Wywiad z Grzegorzem Januszem
Tomasz Pstrągowski: Jest Pan częstym uczestnikiem konkursów komiksowych. Czy konkurs na komiks o Pwstaniu traktuje Pan wyjątkowo?
Grzegorz Janusz: Chyba nie, wszystkie konkursy traktuje bardzo poważnie, niezależnie od tematu, podchodzę do nich równie skupiony i przygotowany.
Konkurs o Pwstaniu jest dla mnie wyjątkowy z innego względu: startowałem w nim trzykrotnie i zawsze byłem przekonany, że to ostatni raz, że za rok na pewno nic nowego już nie wymyślę.
W tej edycji nie wystartuję, ponieważ zostałem zaproszony do jury i nagle zdałem sobie sprawę, że czegoś mi brakuje.
01.08.2011 | aktual.: 29.10.2013 16:50
Już po antologii "44" nazwano Pana "specjalistą od Powstania" - zgadza się Pan z takim określeniem?
Absolutnie nie. Specjalistą od Powstania może być historyk, na pewno nie autor scenariuszy do kilkuplanszowych komiksów. Oczywiście od czasów tamtej antologii moja wiedza na temat Powstania znacznie wzrosła, dużo czytałem, rozmyślałem i dyskutowałem, ale do tytułu specjalisty droga jeszcze bardzo daleka.
Czy komiks, ze swoją niszowością (zwłaszcza w Polsce, gdzie od wielu lat nie ukazują się tytuły masowe), wydaje się Panu dobrym sposobem by dotrzeć do młodzieży?
.
Tego nie wiem. Słabo znam rynek, nie mam pojęcia, jakie są nakłady i wyniki sprzedaży antologii o Powstaniu, z młodzieżą też nie mam ostatnio zbyt wiele do czynienia. Mogę tylko mieć nadzieję, że to działa.
Komiks, medium na wskroś popkulturowe, postrzegane jest jako niedorosłe. Czy opowiadanie o Powstaniu Warszawskim za pomocą tego medium nie umniejsza jego rangi?
W albumie fotografii z czasów Powstania jest taki obrazek: młody powstaniec siedzi na odwróconym do góry dnem wiadrze i z szerokim uśmiechem na twarzy czyta zeszyt pod tytułem "Błysk Gordon". Powstańcy czytali komiksy i wcale się z tym nie kryli, więc komiksy o Powstaniu to także rzecz naturalna, wręcz oczywista.
Być może to zdjęcie jest też dobrą odpowiedzią na poprzednie pytanie.
Dzieci chcą się jeszcze "bawić w Powstanie"? (cytując drugi z nagrodzonych komiksów, "Piaskownica")
Tu również, niestety, nie odpowiem. Nie wiem, jak to teraz wygląda. Czy dzieci bawią się jeszcze na podwórkach? Ja się bawiłem. W naszych zabawach powstańcy zawsze mieli miażdżącą przewagę liczebną - nikt nie chciał być Niemcem.
Nie ma Pan wrażenia, że w narracji o Powstaniu dominuje wojskowa perspektywa i antologie ją tylko umacniają? Głos cywili nie jest zbyt cichy?
Przeanalizowałem sprawę i ustaliłem, że w żadnym z moich konkursowych scenariuszy w zasadzie nie występują żołnierze, że bohaterami są dzieci, cywile czy sanitariuszka. W scenariuszach z antologii "44" z 2007 roku pojawiali się powstańcy z bronią w ręku, ale sytuacje, w których ich umieściłem, też nie były do końca "wojskowe", strzały padają bardzo rzadko.
W nagrodzonym komiksie dosyć odważnie sięgnął Pan po prostą symbolikę religijną - nie bał się Pan, że czytelnicy odczytają to jako kicz?
Strach był. Zawsze jest, nigdy nie wiadomo, jaki komiks odbiorą jurorzy, a potem czytelnicy. Ale tym razem znów się udało.
Antologie wydawane przez Muzeum stronią od oceny sensowności Powstania - jakby ten temat nie istniał. W nagrodzonej pracy "W miłości i na wojnie" zakochana w Niemcy Polka zabija go, bo liczy się tylko prosty podział - swój i wróg. Antologia to nie jest miejsce na niuansowanie?
Nie da się ocenić sensu Powstania w kilkustronicowej nowelce komiksowej, album też by nie starczył. To temat, który przerasta nawet kilkutomową powieść, film pełnometrażowy czy serial telewizyjny.
Nie chodzi o to, że antologia to nie miejsce na niuansowanie - Powstanie to był czas braku niuansów, czas ostrych kontrastów i jednoznacznych wyborów (a takie sytuacje komiks bardzo lubi). Nowelę "W miłości i na wojnie" bardzo cenię za tę właśnie bezkompromisowość i dosadność.
Nie przyszedł czas na pełnometrażowy komiks na ten temat?
Owszem, chodzi mi coś takiego po głowie. Rzecz byłaby nie tylko o Powstaniu, lecz o Warszawie podczas okupacji i częściowo rozgrywałaby się w zoo. Ale to na razie nic konkretnego.
(na zdjęciu strona z nagrodzonego komiksu autorstwa Grzegorza Janusza i Ernesto Gonzalesa)