Wygrała program "Kawaler do wzięcia", dziś walczy o życie

None

Wygrała program "Kawaler do wzięcia", dziś walczy o życie
Źródło zdjęć: © Eastnews

/ 61

Obraz
© Eastnews

Wszystko zaczęło się w 2003 roku. Justyna Kurowska bierze udział w programie "Kawaler do wzięcia". Wygrywa i zdobywa główną nagrodę - miłość tytułowego bohatera. Jest atrakcyjną, pełną życia i planów na przyszłość 22-latką.

Cztery lata po emisji programu dziewczyna zaczęła mieć kłopoty z koncentracją i równowagą. Pewnego dnia przechodząc na pasach, przewróciła się na prostej drodze. To był pierwszy ostrzegawczy sygnał, którego o mały włos by zbagatelizowała...

Jej świat runął w gruzach, gdy dowiedziała się, że jest nieuleczalnie chora. Okazało się, że cierpi na ataksję rdzeniowo - móżdżkową, czyli chorobę zwyrodnieniową powodującą uszkodzenie układu nerwowego. Ataksję dziedziczy się z pokolenia na pokolenie, a cierpiące na nią osoby mają poważne problemy z wykonywaniem najprostszych codziennych czynności np. z siadaniem, chodzeniem, podnoszeniem niewielkich przedmiotów, pisaniem, mówieniem, połykaniem czy nawet oddychaniem.

W ostatnim wywiadzie dla jednego z portali, bohaterka reality show opowiedziała o trudnej i wyniszczającej chorobie, o kulisach programu oraz o propozycjach, które spłynęły na nią po emisji pierwszych odcinków. Zdradziła również, kim tak naprawdę okazał się tytułowy kawaler i dlaczego się rozstali.

AR/KM

/ 6Przygoda z telewizją

Obraz
© kadr z programu "Kawaler do wzięcia"

2003 rok miał być przełomowy. I rzeczywiście taki był. Justyna nawet w najśmielszych snach nie spodziewała się, że jej życie nabierze takiego rozpędu. Nudne wakacje na Śląsku okazały się początkiem niezapomnianej przygody.

- Wyjechałam do mojej cioci na Śląsk, a w trakcie pobytu u niej strasznie się nudziłam. Pewnego dnia w telewizji zobaczyłam reklamę, że stacja TVN poszukuje dziewczyn do nowego programu. Nie zastanawiając się zbyt długo, wysłałam sms-a. Oddzwoniono do mnie z zaproszeniem na casting do Warszawy. Pojechałam na eliminacje, które odbywały się przed trzema reżyserami show. Gdy wyszłam z przesłuchania, nie wiedziałam, czy mi się udało i czy zakwalifikowałam się dalej. Na szczęście po kilku tygodniach poinformowano mnie, że będę uczestniczką "Kawalera do wzięcia". Bardzo się ucieszyłam! - wspominała w rozmowie z Wiktorem Krajewskim z Onetu.

Na czym polegał program TVN? Tytułowy kawaler, w polskiej edycji był nim Bartek Okowity, spośród 25 dziewczyn musiał wybrać jedną, której najbliżej było do jego ideału. Wszystkie panie walczyły o jego względy, uczestnicząc w różnych zadaniach i konkurencjach. Niejedna z nich rzeczywiście miała nadzieję na poważany związek u boku kawalera.

- Naprawdę zadurzyłam się w Bartku. Bardzo podoba mi się typ mężczyzny, który dba o siebie. Przygoda w RPA była bardzo fajna - przyznała Kurowska.

Przed kamerami TVN miała odnaleźć miłość swojego życia. Właśnie, miała...

/ 6Prawdziwa twarz księcia z bajki

Obraz
© kadr z programu "Dzień Dobry TVN"

Telewizyjny kawaler docenił wdzięk i urodę Justyny. To właśnie na jej widok miękły mu nogi, a głos wiązł w gardle. Ona również nie pozostała obojętna na jego zaloty. Było niemal pewne, że ta para będzie żyła długo i szczęśliwie. Niestety, okazało się, że czar prysł równocześnie z wyłączeniem kamer i powrotem zwycięzców do kraju.

- Po powrocie do Polski okazało się, że kawaler chciał złapać kilka srok za jeden ogon. Po naszym powrocie z nagrań program emitowano w telewizji już miesiąc. Sława i popularność uderzyła Bartkowi do głowy. Okazało się, że jest zupełnie inny niż w programie. Pokazał się w niekorzystnym świetle, zupełnie się mną nie interesował i lekceważył, a ja poczułam do niego miętę. Widocznie nie wystarczałam mu na tamtą chwilę. Może gdybym walczyła o jego uwagę, miałabym szansę na miłość. Ale nie walczyłam.

Zamiast miłości Justyna zyskała popularność i... kilka propozycji od wydawców czasopism dla mężczyzn.

