylko jeden rozmiar człowieka. Ale wiele się jeszcze musimy nauczyć. Nauczyć się pokazywać różne ciała, w różnym wieku i rozmiarze w filmach i serialach, i nie utożsamiać ciała "nie w kanonie" z czymś brzydkim, odrzucanym społecznie.
Kampanie to jedno. Takie wyznania, jak pana, też chyba zmieniają nasze podejście. Gdy powie się wprost, co jest nie tak, gdy wytknie się przemoc, mobbing.
Absolutnie tak. Hejt i krytyka stają się passe. Ludzie przestają mieć odwagę, by krytykować czyjś wygląd. Tak jak mi się zdarzyło, że jedna z moich koleżanek powiedziała: "Taki przystojny był, a tak się zaniedbał". Ona nie miała świadomości wagi swoich słów. Mówiąc kolokwialnie: miała to gdzieś, jak ja odbiorę jej uwagę. Kiedyś bezmyślność była w cenie. Dziś, także przez uświadamiające kampanie, wiemy, że nikt tak nie powinien powiedzieć.
Mówił pan, że wcześniej się hamował i wykluczał. A dziś?
Dziś jestem zdecydowanie dojrzalszy. Mam w sobie siłę, by zmierzyć się z różnymi rolami. Ale nie chcę już grać podstarzałych amantów.
Zagrałby pan w erotycznej scenie?
Zagrałbym. Pewnie bym się trochę wstydził, ale zagrałbym to. Pojawienie się takiej sceny w scenariuszu nie byłoby dla mnie powodem, do odrzucenia propozycji. Ale gdyby już taka scena z moim udziałem pojawiła się na ekranie, to pewnie odwróciłbym wzrok.
Coś mi się wydaje, że parę lat temu nie przeprowadzilibyśmy takiej rozmowy.
To prawda, nie byłbym na to gotowy. Całe życie uciekałem od tego tematu, nie chciałem absolutnie opowiadać o swoim ciele. Idiotycznie myślałem, że udział w kampanii "Porozmawiajmy szczerze o otyłości" przyniesie mi hejt od ludzi, a co się stało? Jak zmieniło się moje życie i postrzeganie samego siebie?
Okazało się, że wiele osób się ze mną utożsamia. Że dzięki swoim wyznaniom, dałem komuś siłę. Anegdota: teraz pracuję nad pewną produkcją dla jednej z dużych platform, gdzie gram księdza. Na planie trzeba było mnie... poszerzyć. Musiałem być większy niż jestem w rzeczywistości. Dziwne uczucie, gdy człowiek całe życie zmaga się z tym, jak wygląda i stara się być jak najmniejszy. O dziwo, mogłem na siebie spojrzeć w lustrze.
rozmawiała Magda Drozdek, dziennikarka Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" znęcamy się nad serialem "Forst" z Borysem Szycem, omawiamy ostatni film Nicolasa Cage'a, a także pochylamy się nad "The Curse" czyli najbardziej niezręczną produkcją ostatnich lat. Możecie nas słuchać na Spotify, Apple Podcasts, YouTube oraz w Audiotece i Open FM.