Wojciech Mann o zmianach w radiu, w którym pracuje od lat. Co dzieje się w Trójce?
Dziennikarz ze stacją współpracuje od bardzo dawna. Ma 50-letni staż pracy w miejscu, które, jak twierdzi, nadal mu odpowiada. Ale to nie znaczy, że Mann nie ma własnej opinii na temat zmian zachodzących w mediach.
- Marzę o radiu, które nie jest byle jakie. I jeżeli widzę tę bylejakość, nie tylko w Trójce, ale i gdziekolwiek, to mnie ona drażni. I zawsze staram się, w miarę delikatnie, kolegom, którzy zrobią coś za bardzo po łebkach, dać sygnał, że jednak jest to odpowiedzialność. Dotyczy ona i warstwy językowej, i formułowania opinii - powiedział niedawno w rozmowie z Gazetą.pl.
Mann, choć jest na emeryturze, wciąż jeszcze stara się robić dobre, ciekawe audycje. Jest z nich dumny, ale coraz częściej spotyka się z krytyką, agresją słuchaczy wyrażaną nieprzyjemnymi mailami. Odbiorcy szukają podtekstów w słowach prowadzącego. Wszystko odnoszą do polityki.
- Nie tak dawno temu nadałem piosenkę pod tytułem "Change is gonna come", czyli "Nadejdzie zmiana". Może chodziło o miłość, może o coś innego, nie pamiętam. Powiedziałem: "To piosenka o tym, że nadejdzie zmiana". I dodałem: "Mam nadzieję, że dobra". Od razu jakie podteksty! Co ja chciałem przekazać? Jaką informację? No po prostu przerażenie ogrania, jak ludzie, zamiast posłuchać ładnej muzyki, stają się gotowi do boju. Straszne.
Dziennikarz nie został zwolniony z radia, gdy owa "dobra zmiana" zaczęła siać spustoszenie w mediach publicznych, ale stanął w obronie kolegów wyrzucanych z pracy, ponieważ nie widział merytorycznych powodów do podobnych reakcji. Jednak co będzie dalej? Tego nie wie.
- (...) mamy kolejne kierownictwo, którego obecności w ogóle nie zauważyłem. Nie jestem etatowym pracownikiem, ale niezmiennie robię swoje, a żadne nowe dyrektywy do mnie nie dotarły. Słyszałem jedynie taką zapowiedź, że szykują się jakieś kosmetyczne zmiany. Zobaczymy, co będzie po wakacjach - stwierdził Mann.
Miejmy nadzieję, że jego programy nie znikną z anteny.