Wyszedł na wolność dzięki dziennikarce. Pomogła też dwóm Polakom
- Gdy trafiasz do więzienia, to jednocześnie do bardzo samotnego miejsca. Miejsca, w którym większość z nas nie wiedziałaby od czego zacząć walkę o siebie - mówi w rozmowie z WP Louise Shorter z programu "Niesłusznie skazani". To m.in. dzięki niej dwóch Polaków oskarżonych o morderstwo wyszło na wolność.
29.05.2023 | aktual.: 29.05.2023 11:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Magda Drozdek, Wirtualna Polska: Załóżmy, że jestem w Wielkiej Brytanii, zostałam niesłusznie oskarżona i wsadzona do więzienia. Jak się z tobą skontaktować?
Louise Shorter: Najprościej poprzez fundację Inside Justice, którą założyłam. Mamy swoją stronę internetową, na której można znaleźć wszystkie informacje na temat tego, jak się skontaktować z działaczami, od czego trzeba zacząć proces walki o swoją wolność.
Zaczyna się zawsze od listu?
Tak, najczęściej od listu od osadzonego lub kogoś z jego rodziny, który pisze: "pomóż, nie wiemy, co robić".
Utknął ci któryś z tych listów w pamięci?
Bardzo dobrze pamiętam list w sprawie Barriego White’a i Keitha Hyatta, o których opowiadamy w pierwszym odcinku "Niesłusznie skazanych". List napisał tata Keitha, który był w wielkim szoku, gdy sąd skazał obu chłopaków za morderstwo 19-letniej Rachel Manning. W trakcie procesu nie byli przetrzymywani w areszcie. Naprawdę wierzyli, że brytyjski system sądownictwa jest najlepszy na świecie i że zostaną oczyszczeni z zarzutów. Byli przerażeni, gdy ostatecznie sąd skazał ich na więzienie. Nigdy wcześniej nie mieli kłopotów z prawem. Nie mieli kontaktów z policją. Keith nigdy wcześniej nie był nawet na posterunku. Wyrok był szokiem dla nich i ich rodzin. Musieli jakoś przeżyć. W dniu, gdy zostali skazani, tata Keitha napisał więc listy do różnych osób i organizacji, w tym do redakcji programu kryminalnego, przy którym pracowałam.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ten sam list podobno dostała rodzina królewska.
Tak, to prawda.
Ale nie rodzina królewska, a ty zdecydowałaś się pomóc.
Gdy trafia ci się sprawa morderstwa, jest całe mnóstwo dowodów, które trzeba sprawdzić. Ja staram się najpierw znaleźć najsilniejszy dowód, który zdecydował o skazaniu danej osoby. Bo jeśli jest jakiś niepodważalny dowód, który świadczy o winie oskarżonego, to nie chcę tracić czasu na taką historię, kiedy mogę pomóc komuś, kto naprawdę tego potrzebuje. W przypadku Barriego i Keitha takich niepodważalnych dowodów nie było.
Powiedziałabyś, że to twoja najważniejsza sprawa w karierze?
Zdecydowanie. Miała ogromny wpływ na moje życie. Wiesz, ja zawsze uwielbiałam oglądać programy o ludziach niesłusznie skazanych na więzienie. W Wielkiej Brytanii od lat mieliśmy taki program "Rough Justice", który po prostu kochałam jako nastolatka. Po latach dołączyłam do jego redakcji. Byłam zafascynowana pracą dziennikarzy śledczych, którzy wyciągali ludzi z więzienia, oddawali im życie. Dlatego gdy udało się mi i grupie ekspertów znaleźć dowody na niewinność Keitha i Barriego, pójść z tym do sądu i zobaczyć, jak oni obaj wychodzą na wolność, to niezwykle wpłynęło na moje życie. Bo zrozumiałam, że wykonuję pracę, która może kogoś uratować. Ale nie tylko to. Chodzi też o świadomość, że system może działać dobrze dla całego społeczeństwa. Pomagając jednej osobie, pomagamy całemu systemowi.
Co takiego odkryliście, że udało się wyciągnąć Barriego i Keitha?
