Wiadomości TVP: "stara dobra szkoła komunistyczna z 1946 roku"

Piotr Osęka, historyk propagandy, obejrzał kilkanaście wydań "Wiadomości" TVP. Mówi nam: "To po prostu czysta propaganda, rodem z PRL. Dobro to rząd PiS, zło - cała opozycja. Niczego się z takich "Wiadomości" nie dowiemy, bo to czysta manipulacja, wbijanie do głowy przekazu dnia."

Wiadomości TVP: "stara dobra szkoła komunistyczna z 1946 roku"
Źródło zdjęć: © WP.PL

13.08.2018 | aktual.: 13.08.2018 17:47

Sebastian Łupak: Dlaczego zaczął Pan ciurkiem oglądać wieczorne „Wiadomości” w TVP?

Dr Piotr Osęka: Chciałem, jako historyk propagandy, zobaczyć, jak pokazywana jest w TVP rocznica powstania warszawskiego.

I jak to wyglądało?

Partia składa wieńce, a naród odpala race. „Wiadomości” zachłystywały się słowami „pamięć”, „naród”, „bohaterstwo” i „poświęcenie”. Nie opowiedziano jednak nic o powstaniu, nie było felietonu historycznego o tym, czym właściwie było powstanie, po co wybuchło. Nie wiadomo było, co właściwie jest upamiętnianie. Wiadomo tylko było, że politycy Zjednoczonej Prawicy coś upamiętniają. No i że odpalamy race, bo pamiętamy.

*Opozycja też pamiętała o powstaniu? Może KOD pamiętał? *

Nie! Pamięć o powstaniu została pokazana jako zdobycz Zjednoczonej Prawicy. O powstaniu pamiętają obywatele pod światłym przewodnictwem rządu PiS, który pamięta najbardziej. Kombatanci mieli do powiedzenia góra jedno, dwa zdania. Liczyło się już więc nie samo powstanie, a właśnie pamięć PiS o powstaniu.

Co jeszcze pan zauważył?

Przy okazji powstania zacząłem oglądać cały serwis „Wiadomości”. I okazało się, że to nie są luźne materiały informacyjne. One do siebie nawiązują i tworzą jedną, spójną całość. Dotychczas zawsze tak było, że te serwisy informacyjne trzymały się pewnych reguł, pewnego kanonu. Ale teraz to już nawet nie są stronnicze wiadomości. Tu nie ma nawet próby budowania pozorów, że to jest obiektywy serwis informacyjny. Powstaje z tego raczej propagandowa telenowela.

Telenowela o czym?

To jest czarno – biała opowieść o siłach zła i siłach dobra. Siły dobra są reprezentowane przez rząd PiS, który troszczy się o potrzeby Polaków; a siły zła to jest opozycja, która Polaków nienawidzi i chce im odebrać zdobycze socjalne, które im zapewnia rząd. I na koniec pojawia się u widza sensowne pytanie: dlaczego ci ludzie z opozycji jeszcze są na wolności, skoro to tacy zdrajcy?

To jest jakoś podobne do propagandy PRL?

Tak samo opowiadano w 1946 roku o kampanii wyborczej PSL i Stanisława Mikołajczyka. Niby to było legalne stronnictwo, ale jednocześnie każdym słowem pokazywano, że to są zdrajcy, wrogowie demokracji, wrogowie ludu i nie ma dla nich miejsca w PRL. Teraz jest ta sama opowieść: dla opozycji nie ma miejsca w nowej Polsce PiS, bo opozycja tylko niszczy, a rząd odnosi sukcesy. Są więc tylko dwa wątki: wątek nikczemnych sił zła i wątek osiągnięć sił dobra. Kiedyś Polska to był socjalizm i PZPR. Teraz mamy powrót do tego samego sposobu myślenia: prawda i racja są z definicji po naszej stronie, po stronie PiS, więc jeśli bronimy rządu, to bronimy prawdy. Tylko my jesteśmy patriotami.

Jak ten przekaz wygląda w praktyce?