- Zaproponowano mi sesję do magazynów: "Playboy", "CKM" i "Maxim". Grzecznie wówczas podziękowałam, bo chciałam iść w zupełnie innym kierunku. Nie chciałam mieć rozbieranej sesji, którą mogłoby zobaczyć pół Polski. Szczerze? Dziś trochę żałuję, bo nikt mi już tego nie zaproponuje, a ja miałabym przynajmniej pamiątkę po mojej przeszłości w postaci pięknych zdjęć. Była też negatywna strona udziału w "Kawalerze do wzięcia". Jeden z tabloidów wydzwaniał do mnie, wręcz się nade mną pastwił, wypytując o intymne szczegóły i pikantne plotki związane z Bartkiem, ale robiłam wszystko, żeby się w to nie dać wkręcić - przyznała.

Cztery lata po emisji programu życie Justyny znów przewróciło się do góry nogami. Nic już nie było takie samo.

/ 6Wiedziała, że zachoruje

Obraz
© kadr z programu "Dzień Dobry TVN"

Początkowo nic nie zapowiadało dramatu. Justyna korzystała z uroków młodości, imprezowała, uczęszczała na lekcje karate i tańca oraz uczyła się gry na pianinie. Jej grafik pękał w szwach. Wszystko zmieniło się w ciągu jednej chwili. Pewnego dnia niespodziewanie przewróciła się na prostej drodze. Kurowska chciała zbagatelizować ten incydent. Na szczęście jej znajomy nie pozwolił na to i zasugerował dziewczynie przeprowadzenie badań pod kątem ataksji.

- W grudniu 2006 roku pojechałam na badania krwi do Warszawy. Pobrano ode mnie próbki, które następnie wysłano do Londynu. Czekałam dwa miesiące na wyniki. W lutym 2007 roku pojechałam jeszcze raz do Warszawy odebrać wyniki badań. Ich wynik mnie nie zdziwił. Okazało się, że mam ataksję - powiedziała.

Gdy Justyna miała zaledwie 10 lat, zmarła jej mama. Po sześciu latach ta sama choroba zabrała jej ukochanego ojca. Wiedząc, że ataksja jest chorobą dziedziczną, była przygotowana na najgorsze. Miała świadomość, że ona również będzie mieć poważne problemy ze zdrowiem. Nie miała jedynie pojęcia, kiedy choroba da o sobie znać.

- Cały czas biłam się z myślami, że będę niepełnosprawna jak tata. Z drugiej strony wierzyłam bardzo mocno, że będę taka jak moi rówieśnicy, czyli zdrowa. To było straszne patrzeć na to, jak mój tata kompletnie poddaje się chorobie, mimo że miał wszystko, a co najważniejsze bliskie osoby, które opiekowały się nim i pielęgnowały go.

O życie walczą również kuzynka i ciocia, niemal cała rodzina Kurowskiej.

/ 6"Nigdy nie usiądę na wózek"

Obraz
© Facebook

Po śmierci ojca Kurowska przejęła wszystkie domowe obowiązki. Musiała znaleźć pracę i zacząć zarabiać na swoje utrzymanie. Nie miała nikogo, kto mógłby jej pomóc w tej trudnej sytuacji, ponieważ siostra Justyny, Olimpia również choruje na ataksję.

- Tyle, że ona przestała już walczyć o siebie, a ja się nie poddaję. (...) Mogłabym już jeździć na wózku, bo mam spore kłopoty z poruszaniem się, ale jak tylko mogę, staram się chodzić przy pomocy moich opiekunów. Nigdy nie usiądę na wózek. Złożyłam sobie taką obietnicę i jej dotrzymam. Wstydzę się wózka. (...) Powiedziałam sobie, że dopóki jestem w stanie jako tako się poruszać, będę chodzić choćby nie wiem co. Moja siostra niestety usiadła już na wózek. Ma męża i syna, więc ma się nią kto zająć. Ja nie mam nikogo i nie mam dzieci. Nigdy nie chciałam wiązać się z kimś na dłużej, a już tym bardziej być matką. Dziś nawet jeśli pojawiłby się we mnie instynkt macierzyński, nie mogłabym zajść w ciążę, bo to pogorszyłoby tylko mój stan zdrowia - wyznała szczerze w wywiadzie.

Mimo że Justyna stara się żyć normalnie, choroba utrudnia jej codziennie funkcjonowanie. Dziewczyna nie tylko walczy o każdy dzień, ale również zmaga się z kpiącymi uwagami na swój temat. Mijani na ulicy ludzie nie mają pojęcia, że Kurowska jest nieuleczalnie chora, a jej bełkotliwa nieraz mowa i zachwiania równowagi są wynikiem ataksji. Przez to często zarzucają jej, że jest pod wpływem alkoholu.

- Ostatnio zatrzymała mnie policja za przejściem dla pieszych. Weszłam na zielonym świetle, ale nie zdążyłam i włączyło się czerwone. Spytali, czy nie za wcześnie, żebym była na bani. Była godzina 11. Udało mi się im wytłumaczyć; zawsze to robię, każdemu. Puścili mnie bez mandatu. Jednak nie są to przyjemne sytuacje - mówiła.

