Wszystkie wcielenia głupoty

Albo to raczej Prosiak, jak stara zacięta, płyta próbuje nam wmówić, że żyjemy ciągle w tym samym kraju, co dobre dwadzieścia lat temu. Solidarnie, obrywają wszyscy - religia, kościół, polityka, media, kultura popularna kreowana przez telewizję przedstawiciele szeroko pojętego establishmentu, ale też celebryci, galerianki, dresiarze, narodowcy, inteligenci, przedsiębiorcy, myśliwi, a nawet komputerowe geeki - wszystkie wcielenia ludzkiej głupoty wg. Prosiaka. Ale czy tak jest w istocie?

Wszystkie wcielenia głupoty
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

11.07.2012 | aktual.: 29.10.2013 17:13

W prosiakowej krytyce dużo jest (skądinąd, do pewnego stopnia, moim zdaniem i w niektórych kwestiach - słusznego) wkurzenia, ale jego ociekające żółcią komiksy popadają w nieznośny schematyzm. Zamiast z kulturową kontestacją kojarzą mi się z prawicowym czy lewicowym oszołomstwem. Syndromem oblężonej twierdzy, nawiedzonymi teoriami spiskowymi i całkowitą odpornością na rzeczywistość. Najgorsze jest to, że Owedyk nie ma nic nowego, ani ciekawego do powiedzenia. Wali na ślepo, ciągle piętnując te same przywary, co dwadzieścia lat temu. Wciąż gra kontrowersją, szuka kolejnych świętości do zbrukania i tabu do złamania. Szuka granic, które jeszcze nie zostały przez niego, czy choćby przez Ryszarda Dąbrowskiego, kontynuującego swoją likwidatorską krucjatę, przekroczone. Jan Paweł II lądujący w piekle, człowiek z grilla, rzyganie płodem - bywa naprawdę ostro. Ale Prosiak w roli satyryka wypada niemrawo. Choć jego komiksom nie brakuje swoiście pojmowanej punkowej finezji (tak w warstwie wizualnej, jak i
tekstowej). Bo umie i naprawdę przerazić (dyptyk "Będziesz mówić/Nie będziesz mówić") i rozbawić ("Album rodzinny"), ale nie potrafi nam nic ciekawego o nas samych i o naszym społeczeństwie powiedzieć. Natomiast jako punkowiec z rozrzewnieniem wspominający stare czasy - jest o wiele bardziej przekonujący w swojej autentyczności i sentymentalizmie ("Korzenie").

Pod względem graficznym "Prosiacek X" prezentuje się znakomicie. Od czasów kleju, ksera i nożyczek Owedyk znacznie powiększył zakres swoich artystycznych możliwości, choć pozostał wierny undergroundowej estetyce i etyce DIY. Zapewnia, że cały album powstał w tradycyjny, analogowy sposób i nie widzę powodu, aby mu nie wierzyć. Prosiak zadziwił mnie swoją wszechstronnością. Umie nie tylko znakomicie pojechać karykaturą, a momentami wręcz rasowym cartoonem, ale nie gorzej z rysunkiem skręcającym w bardziej realistyczne czy wręcz malarskie rejony (absolutnie fantastyczna okładka).

Krzysztof Owedyk lokuje się nie tylko poza dyskursem mainstreamowy, ale także tym, który uchodzi za alternatywę. Środowiska uniwersyteckie, niszowe czasopisma, salonowi intelektualiści mogliby w takiej perspektywie uchodzić za drugi obieg, a "kultura internetowa", na bieżącą wyszydzająca wszystko i wszystkich - za trzeci. Prosiak, podkreślający na każdym kroku swój indywidualizm, nie chce być identyfikowany z żadnym z nich. Jest nieco jak echo brzmiące z dalekiej, sięgającej przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, przeszłości.

Zaczynając od undergroundowych publikacji w środowisku punkowym Owedyk zasłynął, jako autor zina ,,Prosiacek". Publikował nie tylko na łamach załoganckich magazynów, takich jak ,,Pasażer" czy ,,Kanaloza", ale wcisnął swój świński łeb na literacki Parnas ("Lampa i Iskra Boża"), do komiksowego getta ("AQQ", "Kelvin i Celsjusz") czy na growe salony ("Gambler"). Znakomite, obyczajowe scenki z punkowego życia, czyli perypetie "Bliża i Żorżety" i próby zmierzenia się z dłuższą w formą w "Ratboy" stanowią dowód jego ewolucji, jako twórcy komiksowego, zwieńczonej dojrzałymi dziełami - albumową "Ósmą czarą", sielankowymi "Bajkami urłałackimi" i dwoma zeszytami "Objawień i omamów". To naprawdę spory dorobek.

Nie mam wątpliwości, że za kilka, kilkadziesiąt lat Prosiak wymieniany obok Skutnika, Śledzia, Gawronkiewicz czy Frąsia będzie klasykiem nie gorszym od Polcha, Rosińskiego czy Papcia Chmiela. Dla wielu "fanów komiksu" taka konstatacja będzie co najmniej bluźnierstwem, ale tak po prostu jest. Nawet, jeśli komuś (tak, jak mnie) "Prosiacek X" nie przypadł zbytnio do gustu, trzeba się z tym faktem pogodzić.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)