Gospodarka pędzi, co nie podoba się to Rafałowi Trzaskowskiemu z PO, czym z kolei zdegustowany jest Patryk Jaki z prawicy. Następna informacja jest o tym, że dzięki gospodarności i zaradności premiera Morawieckiego będzie nowa inwestycja, a anonimowy Malinowski mówi, że żyje mu się teraz świetnie. Ale przecież nie zawsze tak było. I tu pojawia się opowieść o tym, że PO pozwalała kraść pieniądze z VAT. A dlaczego PO nie walczyła z patologiami? Bo sędziowie byli z postkomunistycznego rozdania. Ale teraz już nie będą, bo reforma sądownictwa PiS uzdrowi sądownictwo, z czego, oczywiście, cieszy się zwykły Kowalski. Ale to jest w niesmak PO, która idzie na skargę do Niemców. Tych samych Niemców, którzy 70. lat temu strzelali do nas w czasie powstania! I tak dookoła ta opowieść się kręci. Nie ma czystej, neutralnej informacji. Już po pierwszym zdaniu wiemy, że materiał będzie albo o najlepszym rządzie w historii Polski, albo o najbardziej podłych zdrajcach z opozycji.

Obraz
© Forum | Ireneusz Sobieszczuk

To jest prosty świat dobra i zła. Nie ma w nich chyba miejsca na wątpliwości i przestrzeń do własnej interpretacji? Po jednej stronie stoi rząd PiS, po drugiej ZOMO i SB?

To jest świat pozbawiony chaosu i przypadkowości. To jest uporządkowane i zaplanowane starcie dwóch obozów: białego i czarnego. Wszystko, co dobre, dzieje się w Polsce dzięki Zjednoczonej Prawicy, dzięki ich trosce o dobro obywateli; a wszystko, co dzieje się po drugiej stronie, jest wynikiem knowań obozu sił zła. To jest nie tylko opozycja w kraju, ale też zła Unia Europejska, która działa pod dyktando Niemiec, którzy są spadkobiercami tych Niemców, co nas mordowali, a teraz nie chcą zapłacić nam za to odszkodowań. To są różne głowy tej samej bestii. Jedną głową jest PO, inną Angela Merkel, a jeszcze inną jest Soros, który chce nam tu ściągnąć uchodźców, czemu przyklaskuje PO, która chce wspólnie z lewakami z Europy wykorzenić tradycyjne wartości, takiej jak małżeństwo kobiety i mężczyzny, bo Rafał Trzaskowski chodzi na parady gejów. Zło się więc ze sobą łączy. To nie są jakieś przypadkowe, chaotyczne elementy.

Jak to jest podobne do propagandy PRL?

Kiedyś walczyliśmy o ustanowienie w Polsce komunizmu, czemu przeciwstawiały się imperialne siły amerykańskie i niemieckie oraz izraelscy syjoniści. Teraz jest walka o tradycyjne polskie wartości, przeciwko czemu walczy zepsuty, lewacki świat: PO, KOD, UE, geje, Soros, uchodźcy.

Ta propaganda jest dobrze zrobiona? Działa?

Ona jest przede wszystkim nudna i przewidywalna. Komunistyczna propaganda też była nudna. Opowieść o sukcesach rządu jest siłą rzeczy nudna, bo to, że jest dobrze i będzie coraz lepiej, to nie jest informacja newsowa. W Chinach jest pomór świń, ale u nas go nie będzie, bo wicepremier Gowin zarządził otwarcie ośrodka badawczego, który się będzie zajmował zapobieganiem pomorowi. Kiedyś odczytywano po prostu komunikaty o posiedzeniu Biura Politycznego. I te słowa nie niosły wtedy ze sobą żadnego przekazu, żadnego komunikatu. Wszystko wtedy było „w głębokiej trosce”, a biuro polityczne „z troską pochyliło się nad problemami zwykłych obywateli”. Teraz takie zbitki też są. Jedna z nich to „prospołeczny program rządu Zjednoczonej Prawicy”. To jest jak prefabrykat zbudowany z klocków. Takimi prefabrykatami się żongluje. Nie ma miejsca na wątpliwości. Eksperci chwalą tych, których trzeba pochwalić. Nie ma mowy o dwugłosie.

To jednolity słowotok, taka mantra?

