Uniki prezentera i niewyraźne nagranie z monitoringu
Wszystkich dziwiło zachowanie prezentera, który jako poszkodowany jak ognia unikał spotkania z policją. Nie stawiał się na wyznaczone przesłuchania i zwlekał z oddaniem kurtki, która również została oblana tajemniczym płynem. Zamiast niej dostarczył śledczym koszulkę. Ekspertyza ubrania, kluczowa w tej sprawie, wykazała, że "żadna z wykrytych substancji nie zagrażała życiu lub zdrowiu człowieka". Laboratoryjna analiza dowiodła, że na materiale widnieją jedynie plamy po fluidzie, który stosują makijażystki w studiu telewizyjnym.
Jednak ze względu na wysoki priorytet sprawy ataku na dziennikarza TVN, policjanci z Wydziału Kryminalnego Komendy Stołecznej Policji wzięli pod lupę kolejne ubrania showmana - mimo że tak późne dostarczenie dowodów w sprawie mogłoby poddać w wątpliwość ich wiarygodność. Dopiero po przeprowadzeniu kolejnych badań chemicy wykryli na odzieży Wojewódzkiego ślady kapsaicyny, czyli substancji znajdującej się m.in. w ostrych potrawach oraz gazie pieprzowym.
Oprócz wnikliwej analizy ubrań showmana, policja zabezpieczyła również nagranie z monitoringu z miejsca zdarzenia. Jednak to, co zarejestrowały kamery zainstalowane przed wejściem do siedziby radia Eska Rock, nie pomogło w ustaleniu agresora. Wideo było na tyle niewyraźne, że nikt nie był w stanie rozpoznać napastnika, który zaatakował Wojewódzkiego. Brak kolejnych dowodów w sprawie i zeznań świadków spowodował, że śledztwo utknęło w martwym punkcie. W grudniu 2013 roku prokuratura umorzyła je z powodu niewykrycia sprawcy.