"Wiadomości" nie wytrzymały. Po jednym dniu zaczęła się jatka

Jeden dzień spokoju, a potem znów ruszyła propagandowa maszyna, personalne ataki, paranoiczne teorie - ekipa "Wiadomości" wyraźnie nie podporządkowała się zapowiedziom Mateusza Matyszkowicza, nowego prezesa TVP.

W "Wiadomościach" miało być więcej kultury: dosłownie i w przenośni
W "Wiadomościach" miało być więcej kultury: dosłownie i w przenośni
Źródło zdjęć: © TVP VOD
Przemek Gulda

W pierwszych dniach zasiadania w fotelu prezesa TVP Mateusz Matyszkowicz zapowiedział zmiany w sposobie relacjonowania najważniejszych wydarzeń w Polsce i na świecie. Miało być więcej kultury - dosłownie i w przenośni. Oglądaliśmy "Wiadomości" przez kilka pierwszych dni po tej zapowiedzi prezesa, żeby sprawdzić, co z niej wynikło. Oto efekty.

Zmiany, zmiany, zmiany

W czwartkowym wydaniu "Wiadomości" można było zauważyć zmiany. Może nie radykalne, ale widoczne: przesunięcie akcentów i rezygnację z najbardziej topornych narzędzi na rzecz środków nieco bardziej wyrafinowanych. Ale nie trwało to długo - tak jakby ekipa "Wiadomości" z trudem powstrzymywała swoje dawne zapędy i podawała informacje w sposób bardziej zdystansowany. Już w piątek było widać, jakie to trudne dla pracowników tej redakcji. Wyraźnie nie mogli się dłużej powstrzymywać i znów zaczynała się jatka, jak za dawnych "dobrych" czasów prezesury Jacka Kurskiego.

Wyraźny efekt przyniosła zapowiedź Matyszkiewicza, że na antenie pojawiać się ma więcej wiadomości zagranicznych. Tu w sukurs ekipie "Wiadomości" przyszedł świat, gdzie znienacka zaczęły się dziać rzeczy dziejowe: śmierć królowej brytyjskiej i kontrofensywa armii ukraińskiej. Te wydarzenia wypełniły dużą część weekendowych wydań najważniejszego programu informacyjnego TVP i relacjonowane były bez wielkiego ideologicznego zacietrzewienia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zapowiedź włączenia bloku informacji kulturalnych do "Wiadomości" okazała się obietnicą pustą - owszem, kultura czasem się pojawiała, ale głównie w kontekście politycznym. Przy okazji: to żywy dowód, jak marginalna - w sensie ilościowym i artystycznym - jest kultura prawicowa, którą władza może się pochwalić w "Wiadomościach".

Rząd nieustannie pomaga

Ważnym elementem "Wiadomości" pozostało gloryfikowanie osiągnięć rządu w każdej sferze, zwłaszcza w kwestiach socjalnych i pomocowych. W czwartek głównym modułem programu był pakiet wiadomości ekonomicznych, dla którego punktem wyjścia była podwyżka stóp procentowych. Za wszelką cenę starano się ukryć fakt, że będzie ona miała bolesne skutki dla wielu Polaków, naświetlając przede wszystkim działania pomocowe rządu: wakacje kredytowe, tarcze, 14. emerytury, dopłaty do opału. Zaskakująco, okazało się, że to także okazja, żeby… dopiec Unii Europejskiej. Bo ona "się spóźniła" z podwyższeniem stóp i robi to dopiero teraz.

W niedzielę, przy okazji odbywających się w całej Polsce dożynek, "Wiadomości" postanowiły powalczyć o wiejski elektorat. W materiale na ten temat ujęcia z targów rolnych i pokazów tradycyjnych wiejskich potraw, przeplatane były fragmentami przemówień polityków PiS - przede wszystkim takimi, w których przypominali korzystne dla wsi świadczenia socjalne, dopłaty, programy wsparcia zakupu materiałów i urządzeń.

Niemcy - nasz największy wróg

Duża część "Wiadomości" służy ostremu podbijaniu nastrojów antyniemieckich. W czwartek wyemitowano iście "przerażający" materiał o tym, że Niemcy chcą przejąć Unię Europejską i przerobić ją na swoją modłę. Miałoby to być "superpaństwo" europejskie pod niemieckim przewodnictwem, a jego gospodarka ma się oprzeć na współpracy z Rosją "nawet kosztem niezależności Ukrainy". Przy okazji dostało się Francji, która ma według ekipy "Wiadomości" sekundować niemieckim zapędom.

W jednym z wydań "Wiadomości" sporo się mówiło o kulturze wysokiej
W jednym z wydań "Wiadomości" sporo się mówiło o kulturze wysokiej© TVP VOD

Kolejnymi ciosami w Niemcy były duże materiały historyczne: o obronie Poczty Polskiej w Gdańsku i obozie dla dzieci w Łodzi. Ale w tym pierwszym mowa była bynajmniej nie o pocztowcach, ale o niemieckich sędziach, którzy po wojnie robili kariery mimo nazistowskiej przeszłości. Można było odnieść wrażenie, że autorzy wręcz żałują, że prawnicy już nie żyją i nie można za ich powojenną sielankę obwinić dzisiejszych Niemiec. Swoją drogą, materiał o Poczcie Polskiej nagle skręcił w zaskakującym kierunku i zakończył się apoteozą Polaków ratujących Żydów.