Tak: jedno zdanie, jedna fraza, jeden obraz są powtarzane pięć razy! Trzeba to pokazywać wciąż i wciąż. To jest jak wbijanie czegoś ludziom do głowy. Nie chodzi o to, żeby widz się czegoś dowiedział. Dany komunikat ma po prostu trafić do umysłu. Nawet jak widz się zagada, odwróci czy pójdzie zrobić herbatę, to jak wróci, to znów ten przekaz dnia mu się powtórzy. Nie można tego przegapić! Jak jest opowieść o sędziach, to jest jedna scena na ul. Wiejskiej, gdzie sędzia Gersdorf idzie z Petru i Schetyną chodnikiem. To trwa kilka sekund i nic tam się nie dzieje. Ale pokazuje się to w nieskończoność, jako świadectwo, że oni właśnie zostali przyłapani na podpisaniu tajnego paktu o zniszczeniu ojczyzny. Ta scena pojawia się kilkanaście razy. Jak człowiek zamknie oczy i usłyszy „sędziowie”, to już widzi ten chodnik na Wiejskiej.

PiS mówi: oni mają TVN i "Wyborczą", to my mamy TVP. Jest równowaga…

Po pierwsze, dla symetrii to można porównywać TVN z Telewizją Republika czy Telewizją Trwam, a nie z TVP, bo TVP to bowiem stacja publiczna i to nakłada na nią inne obowiązki. To jest serwis robiony za pieniądze podatników, za pieniądze wspólne, który w założeniu powinien dostarczać wzorów obiektywności i rzetelności. To powinien być suchy, rzeczowy raport. Oni powinni być wzorcem jak BBC. A tymczasem TVP przebija wszystkich. A przecież zadaniem TVP nie powinna być obrona rządu i słupków procentowych rządzącej koalicji.

Czy to jest niebezpieczne?

Propaganda komunistyczna była elementem większej całości. Po pierwsze propaganda była zmonopolizowana, czego pilnowała cenzura. Do tego była tajna policja, która pilnowała ludzi, wsadzała ich do więzień. Teraz tych pozostałych elementów nie ma, więc moim zdaniem to nie ma szansy być skuteczne. To jest zbyt nachalne i łopatologiczne. To zraża widzów, co widać po spadającej oglądalności „Wiadomości”. Wiara w to, że jak się trzyma TVP, to się wygra wybory, jest złudna.

Pana rada: oglądać „Wiadomości” czy nie?

Niewiele można się z nich dowiedzieć. Nie jest celem „Wiadomości” podawanie wiadomości, bo trzeba cały czas upewniać się, że do widza dotrze przekaz dnia. To nie są więc informacje, ale rytuał medialny, który ma służyć zwolennikom PiS w utwierdzeniu się, że dokonali słusznego wyboru i wszystko zmierza w dobrą stronę. To jest taki rytuał tożsamościowy, który wyborcom PiS daje poczucie bezpieczeństwa. Ale jeśli ktoś chce się czegoś dowiedzieć, to niczego się z „Wiadomości” nie dowie.

Za PO tak nie było?

Akurat PO miała najsłabszą kontrolę nad TVP. Szefem „Wiadomości” za czasów Platformy był Jacek Karnowski z prawicy. To trochę tak, jakby dziś ich szefem miał być Tomasz Lis. To jest przecież nie do pomyślenia. Rząd PO nie miał jednak takich rewolucyjnych ambicji, jak PiS, który chce zmienić Polskę i Polaków. A rządy, które są rewolucyjne, są do siebie podobne. Dlatego PiS wpada w stare koleiny i wraca do komunistycznej kultury politycznej.

_Dr hab. Piotr Osęka - historyk propagandy XX wieku, pracownik naukowy Zakładu Najnowszej Historii Politycznej PAN. Publicysta "Gazety Wyborczej" i "Newsweeka Polska". _

Obraz
© WP.PL

Więcej z raportu Piotra Osęki o "Wiadomościach" TVP:

