"Wiedźmin": Netflix kontra TVP. Jak wypadł złoty smok w nowym serialu?
"Wiedźmin" Netfliksa w pierwszym sezonie czerpie pełnymi garściami z opowiadań Andrzeja Sapkowskiego. W jednym odcinku pojawia się wątek złotego smoka, który w polskim serialu z 2002 r. był symbolem totalnej porażki.
"Granica możliwości" to bodaj jedno z najlepiej pamiętanych opowiadań o wiedźminie Geralcie. To w nim pojawia się postać złotego smoka, z którą wiążę się ciekawy zwrot akcji. Historia ma już swoje lata, ale nie będziemy zdradzać szczegółów tym, którzy dopiero teraz będą ją poznawać w serialu Netfliksa.
Zobacz także: "Wiedźmin": potwornie dobra adaptacja [RECENZJA]
Historia z "Granicy możliwości" pojawiła się szóstym odcinku. Poniżej prezentujemy, jak wypadły najważniejsze postacie kluczowe dla tego opowiadania: złoty smok, Borch Trzy Kawki i towarzyszące mu Zerrikanki. I przypominamy, jak te same postacie wyglądały w serialu TVP z 2002 r.
Scena ze złotym smokiem do dziś jest wykorzystywana jako przykład porażki polskich filmowców, prymitywnego CGI, które już w 2002 r. nie robiło na nikim wrażenia.
Dlaczego wyszło, jak wyszło? Paweł Nurowski, szef ArtPN i reżyser efektów w filmie, w wywiadzie dla "Przeglądu", tak tłumaczył się ze swojej porażki:
- Powiedzmy szczerze, scena ze smokiem była najbardziej nieudana z wszystkich komputerowych efektów w "Wiedźminie". Był to czas nauki zarówno nas jak i ekipy realizującej film. To była pierwsza taka scena w polskim kinie. Dysponowaliśmy kilkudziesięciokrotnie mniejszym budżetem, niż wynoszą kwoty przeznaczane na podobne przedsięwzięcia za oceanem.
Z kolei w wywiadzie dla WP Tech, twórca komputerowo wygenerowanego smoka Janusz Bocian opowiadał:
- (Problemy budżetowe) to akurat nieprawda. Z naszego punktu widzenia nie było tego typu problemów – płacono nam nieźle jak na tamte czasy. Mało tego, ilość efektów w filmie została rozszerzona przez producentów, kiedy zobaczyli pierwsze próby. Byli zadowoleni. Kiedy zobaczyli smoka, z sześciu ujęć do filmu trafiło ostatecznie osiemnaście. Wystarczyło pokazać im, że może się ruszać, a nawet latać.
- Co zabawne, robiłem ostatnio projekt promocyjny dla festiwalu fantastyki „Cytadela”, gdzie też wstawiłem dla zabawy smoka, które stworzyłem w dwa tygodnie. Dla porównania, tego z "Wiedźmina" robiliśmy kilka miesięcy. Z trudem. Jednak procedura pozostała ta sama – zmieniła się technologia, która pozwala robić te efekty szybciej - dodał Bocian.
Warto przypomnieć, że kiedy "Wiedźmin" trafił do polskich kin i na ekrany telewizorów, premierę miał również pierwszy "Władca pierścieni", "Harry Potter" czy "Park Jurajski III".