Najważniejsze w śledztwie miały być rzekomo solidne naukowe dowody na to, że Rachel na chwilę przed śmiercią była w samochodzie Keitha. Czytałam raporty po kilkanaście razy, bo nic z nich nie można było zrozumieć. Trafiłam na profesora z Oxfordu, który jeszcze raz dokładnie przyjrzał się zebranemu materiałowi biologicznemu, wszystkim śladom i z jego badań wynikało, że Rachel w ogóle nigdy nie było w samochodzie. Wszystkie ustalenia policji kompletnie zaczęły się już sypać. Później ekspertom udało się znaleźć kolejne dowody, dzięki którym odkryto, kto naprawdę zamordował Rachel Manning i doprowadzono tę osobę przed sąd. Wystarczyło zwrócić uwagę na to, jak źle wykorzystano naukę.
To mi przypomina bardzo głośną w Polsce sprawę Tomasza Komendy. Sąd skazał go na 25 lat więzienia za zgwałcenie i zabicie 15-letniej dziewczyny. Spędził 18 lat w więzieniu. Okazało się np. że ślady ugryzienia na ciele ofiary nie pokrywały się z odciskiem zębów Komendy...
Naprawdę?!
Dzięki pracy zainteresowanych sprawą dziennikarzy i policjantów Tomasz Komenda wyszedł na wolność i wywalczył 13 mln zł odszkodowania, czyli w przeliczeniu ok. 2,5 mln funtów.
Bardzo dobrze. My musimy jeszcze popracować nad naszym prawem, by móc walczyć o odszkodowania. Nawet jeśli ktoś niesłusznie spędził w więzieniu 25 lat, może nie dostać ani funta rekompensaty.
Barri White nic nie dostał?
Dostał odszkodowanie, gdy skazano i osadzono prawdziwego zabójcę Rachel Manning. Chodzi więc o to, że skazaniec musi przejść proces udowadniania swojej niewinności, a to dzieje się poprzez osądzenie osoby, która tak naprawdę popełniła daną zbrodnię. Bez tego bardzo, bardzo trudno walczyć o jakiekolwiek pieniądze.
Prowadziłaś kiedyś sprawę kogoś z Polski?
Tak, dwa lata temu. To była sprawa Grzegorza Szala i Patryka Pachecki, których niesłusznie oskarżono o morderstwo w Wielkiej Brytanii. Fantastyczny dziennikarz z TVN24, Patryk Szczepaniak, pracował nad tą sprawą. Pomagałam wraz z zespołem prawników. Udało się nam ustalić, że są niewinni, doprowadzić do ponownego procesu i oczyszczenia ich z zarzutów.
Spotkaliście się?
Tak, na Instagramie znajdziesz moje zdjęcie z Grzegorzem, jego żoną i dzieckiem. Patryka nie poznałam osobiście, bo musiał wracać do Polski. Grzegorz to uroczy człowiek. To fantastyczne, że wyszedł na wolność. Tak pięknie było widzieć, że ma wspaniałą, wspierającą żonę.
Te spotkania z niesłusznie skazanymi muszą być dla ciebie wyjątkowe.
Masz rację, bardzo wyjątkowe. Wiesz, sprawą Barriego White’a zajmowałam się jakieś 20 lat temu. Gdy on i Keith zostali oczyszczeni z zarzutów, byłam wtedy w sądzie, ale Barriego nie od razu wypuszczono na wolność, więc nie mogłam się z nim spotkać twarzą w twarz. Zobaczyłam go dopiero, gdy kręciliśmy odcinek o jego sprawie do "Niesłusznie skazanych". To było niesamowite.
Jego sprawa ogromnie wpłynęła na moje życie. Z kolei ja odegrałam ogromną rolę w tym, że on odzyskał swoje życie, ale nigdy się nie mogliśmy zobaczyć. Wysyłaliśmy sobie SMS-y, maile, byliśmy znajomymi w mediach społecznościowych. Spotkanie z nim przed kamerami było bardzo emocjonujące. Nawet nie wiesz, jak trudno było powstrzymać łzy. Barri po wyjściu z więzienia miał problemy z pozbieraniem się. Gdy jesteś niesłusznie oskarżona o potworną zbrodnię, tracisz wiarę we wszystko. W sprawiedliwy los, w Boga, w system, w państwo, w sądy, w ludzi.
