Wiśniewski i Jakimowicz ekspertami od polskiej służby zdrowia?
None
1
Jak zaskoczeni musieli poczuć się widzowie programu "Tak czy Nie", gdy dowiedzieli się, że to Michał Wiśniewski oraz Jarosław Jakimowicz przez najbliższe niemal pół godziny będą żywo dyskutować na temat protestu lekarzy z Porozumienia Zielonogórskiego. Od razu pojawiły się kpiące komentarze, sugerujące, aby do kolejnego odcinka zaprosić np. Natalię Siwiec i dowiedzieć się, co modelka myśli na temat polityki zagranicznej lub poznać zdanie Rafalali i Gulczasa w sprawie bezpieczeństwa energetycznego i nuklearnego.
Dlaczego w programie pojawił się akurat wokalista zespołu Ich Troje oraz aktor, który najlepsze lata kariery ma już dawno za sobą? Oto jest pytanie. Choć prowadząca dyskusję, Agnieszka Gozdyra, uargumentowała fakt zaproszenia celebrytów do programu tym, że "każdy z nich był lub jest pacjentem", widzowie poczuli niesmak. Czy rzeczywiście nie ma w Polsce prawdziwych ekspertów, którzy profesjonalnie oceniliby sytuację i wyrazili swoje zdanie na wizji?
AR/AOS
Gwiazdy mogą liczyć na specjalne traktowanie?
Michał Wiśniewski już na początku dyskusji zaznaczył, że nie przysługują mu żadne ulgi z racji tego, że jest rozpoznawalny, "traktowany jest jak każdy szeregowy Kowalski" i przez to musi czekać w długich kolejkach.
- W tym całym sporze stoję za lekarzami, bo każdy powinien godnie zarabiać, tym bardziej, że w tym zawodzie trzeba całe życie się uczyć - stwierdził wokalistka Ich Troje.
Zupełnie innego zdania był Jarosław Jakimowicz, który nie ukrywa, że gwiazdy i celebryci mogą liczyć na szczególne podejście choćby ze strony lekarzy. Zaznaczył też, że w całym sporze protestuje przeciwko służbie zdrowia.
- Ja się z tobą, Michał, nie zgodzę. My jesteśmy w specjalny sposób traktowani, czy nam się to podoba, czy nie. Czy z tego korzystamy bardziej, czy mniej. Ale jest coś takiego, że chce się nas specjalnie traktować i dołożyć ten drugi kawałek kotlecika do obiadu. Jesteśmy uprzywilejowani. (...) Nie interesują mnie ci lekarze, nie interesuje mnie ten cały minister z jego pomysłami. Interesują mnie biedni ludzie, którzy potrzebują się leczyć, a odbijają się od zamkniętych drzwi - spierał się aktor.
Wiśniewski ostro o ministrze zdrowia
Podczas rozmowy Wiśniewski usiłował udowodnić, że ma pełne prawo nazywać się ekspertem w dziedzinie zdrowia, ponieważ oprócz tego, że sam zmaga się z nowotworem i łuszczycą, to jeszcze zasięga opinii u "przyjaciół lekarzy i przyjaciół pacjentów". Dzięki temu, że często korzysta z usług polskiej służby zdrowia, zauważył w niej pewne luki.
- Jest bardzo wielu pacjentów, którzy zapisują się na zabiegi często pół roku wcześniej i część, których jest zdecydowanie niewiele, albo nie dożyje swojego zabiegu, albo nie przychodzą, bo o tym zapominają i kradną miejsca tym, którzy tego zdecydowanie potrzebują - uznał.
Wokalista wyraźnie zaznaczył jednak, że całym sercem wspiera lekarzy. Uważa, że powinni godnie zarabiać, ponieważ codziennie ratują ludzkie życie oraz wykonują zawód, który wymaga od nich ciągłego dokształcania. Według niego, każdy pracownik służby zdrowia robi wszystko, co w jego mocy, aby pomóc pacjentom. Ci, którzy sprawiają problemy, czyli "łajzy i mendy", są jedynie wyjątkami, które psują opinię całej branży. Przy okazji dostało się także ministrowi zdrowia, Bartoszowi Arłukowiczowi.
- Ten minister jest dla mnie wyjątkowo nieudolny. Jest arogancki, wmawia ludziom różne rzeczy. To jest chamstwo, które powinno być tępione - powiedział ostro Wiśniewski.
Nie wierzą, że coś się zmieni
Jarosław Jakimowicz opowiadał się po stronie pacjentów, których nie stać na prywatne leczenie i nie zamierzał przyznać racji Michałowi Wiśniewskiemu.
- Jak się ma do tego twoja babcia, ciocia, ktoś z twojej rodziny, kto przychodzi schorowany, biedny i czasami ten lekarz jest jego jedyną deską ratunku. On nie ma karty prywatnej kliniki i są zamknięte drzwi do przychodni. I ten biedny człowiek, a nie uprzywilejowany Jakimowicz czy Wiśniewski, nie ma możliwości wejścia i np. przedłużenia recept na dodatkowe leki, które musi przyjmować - mówił aktor "Młodych wilków".
Artysta zabrał również głos w sprawie jakości służby zdrowia za granicą. Jako że aktor na początku lat 90. mieszkał zarówno w Niemczech jak i w Hiszpanii, postanowił podzielić się z widzami swoimi refleksjami i porównać sposób, w jaki tratowani są pacjenci poza granicami naszego kraju z tym, co aktualnie dzieje się w Polsce.
- W Niemczech miałem potąd, a w Hiszpanii super. Do dzisiaj myślę, że jesteśmy daleko za tamtymi czasami. (...) W Hiszpanii służba zdrowia rozwijała się wtedy najlepiej w całej Europie i nikomu niczego nie brakowało. Ale jak widać, to też się zmienia. W Niemczech, że nie jest już tak dobrze, jak było. W Hiszpanii również teraz są w dużym impasie.
Na koniec obaj celebryci doszli do wniosku, że "nic się u nas nie zmieni" oraz życzyli widzom zdrowia.
AR/AOS