Najgorszy koszmar Putina. Zbiegły polityk Dumy ujawnia prawdę o wojnie
W 2014 r. Ilia Ponomariow jako jedyny w rosyjskiej Dumie zagłosował przeciw aneksji Krymu. Musiał uciekać z kraju. Dziś stworzył w Kijowie telewizję i portal, które codziennie biją w Rosję i Putina.
Stacja ma ładną nazwę: Lutowy Poranek (Утро Февраля). Ale wiadomo, że nie kryje się za tym nic romantycznego. 24 lutego nad ranem Rosja uderzyła na Ukrainę. Rosyjscy żołnierze niosą tam śmierć, tortury, gwałty, łzy, tragedie, głód i rozpacz.
Ale tak właśnie - Lutowy Poranek - nazwał swoją prywatną telewizję rosyjski polityk i przedsiębiorca z branży internetowej Ilia Ponomariow. Stacja nadaje z Ukrainy do Rosji po rosyjsku, starając się opowiedzieć prawdę o wojnie i kontrować kremlowskie fejki, wyrzucane przez 24 godziny na dobę przez potężną rosyjską machinę propagandową.
Co w tej historii jest jeszcze ciekawsze, to fakt, że Ponomariow to były deputowany do państwowej Dumy, czyli rosyjskiego parlamentu. Reprezentował tam okręg nowosybirski. Został wybrany dwukrotnie: w 2007 i 2011 r.
W 2014 r. Ponomariow, jak pisze "The Guardian", zagłosował jako jedyny przeciw aneksji Krymu. Wynik głosowania 443 posłów za aneksją – jeden przeciw. Po tym głosowaniu olbrzymich rozmiarów portret Ponomariowa podpisany słowami "Zdrajca narodu" zawisł na jednym z budynków w Moskwie przy ul. Twerskiej. Szybko oskarżono go też o defraudację, pozbawiono immunitetu i usunięto z Dumy. Zaczął otrzymywać groźby.
Kiedy Ponomariow wyjechał w podróż do USA, Rosja odmówiła mu prawa powrotu i zablokowała jego konta. Został w 21 dol. w kieszeni.
Nie mogąc wrócić do domu, Ponomariow osiedlił się w Kijowie. Założył tam - za własne, inwestowane wcześniej na Zachodzie pieniądze - stację telewizyjną, która ma za zadanie docierać do Rosjan i mówić im prawdę o wojnie. W Lutowym Poranku pracuje 70 dziennikarzy z Ukrainy i Rosji, są także korespondenci pracujący "pod przykrywką" na terenie Rosji.
Ponomariow wierzy, że trzeba starać się dotrzeć z prawdziwym przekazem do rosyjskiej klasy średniej i do tych, którzy mogli popierać wcześniej więzionego obecnie opozycjonistę Aleksieja Nawalnego. Z drugiej strony były deputowany do Dumy uważa, że trzeba także docierać do rosyjskich pracowników fizycznych, robotników, czyli tych, którzy mogą być zmęczeni korupcją, ubóstwem czy bać się powołania do wojska.
Dlatego Lutowy Poranek stara się informować Rosjan o tym, że płoną w ich kraju komisje poborowe oraz uczy, jak unikać agentów FSB. Artykuły dotyczą wojny i sytuacji na Kremlu. O Putinie pisze się tu w kontekście "reinkarnacji faszyzmu". Barwy telewizji są biało-niebiesko-białe. To rosyjska flaga pozbawiona czerwonego paska - symbol opozycji wobec Putina.
Oczywiście Lutowy Poranek został już dawno zablokowany w Rosji, podobnie jak radio Echo Moskwy, telewizja Dożd czy "Nowaja Gazeta". Dlatego telewizja/portal działa tam poprzez aplikację Telegram albo przez zainstalowanie wtyczki VPN, pozwalającej ominąć blokady.
Ponomariow ma radykalne poglądy i nie kryje się z nimi. Nie powstrzymuje języka. W marcu tego roku rozmawiał z Agnieszką Laskowską z Polsat News.
Powiedział wtedy:
- Siergej Ławrow to przestępca wojenny, taki sam jak hitlerowski minister spraw zagranicznych Ribbentrop. Powiesimy go na tym samym sznurze, na którym zawisł Ribbentrop w Norymberdze - partnerskim mieście Charkowa, żeby wszyscy to widzieli. To moja prognoza polityczna jako rosyjskiego polityka.
W 2015 r. tak tłumaczył zachłyśnięcie się Rosjan Putinem:
- Przez te 20 lat po rozpadzie ZSRR w Rosji nagromadziło się tyle upokorzeń, tyle tęsknoty: kiedyś byliśmy potężni, produkowaliśmy wszystko, a teraz wszystko się rozwaliło i musimy sprowadzać rzeczy z Zachodu! To bardzo oddziałuje na psychikę ludzi. Młode pokolenie bardzo popiera Putina. Oni chcą być tacy wspaniali jak dziadowie i ojcowie, którzy pokonali faszyzm. Ci młodzi uważają, że znowu bijemy się z faszystami. Że to dalszy ciąg drugiej wojny.