Wybory we Francji. "Marine Le Pen przedstawia się jako czuła matka Francuzów. Ale to maska"
W rozmowie z Wirtualną Polską paryska dziennikarka Anne Dastakian ocenia szanse Marine Le Pen w niedzielnych wyborach: - Pani Le Pen próbowała stworzyć wizerunek dobrej matki kochającej demokrację. Ale tak naprawdę fascynuje ją autorytaryzm. Sprytnie wykorzystuje fakt, że Francuzi są wściekli.
22.04.2022 | aktual.: 22.04.2022 16:45
Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski: Znamy Francję jako kraj wysokiej jakości życia, 400 rodzajów sera, doskonałego wina i wakacji nad Lazurowym Wybrzeżem. Z czego więc Francuzi są tacy niezadowoleni?
Anne Dastakian, dziennikarka francuskiego tygodnika "Marianne": Wciąż smakuje nam nasza doskonała kuchnia. Ale z drugiej strony, z badań wychodzi, że jesteśmy najbardziej niezadowolonym społeczeństwem w Unii Europejskiej.
I skąd ta złość?
Najkrócej – zewsząd. Jesteśmy źli na warunki pracy, na wzrost cen, na pogarszającą się jakość służby zdrowia i transportu publicznego – zwłaszcza na prowincji. Może jesteśmy nieco rozpieszczeni jako społeczeństwo, bo myślę, że Ukraińcy mają jednak więcej powodów do narzekania. Jednak Francuzi mają poczucie, że ceny rosną, stajemy się biedniejsi, więc spada nasz prestiż i pozycja społeczna.
I Marine Le Pen to wszystko naprawi?
Nasza złość sprawia, że popularnością cieszą się we Francji partie radykalne – skrajna prawica i lewica. Wielu Francuzów głosowało w pierwszej turze na Marine Le Pen, ale też na skrajnie lewicowego Jeana-Luca Melenchona.
Jednak do drugiej tury weszła, z Emmanuelem Macronem, właśnie pani Le Pen…
Bo przedstawiła się jako ta, która potrafi uratować nasz poziom życia i zachować niskie ceny.
I jako miłośniczka kotów…
To też. Generalnie przedstawia siebie jako czuła matka wszystkich Francuzów, siostra miłosierdzia dla cierpiących.
Uwierzyła jej pani?
No cóż, zaliczam się do osób myślących i mam świadomość, czym kończy się władza populistów w innych krajach. A Le Pen to typowa populistka, która wszystko nam obieca, choć jej wiedza ekonomiczna pozostawia sporo do życzenia.
Czy pani Le Pen ma wciąż szansę wygrać z Macronem w niedzielę?
Marine Le Pen popełniła ostatnio kilka błędów w kampanii. Powiedziała na przykład, że zakaże noszenia hidżabu – muzułmańskiego nakrycia głowy - w miejscach publicznych. Straciła tym samym głosy muzułmanów.
Zabroniła też wejścia na swoje konferencje prasowe twórcom satyrycznego programu telewizyjnego "Quotidien". To codzienny program rozrywkowy stacji TCM. Zostało to odebrane jako uderzenie w wolność słowa, zwłaszcza przez młodych ludzi, którzy ten program chętnie oglądają.
Poza tym powiedziała, że poluzuje związki Francji z Unią Europejską, wyprowadzi Francję z dowództwa NATO, będzie przeciw sankcjom na Rosję i da preferencje rodowitym Francuzom...
I sprawi, że Francja znów będzie wielka. Make France Great Again – skąd my to znamy?!
Miałam wrażenie, że od początku próbowała się przedstawić jako ktoś, kim nie jest. Jej partia ma przecież korzenie w faszystowskim Froncie Narodowym. Jej ojciec – Jean-Marie Le Pen – znany był z wypowiedzi antysemickich, antyislamskich i antyimigranckich.
Marine Le Pen próbowała się przedstawiać jako demokratka, zwolenniczka Republiki i laïcité, czyli państwa świeckiego. Koncentrowała się na sprawach finansowych. Ale wyzierała spod tej maski jej prawdziwa twarz osoby, która zafascynowana jest Orbanem, Kaczyńskim i Putinem, i będzie dążyć do osłabienia demokracji na rzecz rządów autorytarnych.
Dlaczego Emmanuel Macron ma z nią tyle kłopotów?
Po pierwsze populiści obwinili Macrona o wszystko, łącznie z COVID-19, jakby wybuch pandemii była jego sprawką.
Po drugie, ceny naprawdę poszły w górę i ludziom żyje się ciężej. Mieliśmy przecież protesty żółtych kamizelek, bo ludzie naprawdę odczuli spadek poziomu życia, choć pomoc państwa dla obywateli w czasie pandemii była sowita.