Opozycja nie chce reparacji

Przy okazji materiałów o historii dostało się także dzisiejszej opozycji, która "powiela zdanie Berlina na temat reparacji". Piątkowy materiał na ten temat zaczął się od montażu wypowiedzi polityków Platformy, w których mówili o bezzasadności żądań PiS wobec Niemiec. Ale potem wyobraźnia ekipy "Wiadomości" pomknęła w typową stronę: było o wszystkich proniemieckich gestach PO z ostatnich lat, było o braku protestów wobec "inwestycji zagrażających polskiemu bezpieczeństwu", aż wreszcie dziennikarze śledczy TVP wyciągnęli działa największego kalibru: przedstawili koncepcję, że sprzyjanie Niemcom bierze się w PO stąd, że jej poprzednik, Kongres Liberalno-Demokratyczny był… finansowany przez Niemcy.

Do walki z opozycją wystawiony został zawodnik wagi ciężkiej Patryk Jaki, który mówił o tym, że "PO to spółka-córka niemiecka w naszym kraju, natomiast Donald Tusk jest niemieckim słupem do osadzenia na fotelu premiera". Przy okazji udało się też spotwarzyć Wandę Traczyk-Stawską, bohaterkę powstania warszawskiego, szczególnie nielubianą w partii rządzącej za antypisowskie wypowiedzi. Jej także zarzucono proniemieckość, a nawet relatywizowanie niemieckich win z czasów wojny.

Te same argumenty, te same archiwalne zdjęcia, te same wypowiedzi powtórzono w sobotę. Wtedy pojawiła się jeszcze jedna absurdalna sugestia: że opozycja nie chce atakować Niemców, bo te obiecały jej pomoc w odzyskaniu władzy w Polsce. Jak niby miałoby to się stać? Tego już niestety w "Wiadomościach" nie wyjaśniono.

Tusk już nie "fur Deutschland" ale raczej "dlia Rassiji"

Tylko przez moment można było odnieść wrażenie, że w "Wiadomościach" skończyła się nagonka na Donalda Tuska. Tylko przez moment zniknął z anteny i przestał być winny wszystkiemu, co złe. Ale już pod koniec tygodnia kaganiec, który nałożyła sobie ekipa "Wiadomości" po przemówieniu nowego prezesa TVP, wyraźnie przestał działać i znów można było zobaczyć Tuska ściskającego się z Putinem.

W niedzielę atak na niego wciąż trwał. Tym razem pretekstem był wywiad, którego "Gazecie Wyborczej" udzielił gen. Piotr Pytel, szef kontrwywiadu wojskowego w czasach rządów PO. Wojskowy zarzucał rządowi PiS współpracę z Rosją. W odpowiedzi "Wiadomości" pokazały jego zdjęcie w... pamiątkowej czapce z rosyjskiego okrętu "Aurora". A potem znów zaserwowały obszerny zestaw materiałów pokazujących Tuska spotykającego się z Putinem, m.in. słynne zdjęcia z sopockiego mola, przypominane swego czasu bardzo często w kontekście katastrofy smoleńskiej. Były także fragmenty jego wypowiedzi sprzed lat, m.in. tej o "ważnych kontraktach z Rosją" i braku konieczności kupowania gazu w Norwegii.

Kultura? Nie ma o czym mówić

Miała być kultura? Owszem, była. Ale czwartkowy materiał, który dotyczył nowej dyrektorki Teatru Dramatycznego Moniki Strzępki, skupiony był nie na jej propozycjach programowych, ale na "profanacji", do której doszło podczas uroczystego przejęcia przez nią teatru. Chodziło o happening, w którym wykorzystana była rzeźba złotej waginy. Najpierw został określony jako "obraza uczyć religijnych milionów Polaków", a potem się zaczęło.

W zawrotnym montażu pokazano wszystkie "obrazy uczuć" z ostatnich lat: parady równości, performance, artystyczne prowokacje. Komentator pomstował na "kryzys wartości, który ma miejsce na całym świecie", a "wybitny" krytyk kultury Jacek Karnowski groził "radykalną lewicą", przejmującą kolejne instytucje kultury i dążącą do rewolucji.

Był też materiał z festiwalu filmowego w Wenecji. Osobliwe udało się w nim nie wspomnieć o żadnym filmie - pewnie dlatego, że kinematografię też mogła przejąć "radykalna lewica". Autorzy tej części "Wiadomości" woleli skupić się na bezpiecznym temacie wsparcia Ukrainy przez środowisko filmowe. Dopiero dwa dni później, już po rozdaniu nagród, w kolejnym materiale pojawiły się tytuły kilku festiwalowych filmów, w tym polskiego "Chleba i soli", który zdobył w Wenecji ważną nagrodę.

Wybrane dla Ciebie