Włodzimierz Matuszak dla widzów wciąż jest proboszczem. "Proszą mnie o spowiedź i rozgrzeszenie"
[GALERIA]
W 2012 r. Telewizja Polska oznajmiła, że po jedenastu latach rezygnuje z emisji "Plebanii". Choć minęło już kilka lat od zakończenia zdjęć, serial wciąż ma wielu fanów, którzy uważają go za jedną z najlepszych telenoweli w polskiej telewizji. Produkcja do tego stopnia zapadła widzom w pamięć, że do tej pory utożsamiają grających tam aktorów z postaciami, które kreowali. Ostatnio na własnej skórze przekonał się o tym Włodzimierz Matuszak.
Uwielbiany przez widzów
Włodzimierz Matuszak wcielał się w "Plebanii" w jedną z kluczowych ról. To jemu przypadła w udziale zaszczytna rola proboszcza parafii w Tulczynie. Jako serialowy Antoni Wójtowicz wysłuchiwał problemów mieszkańców i zawsze służył im dobrą radą. Niejeden widz pomyślał sobie wtedy, że chciałby, aby taki ksiądz trząsł kościołem w jego miejscowości.
Widzowie mylą dwa światy
Świat stworzony w "Plebanii" to jedynie fantazja reżysera i scenarzystów. Po skończonych zdjęciach serialowy ksiądz zrzuca sutannę i prowadzi świeckie życie. Wydaje się oczywiste? Jak się okazuje, nie dla wszystkich. Niektórzy fani produkcji wciąż widzą w Matuszaku proboszcza.
- Telewizja ma to do siebie, że ludzie utożsamiają aktora z postacią. Przyznam, że nie jest to najbardziej fortunne. Zdarza się, że podchodzą do mnie na ulicy i proszą mnie o spowiedź i rozgrzeszenie - powiedział Matuszak w rozmowie z "Faktem".
Nietypowe prośby
Choć serial już dawno zniknął z ekranów, a sam Matuszak zagrał w kilku innych produkcjach, widzowie nie odpuszczają. Gdy widzą go na ulicy, automatycznie dostrzegają w nim duchownego. Aktor przyznaje, że niektóre takie spotkania bywają wręcz kuriozalne.
- Niektórzy pytali, czy nie załatwiłbym w kurii przeniesienia do ich parafii. Raz w pociągu para poprosiła mnie, żebym ochrzcił ich dziecko. Szybko musiałem wyprowadzać tych ludzi z błędu - podsumował na łamach "Faktu".