Po trzecie – wielu osobom nie podoba się styl rządzenia Macrona. To jednak wielkomiejski inteligent, którego wielu odbiera jako osobę arogancką. Dostał nawet przydomek Jupitera – boga, który stoi nad zwykłymi ludźmi. Ludzie prości nie rozumieją jego języka.
Dodajmy, że dla wielu Francuzów Macron jest symbolem kapitalizmu, globalizacji i świata finansjery, bo pracował kiedyś w banku Rothschild. A wielu Francuzów ma bardzo antyamerykańskie poglądy.
Ktoś napisał, że z Francji jest tak samo daleko do syryjskiego Aleppo jak i do Mariupola, więc Francuzi niespecjalnie martwią się wojną w Ukrainie, byle ropa i gaz z Rosji płynęły bez przerw…
Francja, jak większość świata, dowiedziała się o istnieniu Ukrainy po wybuchu wojny. Rzeczywiście wielu gorzej wykształconych Francuzów, bez znajomości polityki międzynarodowej, nie przejmuje się tym, co dzieje się w Ukrainie, byle ceny pozostały niskie.
Ale teraz, kiedy oglądamy obrazy z Buczy i Mariupola, większość Francuzów jest po stronie Ukrainy. Dlatego Le Pen została słusznie zaatakowana przez Macrona za jej koneksje z Putinem i przyjmowanie pożyczek z rosyjskich banków.
W Polsce dużo się mówi o poparciu premiera Morawieckiego dla Marine Le Pen i jego niedawnym ataku na Macrona. To miało jakiś wpływ na tę kampanię?
Przykro mi to mówić, ale we Francji niewiele osób kojarzy Morawieckiego i nie ma on żadnego wpływu na te wybory. Jeśli już, to mówi się raczej o zagrożeniu, jakim dla jedności Europy są pewne kraje, jak Węgry czy Polska.
Dlaczego socjaliści zostali w tych wyborach zmieceni? Anne Hidalgo, kandydatka socjalistów, dostała zaledwie 2 procent głosów. Były czasy, gdy socjaliści rządzili Francją…
Anne Hidalgo, pani burmistrz Paryża, nawet w swoim dwumilionowym mieście dostała tylko 20 tysięcy głosów!
Po pierwsze miała słabą kampanię, a po drugie nie jest znana na scenie ogólnokrajowej. Kiedy socjaliści mieli silnych kandydatów, jak François Hollande, potrafili wygrywać. Teraz wiele osób o poglądach socjaldemokratycznych, widząc, jak słabą kandydatką jest Anne Hidalgo, przerzuciła swoje poparcie w pierwszej turze na skrajnie lewicowego Melenchona bądź centrystę Macrona, żeby nie tracić głosu.
Zna pani osoby, które wcześniej nigdy nie głosowały na skrajną prawicę, a w tych wyborach to zrobiły?
Znam wykształcone osoby z klasy średniej, które zagłosowały na Erika Zemmmoura, czyli kandydata nawet bardziej na prawo od pani Le Pen. Postulował on utworzenie ministerstwa reemigracji i odsyłanie imigrantów do domów. Głosowali na niego na przykład francuscy Żydzi, bojący się arabskiego antysemityzmu. Zemmour dostał siedem procent głosów w pierwszej turze, strasząc, że islamiści chcą wyprzeć we Francji białą rasę.
Kto pani zadaniem wygra niedzielne wybory?
Sondaże wskazują na sporą przewagę Macrona. Ma on jeden konkretny atut nad panią Le Pen – on jest demokratą, a ona nie. Dlatego wiele osób pójdzie głosować przeciwko niej, nawet jeśli nie lubią Macrona.
Jednak wiele zależy od tego, ile osób pójdzie głosować, a ile zostanie w domu z powodu choćby lenistwa czy poczucia, że przecież wynik jest już przesądzony.
Poza tym młodzi ludzie mogą nie pójść na wybory.
Dlaczego?
Wielu z nich głosowało na lewicowego Melenchona. A on poprosił, by w drugiej turze nie oddawać głosów na Le Pen. Ale wcale nie dodał, żeby oddawać je na Macrona. On liczy na dobry wynik w nadchodzących wyborach parlamentarnych i gra na siebie. Marzy mu się posada premiera.
Czyli nawet jeśli Macron w niedzielę wygra, to wcale nie znaczy, że partie skrajne znikną. W wyborach parlamentarnych Rassemblement National, czyli Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen, może odnieść duży sukces. Skrajne partie z lewa i prawa zapewne zostaną z nami na dłużej, bo Francuzom złość na razie nie przechodzi.