Do tej pory lekarzom nie udało się znaleźć leku, który pozwoliłby pokonać chorobę. Opracowano jedynie metodę, która może ją spowolnić. Leczeniu, które polega na przeszczepieniu komórek macierzystych z krwi pępowinowej kobiety w ciąży, można poddać się tylko w Chinach. Niestety, seria niezbędnych zabiegów jest bardzo kosztowna - ok. 80 tysięcy złotych.

/ 6Wyjechała do Chin, aby poddać się leczeniu

Obraz
© kadr z programu "Dzień Dobry TVN"

Dzięki hojności i dobremu sercu wielu ludzi, Justynie udało się zebrać wszystkie potrzebne środki na leczenie w Chinach.

- Każdego dnia wstawałam o godzinie 7 rano. Szykowałam się, jadłam śniadanie i przychodzili po mnie medycy. Zakładali mi na szyję urządzenie, które ma na celu polepszenie mowy i przełykania. Z tym mam bardzo duży problem. Miałam je na sobie przez godzinę. W tym czasie na 30 minut szłam na akupunkturę, gdzie w całe ciało wbijali mi igły. Doczepiali do nich kable i pobudzali organizm prądem. Sprawdzali, czy wszędzie mam czucie. Później nakładali mi urządzenie w stylu okularów, w których zamiast nosków były diody. Znowu przepuszczały do głowy prąd. Było to bolesne, ale wiedziałam, że najgorsze przede mną. (...) Musiałam położyć się na stole, z podwiniętymi nogami, jak embrion. Wszędzie było mnóstwo medyków, a dookoła różne urządzenia. Bałam się potwornie. I słusznie. Wbijali mi w kręgosłup igły z komórkami. Ból był potworny. Miałam ze sobą różaniec, trzymałam w ręku i się modliłam. Wierzyłam, że to pomoże - powiedziała w rozmowie z portalem mmszczecin.pl.

Dziewczyna wciąż ma nadzieję, że uda jej się pokonać wyniszczają organizm i psychikę chorobę. Wspomina, że jeszcze kilka lat temu twierdziła, że mąż i dzieci nie są jej potrzebne do szczęścia. Dziś nie powtórzyłaby już tych słów.

- Teraz wiem, że to był błąd. Marzę o tym, by ktoś się mną zaopiekował, był przy mnie, pomógł chociażby się ubrać... Boję się przeszczepu, ale to może być jedyna szansa, bym mogła żyć - wyznała.

AR/KM

Wybrane dla Ciebie

Orły 2025. Aż 11 statuetek dla jednego filmu
Orły 2025. Aż 11 statuetek dla jednego filmu
"Kulej. Dwie strony medalu" wybrany najlepszym filmem według użytkowników Wirtualnej Polski [RECENZJA]
"Kulej. Dwie strony medalu" wybrany najlepszym filmem według użytkowników Wirtualnej Polski [RECENZJA]
Powrócił po zwolnieniu z TVP. Nie traci nadziei
Powrócił po zwolnieniu z TVP. Nie traci nadziei
"Dzień Dobry TVN": Marcin Prokop w pojedynkę przywitał się z widzami. "Jedna osoba temu nie podoła"
"Dzień Dobry TVN": Marcin Prokop w pojedynkę przywitał się z widzami. "Jedna osoba temu nie podoła"
Będzie konkurencja dla TVP i TVN. Polsat szykuje śniadaniówkę
Będzie konkurencja dla TVP i TVN. Polsat szykuje śniadaniówkę
TV Republika znowu lepsza niż TVN24. "Powoli zaczynamy się przyzwyczajać"
TV Republika znowu lepsza niż TVN24. "Powoli zaczynamy się przyzwyczajać"
Katarzyna Kwiatkowska ma dużą tolerancję dla żartów. Ale jednej kategorii humoru nie znosi
Katarzyna Kwiatkowska ma dużą tolerancję dla żartów. Ale jednej kategorii humoru nie znosi
Niespodziewane zmiany w "Dzień Dobry TVN". Widzowie mogą być zaskoczeni
Niespodziewane zmiany w "Dzień Dobry TVN". Widzowie mogą być zaskoczeni
Anna z "Rolnik szuka żony" wróciła z synem do domu. Czekało ich piękne powitanie
Anna z "Rolnik szuka żony" wróciła z synem do domu. Czekało ich piękne powitanie
Koniec będzie szybszy, niż sądzili. Fani "M jak miłość" są wściekli
Koniec będzie szybszy, niż sądzili. Fani "M jak miłość" są wściekli
Michał Żebrowski o Jacku Kurskim w programie "Bez retuszu": "gangster medialny"
Michał Żebrowski o Jacku Kurskim w programie "Bez retuszu": "gangster medialny"
Absurdalna odpowiedź w "Jeden z dziesięciu". Internet ją zapamięta
Absurdalna odpowiedź w "Jeden z dziesięciu". Internet ją zapamięta