W informacjach prasowych o programie piszą, że "pomagasz niesłusznie oskarżonym", ale Louise, ty im ratujesz życie.
Cóż, to jest zawsze zasługa ogromnej grupy ludzi. Odgrywam swoją rolę jako dziennikarka śledcza, ale potrzebujesz prawników, którzy będą walczyć w sądzie i ekspertów, którzy zajmą się sprawą od strony naukowej. Praca badaczy przy sprawie Barriego i Keitha była fenomenalna i nie dostali za nią grosza. Byłam tylko tą, która znalazła ekspertów, przekonała ich, by pracowali pro bono, ale to oni zrobili największą pracę.
Wiesz, ile osób z Wielkiej Brytanii czeka dziś na ponowne rozpatrzenie ich spraw?
Nie ma dokładnych danych. Były prowadzone międzynarodowe badania na temat tego, ile na świecie może być niesłusznie skazanych. Wiele osób powołuje się na badania Amerykanów, według których nie więcej niż 5 proc. więźniów w USA jest niewinnych. W Wielkiej Brytanii sytuacja mogłaby wyglądać nieco inaczej, ale jest to jakiś drogowskaz. Było też prowadzone badanie na całą Europę i to pokazało, że niesłusznie skazanych może być nawet 10 proc. więźniów. W Wielkiej Brytanii mamy 82 tys. więźniów. To by dawało nawet 8 tys. osób, które siedzą za kratami za nic. Najgorsze jest to, że dziś łatwiej zostać niesłusznie wsadzonym do więzienia niż lata temu.
Dlaczego?
Bo choć zmienia się prawo i naprawia się błędy systemu, to obcina się fundusze organizacjom pozarządowym, które walczą o oskarżonych. Bo obcina się fundusze policji, która zwyczajnie nie ma środków na prowadzenie szczegółowych śledztw.
Barri spędził 6 lat za kratami. Tomasz – 18 lat. Porażająca jest myśl, że takich osób może być więcej.
Nie wątpię w to, że Barrich i Tomaszów jest więcej. Chociaż wspomniałam ci na początku, że nie działam już tak aktywnie w fundacji Inside Justice, to przyglądam się prowadzonym przez nich sprawom. I Magda, to są poważne sprawy o morderstwa, gdzie skazano kogoś na resztę życia w więzieniu. Mam takie bardzo poważne przeczucie, że te osoby są niewinne. Nie jestem sędzią, nie wydam wyroku, ale dowody wskazują, że w sprawach tych ludzi popełniono krytyczne błędy.
Dostajesz wciąż wiadomości od oskarżonych? Od ich rodzin?
Tak, bardzo często ludzie się ze mną kontaktują.
Co piszą?
Najczęściej proszą o wskazanie kogoś, kto by im pomógł. Gdy trafiasz do więzienia, to jednocześnie do bardzo samotnego miejsca. Miejsca, w którym większość z nas pogubiłaby się, nie wiedziała, co robić i od czego zacząć walkę o siebie. Widzę, jak ludzie niesłusznie oskarżeni i ich rodziny walczą, by o ich historiach się mówiło, pisało, by sądy nie zapominały i nie ignorowały ich. Ignorowanie tych ludzi nic nie da. Dla nas, jako całego społeczeństwa, najlepszym rozwiązaniem jest dokładne przyjrzenie się sprawie.
Louise Shorter od ponad ćwierć wieku pomaga tym, którzy zostali niesprawiedliwie oskarżeni. Jest również założycielką Inside Justice, organizacji charytatywnej badającej przypadki pomyłek sądowych, a wcześniej przez 10 lat była producentką programu kryminalnego BBC "Rough Justice". Była również konsultantką strony internetowej "Justice on Trial" wydawanej przez brytyjski dziennik "The Guardian". Louise jest członkiem Youth Justice Board, która doradza rządowi w sprawach polityki dotyczącej młodzieży, a także wykłada prawo na Uniwersytecie Wschodniej Anglii.
Program "Niesłusznie skazani" pokazuje CBS Reality co niedzielę o 22.00.