Włodarczyk napisała, jak wyglądają zakupy przez internet w Indonezji. "Oszustwo w żywej postaci"
Agnieszka Włodarczyk od dobrych kilku tygodni przebywa na indonezyjskiej wyspie wraz ze swoim partnerem. Często zamieszcza zdjęcia z tego miejsca, ale jej najnowszy post na Instagramie dotyczy mniej przyjemnych tematów – aktorka została oszukana na zakupach przez internet. Jak do tego doszło?
Agnieszkę Włodarczyk widzowie mogą kojarzyć z ról w filmie "Sara" czy serialach jak "13 posterunek" i "Plebania". Włodarczyk ma na koncie także sukces muzyczny – jej debiutancki album "Nie dla oka…" z 2007 roku zdobył status złotej płyty w Polsce. Choć nie może narzekać na brak sukcesów zawodowych, to jej życie prywatne było bardziej skomplikowane – ma za sobą kilka nieudanych związków.
Jednak można powiedzieć, że aktorce udało się odnaleźć w końcu szczęście – związała się ze sportowcem Rafałem Karasiem. To właśnie z nim wyleciała w połowie listopada na wyspę indonezyjską o nazwie Gili. Od tamtej pory jej konto na Instagramie jest pełne zdjęć z tego miejsca. Nierzadko pozuje na fotkach w dość skąpych strojach. Ale jej najnowszy post związany jest z dość przykrą dla niej sytuacją.
Włodarczyk opisała, jak wyglądały jej zakupy przez internet w Indonezji. "Jak to wygląda?Otóż wyszukujesz strony, na których masz do wyboru, do koloru kiecki wszelkiego kroju, gatunku i urody. Opisy produktów w zależności od strony, albo dokładne i szczegółowe, albo na zasadzie co przypłynie to będzie. Fajnie jak w ogóle przypłynie, gdyż po złożeniu zamówienia 3/4 produktów w magazynie brak" – czytamy. Aktorka bezpośrednio stwierdza, że można uznawać się za szczęściarza, jeżeli towar dostanie się najwcześniej za 2 tygodnie. Ale to dopiero początek problemów.
"Możesz sobie wyobrazić radość, kiedy dostajesz w końcu upragnioną paczkę z wypasioną zwiewną sukienką, w której tańczysz jak derwisz na plaży. Tak, ‘możesz sobie tylko wyobrazić’... bo tu następuje zonk. Piękny bordowy kolor okazuje się pomarańczem, bawełna okazuje się nylonem, poliestrem czy innym łatwopalnym plastikiem, krój przypomina podomkę mojej babci, a miał być seksownym długim szlafrokiem. Rozmiar M to w rzeczywistości XS" – opisuje aktorka.
W tego typu sytuacjach osoba kupująca praktycznie zawsze ma możliwość zwrotu towaru. W w pewnych miejscach w Indonezji najwidoczniej wygląda to inaczej. "Nie ma możliwości zwrotów czy wymiany. Po prostu, oszustwo w żywej postaci. A Ty co z tym robisz? Nic! Machasz ręką z miną smutnego misia, bo po co się denerwować... a firma, w której składałaś zamówienie działa sobie w najlepsze dalej robiąc ludzi w balona" – napisała Włodarczyk.
Jak się można było spodziewać, niektórzy internauci również postanowili w komentarzach podzielić się swoimi historiami o zakupach przez internet. Co niektórzy nawet poradzili aktorce, by przestała zamawiać przez internet. "Zamawianie przez internet jest spoko generalnie, ale w tej części kraju nigdy więcej" – odparła.