"Wiem, co jem na diecie": Katarzyna Bosacka odsłania kulisy ''zwyczajnego'' życia ambasadorowej
None
Promuje zdrowy tryb życia
Program Katarzyny Bosackiej, "Wiem, co jem" to ewenement w polskiej telewizji. Audycja poświęcona m.in. zdrowemu żywieniu przypadła do gustu publiczności, dzięki czemu liczy sobie już kilkanaście sezonów. Gdy autorka przeszła na dietę, odświeżyła formułę do ''Wiem, co jem na diecie''. I być może byłaby "zwyczajną" prowadzącą program o żywności, gdyby nie to, że jest ambasadorową Polski w Kanadzie. Jak zapewnia, "zwyczajną" ambasadorową.
Gospodyni mówi otwarcie o swoim problemie z nadwagą, dzięki czemu motywuje widzów do działania. Obecnie, na swoim przykładzie pokazuje (ma problemy z tarczycą), że dbanie o siebie należy zacząć od gruntownych badań lekarskich. Wraz ze zmianami w życiu prywatnym postanowiła zmienić też swój program.
- Po ciąży było mi trudniej niż zwykle wrócić do normalnej wagi, mimo że zachowałam dobre nawyki żywieniowe. Z każdym rokiem robiło się coraz gorzej - zamiast chudnąć, tyłam. Pomyślałam, że znowu muszę się za siebie wziąć. Mój program "Wiem, co jem" miał już wtedy 12 sezonów, dlatego zaproponowałam zmianę i tak powstał "Wiem, co jem na diecie". Okazało się, że przeszło połowa Polaków ma ten sam problem co ja, czyli nadwagę, a aż 27 procent Polaków jest otyłych - mówi na łamach "Show".
- Robię to, bo myślę, że ktoś, kto mnie ogląda i ma podobny problem, pomyśli sobie: "Kurczę, może też powinnam się zbadać, schudnąć, więcej się ruszać" - dodała.
Co jeszcze zdradziła w wywiadzie?
Zobacz także: jak odróżnić ekologiczną żywność od zwykłej?
UK
Widzowie doceniają jej rady
Jej przypuszczenia znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości. Jak sama przyznaje, docierają do niej sygnały, że widzowie stosują jej wskazówki, czytają ze zrozumieniem etykiety, a nic nie cieszy jej bardziej, niż informacja w lokalach gastronomicznych o wykorzystywanych zdrowych produktach.
- To fajne, że wśród tych wszystkich programów w polskiej telewizji sporo ludzi wybiera właśnie mój. Większość telewizyjnych show niczemu nie służy. Nie widzę większego sensu w oglądaniu jak celebryci skaczą do wody, gubiąc przy tym majtki. To nas niczego nie uczy, niczego nie wnosi. Dlatego jestem dumna, że w tym zalewie dziwnych programów stworzyłam coś, co ma realny wpływ na zdrowie telewidzów - mówi.
Dieta nie musi być droga
Atutem działań Bosackiej jest ich prostota. Na przykładzie swojej diety pokazuje widzom, że przede wszystkim trzeba uważać na cukier (który napędza apetyt i uzależnia), ale aby osiągnąć oczekiwany efekt nie trzeba stosować wyszukanych środków.
- Jest jedna dieta, która pozwala schudnąć bezpiecznie, skutecznie i zdrowo. Jem pięć posiłków dziennie, z zegarkiem w ręku. Posiłki oparte są na warzywach chudym mięsie i nabiale. Owoce jem tylko do południa. W moim menu jest sporo kasz i ryb. Wszystko, co jem jest lokalne - ogórki kiszone, kasza gryczana, kapusta kiszona. Jeśli kurczak, to tylko zagrodowy. Nie jem modnych nasion chia i jagód goi. Można schudnąć jedząc polskie, tradycyjne produkty. Moja dieta jest zdrowa i tania - chwali się prezenterka.
W domu ambasadora króluje kuchnia polska
Karolina Bosacka twierdzi, że do jej prywatnej kuchni wkradają się nieraz małe eksperymenty.
- Ponieważ w Ottawie jestem ambasadorową, promuję polskie jedzenie. Nakręciłam się na nowoczesną kuchnię polską. Robię na przykład kolorowe pierogi. Barwię je szpinakiem, kurkumą, buraczkami albo kakao. Gotuję dużo zup - uwielbiamy dwukolorowy krem pietruszkowy z białego korzenia i zielonej natki, często jemy też krem z buraków. Pracuję nad własną książką kucharską. Wyjdzie jesienią - mówi.
Jej wizje kulinarne realizują się także na oficjalnych przyjęciach i uroczystych kolacjach w ambasadzie.
- Nie mogę gotować ani odejść od stołu. Mam jednak wpływa na to, co się na nim pojawia. Zawsze są to potrawy polskie (...) U nas są śledzie, pierogi bigos. Podczas uroczystych kolacji serwujemy cztery dania. Na przystawkę często podajemy łódki z wydrążonej cytryny, które faszerujemy śledziem z kawiorem albo łososiem z koperkiem. Wszystko podane jest na lodzie (...) Po przystawce podajemy np. krem z buraków z porto. Nie ma w nim bulionu ani tłuszczu, same pieczone buraki zmiksowane z sokiem pomarańczowym i odrobiną porto. Potem na stół wjeżdża gęś w sosie z miodu pitnego na plackach z kaszy. (...) Na deser sernik z konfiturą z płatków róż.
''Jestem strasznie zwyczajna''
Mimo że jest kobietą bardzo aktywną i oprócz prowadzenia własnego programu telewizyjnego w Polsce, promuje polską kuchnię i tradycje w kanadyjskich mediach, działa w kółkach ambasadorowych, podkreśla, że nie czuje się z tego powodu przesadnie wyjątkowo.
- Jestem strasznie zwyczajna. Nie jestem typem damy. Na początku było mi ciężko funkcjonować w rezydencji ze złotymi lustrami, meblami na wysoki połysk, dziełami sztuki. Dyplomacja kojarzyła mi się z potrzebnym, acz lekko nudnym zajęciem. Potem okazało się, że dystyngowana poza, odpowiedni ubiór i dobre maniery to nie wszystko. Zawsze liczy się człowiek. Poznałam wielu nudziarzy, ale też wielu dyplomatów arcyciekawych Jak w życiu. Zawsze jednak pamięta się tych z charakterem - mówi w "Show".
W jej rezydencji, wbrew temu, co mogłoby się wydawać, nie ma służby.
- Sama zajmuję się domem, sama jeżdżę swoim samochodem. Sama robię zakupy i kupuję kwiaty. Bywa tak, że przywożę syna z przedszkola i pędem biegnę na górę, gdzie przebieram się w ładne rzeczy i otwieram gościom drzwi już jako ambasadorowa - podsumowuje Bosacka.
Zobacz także: tradycyjne polskie dania w nowej odsłonie
UK