"Wiadomości” przestały być tylko relacją o wydarzeniach minionej doby – choćby pokrętna i zmanipulowaną. Bieżąca polityka staje się pretekstem do codziennego recytowania PiSowskiego katechizmu. Czy oglądamy materiał o reformie sądów, kampanii samorządowej czy o wynikach makroekonomicznych, dostajemy wciąż te same obrazy i te same zdania. Zamiast pogrupowanego wyboru informacji - jednolity słowotok, złożonych z peanów na część władzy i złorzeczeń pod adresem jej przeciwników.
„Rząd Zjednocznej Prawicy jest pierwszym gabinetem po 1989 r., który tak wiele miliardów wydaje na programy prospołeczne” – chwali głos zza kadru. Za to opozycja „nie ma nic konstruktywnego do zaproponowania Polakom” (tu nieoceniony prof. Kik), więc w bezsilnej złości sypie piach w tryby dobrej zmiany. „Uczniowie Leszka Balcerowicza robią, co mogą żeby zdyskredytować reformy wprowadzane przez rząd Zjednoczonej Prawicy”, a w tej kreciej robocie wydajnie wspierają ich „uszczuplający polską suwerenność” sędziowie Sądu Najwyższego.
PiS buduje nowe mieszkania dla niezamożnych Polaków, za co wdzięczne mu są pani Wioletta z Białej Podlaskiej i pani Sylwia, kosmetyczka z Łodzi. Za nic ma jego wysiłki tylko Rafał Trzaskowski, któremu „spadła maska” i dla którego „walka z rządem jest ważniejsza od rozwoju kraju”. Na szczęście Patryk Jaki, zdegustowany postawą kontrkandydata, „rozpoczął bezpośrednie spotkania z mieszkańcami Warszawy”.
I tak w koło Macieju. Tu sukcesy rządu Zjednoczonej Prawicy, a tu knucie totalnej opozycji; sukcesy – knucie, knucie – sukcesy. Premier i prezydent oddają hołd mieszkańcom Warszawy zamordowanym przez Niemców – tych samych Niemców, u których dziś szuka wsparcia Małgorzata Gersdorf, „zachęcając do ingerowania w wewnętrzne sprawy Polski”. Polski, która może poszczycić się „świetnymi danymi gospodarczymi za sprawą szybko rosnących inwestycji”. Tu grymas obrzydzenia schodzi z dziennikarskich ust, zastąpiony przez entuzjazm, z jakim sławiono niegdyś rezultaty Planu Sześcioletniego.
„Gospodarka rośnie jeszcze szybciej niż zakładali ekonomiści” – nie posiada się z radości Danuta Holecka. Polska pędzi do przodu niczym kolarze Tour de Pologne, których właśnie odwiedził premier. „Podoba mi się w kolarstwie, że to jest gra drużynowa. Trochę tak, jak w gospodarce” – wyznaje rozpromieniony Morawiecki. Nie zawsze tak było. Wszyscy pamiętamy nędzę trawiącą państwo przed 2015, kiedy to „za czasów koalicji PO-PSL” miliardy złotych z podatku VAT zostały ukradzione przez oszustów. Oszustów, którym bezkarność zapewnili „sędziowie z komunistycznym rodowodem”. Sędziowie ci odznaczają się tym, że wydają „błędne wyroki”, prowadzą po pijanemu, a ostatnio „zwolnili z aresztu Arkadiusza Ł., pomysłodawcę oszustwa »na wnuczka«” i wypuścili na wolność „gwałciciela, który od razu znowu zgwałcił”.
„Środowisko sędziowskie” nie działa oczywiście w pojedynkę. W każdym (!) wydaniu Wiadomości zobaczymy co najmniej raz to samo kilkusekundowe ujęcie, na którym Gersdorf i Rzepliński idą obok Schetyny. To sojusz niecnych intencji. Sędziowie chcą zachowania nienależnych przywilejów i apanaży, a „totalna opozycja” pragnie „cofnąć sztandarowe reformy wprowadzone przez rząd Zjednoczonej Prawicy”. Reformy, dzięki którym „Polakom żyje się znacznie lepiej”.
Narracja „Wiadomości” jest monolitem. Ani jedno słowo, ani jeden komentarz nie mogą wyłamać się z szeregu i naruszyć spójności przekazu. W gruncie rzeczy walka toczy się to, by widzowie zrozumieli, że w Polsce przyszłości dla przeciwników PiS nie będzie miejsca".
Źródło: FB Piotra Osęki

Źródło artykułu:WP Teleshow
danuta holeckatvpwiadomości tvp
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1678)