"Witamy na odludziu", porzućcie nadzieję
"Skandynawski western" można przeczytać w opisie nowego serialu HBO, według scenariusza Duńczyka, w reżyserii Islandczyka, a kręconego w Norwegii. Absolutne marzenie każdego fana skandynawskich produkcji. Mamy szeryfa, mamy strzelby, nielegalny handel alkoholem, a nawet alfonsa. Ale nic tu nie jest takie, jak myślicie.
17.04.2021 20:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Małe miasteczko Utmark gdzieś na dalekiej północy Norwegii a w nim mała, na pozór najzwyklejsza społeczność. Nauczycielka, szeryf, właściciel domu pogrzebowego, sprzedawczyni… Kochamy skandynawskie filmy i seriale za ich postaci: trochę zabawne, trochę dziwaczne, nieporadne, odstające do rzeczywistości, a może po prostu na wskroś prawdziwe?
Twórcy "Witamy na odludziu" nie pozwolą nam jednak wygodnie rozsiąść przed ekranami. Bo mieszkańcy Utmark mają swoje tajemnice i każdy z nich niesie swój ból. Szeryf miasta jest skorumpowany i uzależniony od hazardu, kobieta pastor nienawidzi Boga, brodaty farmer potajemnie zakłada damską bieliznę i maluje paznokcie, sprzedawczyni w sklepie jest opętana, stręczyciel przepłakuje noce w tęsknocie za zmarłą żoną…
W tym tyglu najsilniejszą postacią okazuje się Bilzi, który jest Saamem, przedstawicielem najstarszego ludu zamieszkującego Skandynawię. Elektryzujący wręcz w tej roli Stig Henrik Hoff całym sobą uosabia bezlitosną siłę natury i twierdzi, że strzeże jej praw. Szanuje tylko prawo silniejszego, gardzi "południowcami", jak nazywa białych Norwegów.
- Czuję silny zew natury. Jest mi bliskie życie współczesnych nomadów. Jako aktor podróżuję za pracą po całym świecie. Fascynuje mnie kultura Saamów, ubrania, joik (rodzaj ludowego śpiewu Saamów - B.Ż.)... jest w tym coś mistycznego – powiedział Hoff podczas wywiadów, gdy zapytałam, czy sam ma w sobie duszę Saama.
Gdzie tu miejsce na walkę dobra ze złem jak w starym dobrym westernie? Niestety, chociaż zło rozpanoszyło się w Utmark, na próżno wypatrywać zbawiciela na białym koniu. Trudno też oczekiwać heroizmu, gdy rzeczywistość miasteczka i jego mieszkańców jest niemal karykaturalna. Czasem przez głupi przypadek pistolet wystrzeli za szybko, ktoś kogoś popchnie na szklany stół, samochód na zawsze zniknie w bezkresnym bagnie...
- W pewnym sensie każdy przegrywa – mówi o postaciach serialowy Bilzi. - Jest bardzo dużo smutku w tym wszystkim. Ludzie są bardzo smutni, mamy to w swoich duszach. I w tym serialu chcieliśmy oddać: przeznaczenie tych ludzi, najbardziej prawdziwie, jak to możliwe.
Więc to taki western bez nadziei. Chociaż to wciąż serial, w którym znajdziemy chwilę wytchnienia, czarnego humoru, pośmiejemy się z kilku niezręczności, pecha, niedopasowania… W końcu nawet przyglądając się tym smutnym opowieściom nieraz parskniemy śmiechem.
To wciąż wystarczy, by po uszy zapaść się w tę historię, śledzić ją przez 8 odcinków i liczyć na to, że w jakiś sposób to wszystko skończy się dobrze.
- Dla ludzi, którzy nigdy nie byli w Norwegii, te krajobrazy będą bardzo egzotyczne. Ale relacje i emocje są uniwersalne na całym świecie. Bo ten serial świetnie pokazał, jak wszyscy jesteśmy samotni i nie wiemy, co z tą samotnością począć – mówi podczas wywiadu Marie Blokhus, serialowa Siri.
Jak podkreślają aktorzy i twórcy, krajobraz gra tu pierwszoplanową rolę. Można absolutnie zakochać się w surowej norweskiej przyrodzie, drogach pośrodku niczego, małych osadach, stadach reniferów. I dla polskich widzów Utmark będzie zachwycającym i tajemniczym miejscem. "Witamy na odludziu" zabierze was w podróż pełną smutku, radości, strachu i czułości. Na pewno nie będziecie chcieli jej skończyć.
Ocena 9/10
Premiera na HBO 18.04