"Westworld 3" sprawdza, czy jest życie poza parkiem rozrywki. Recenzja bez spoilerów

Trzecia odsłona serialu "Westworld" przynosi spore zmiany, ale czy są to zmiany nie do poznania? A przede wszystkim, czy wyszły one produkcji HBO na dobre? Oceniamy pierwsze odcinki 3. sezonu. Bez spoilerów.

"Westworld 3" sprawdza, czy jest życie poza parkiem rozrywki. Recenzja bez spoilerów
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

W serialu "Westworld" najpierw poznaliśmy sztuczny świat stylizowany na Dziki Zachód i szybko się nim zachwyciliśmy. Całkiem słusznie, bo było czym. "Westworld" robił wrażenie nie tylko przerastającym zwykłą telewizję rozmachem, ale również złożoną, wciągającą fabułą. Potem jednak coś się w tej układance zepsuło i nawet zwiększenie liczby atrakcji o kolejne, futurystyczne parki rozrywki niewiele dało. Historia, która wcześniej intrygowała, stała się w wielu aspektach irytująca. Potrzeba jej było zmian.

I zmiany rzeczywiście nadeszły, choć trzeba było na nie trochę poczekać. Od finału 2. sezonu minęły prawie 2 lata, w trakcie których serialowy świat nie tylko nie stał w miejscu, ale też zdążył o superprodukcji HBO nieco zapomnieć. Przesadą byłoby powiedzieć, że na powrót "Westworld" nikt nie czekał, ale dawny entuzjazm zdecydowanie przygasł i choć widowiskowy zwiastun nieco go ożywił, wciąż zerkałem w stronę 3. sezonu z nieufnością.

"Westworld 3" - co się zmieniło w serialu?

Po obejrzeniu 4 nowych odcinków (czyli dokładnie połowy krótszego niż zwykle sezonu), jestem wprawdzie mądrzejszy o kilka kwestii, ale czy w 100 proc. zadowolony? Wciąż mam co do tego wątpliwości, jednak wypada oddać Jonathanowi Nolanowi i Lisie Joy sprawiedliwość. Nie wiem, czy para twórców serialu wzięła pod uwagę opinie widzów na temat poprzedniego sezonu, lecz nie da się ukryć, że udało się osiągnąć istotny cel: nowy "Westworld" jest znacznie bardziej przystępny niż do tej pory.

Co to w praktyce oznacza? Przede wszystkim – koniec ze skakaniem po liniach czasowych. Może nie całkowity koniec, bo kilka retrospekcji się trafia, ale umiejscowienie ich w serialowej chronologii nie stanowi żadnego problemu. Tyle wystarcza, by cały "Westworld" od razu stał się bardziej przyjazny widzowi, nie tracąc przy tym wiele ze wpisanej w swoje DNA enigmatyczności. Bo ta jak najbardziej pozostała na miejscu, nie będąc na szczęście główną "atrakcją".

"Westworld 3" - nowa rzeczywistość

Do miana takiej w 3. sezonie urasta bezdyskusyjnie zmiana krajobrazu. Zmiana na tyle znacząca, że nie bez przyczyny na długo przed premierą pojawiały się pytania o to, czy będziemy mieć do czynienia z rebootem serialu.

Obraz
© Materiały prasowe

W końcu po dwóch sezonach spędzonych na niezwykłym, ale jednak Dzikim Zachodzie, przenosin do "prawdziwego" świata nie można potraktować jak zwykłego fabularnego kroku naprzód. Nie w serialu, który nazwę futurystycznego parku ma nawet w tytule. Nieważne więc, jak mocno próbowaliby nas twórcy przekonać, że od początku chodziło im tylko o "ideę Zachodu" – zmiana o takiej skali musi stać się głównym punktem programu. Tym bardziej, że poprzednia formuła zwyczajnie się już wyczerpała.

A co z treścią? Jak już wspomniałem, jest ona znacznie bardziej czytelna, choć gdy akcja rozpoczyna się zaraz po wydarzeniach z zeszłego sezonu, trudno na pierwszy rzut oka rozpoznać w niej ten sam serial. Ba, zmiany są nawet przydatne, bo pomagają sobie pewne sprawy uporządkować. Nie musicie się więc obawiać, że nic z tego nie zrozumiecie albo niewiele pamiętacie – wszystko dość szybko składa się w spójną całość.

Fabuła nowego sezonu "Westworld"

Podążając za wydarzeniami z poprzedniego sezonu i masakrą, jaką urządziła gościom parku Dolores (Evan Rachel Wood)
, trafiamy wraz z nią i Bernardem (Jeffrey Wright)
do świata przyszłości. Prawdziwego, choć pełnego futurystycznej technologii, świata do którego ona zdołała przeniknąć, mając za cel po części osobistą zemstę, a po części ustanowienie hostów dominującym gatunkiem. Na to przynajmniej wygląda, choć sam fakt, że wzięła ze sobą Bernarda, który pod wieloma względami stanowi jej przeciwieństwo, wskazuje na to, że motywacje bohaterki są bardziej złożone niż "zwykły" bunt maszyn.

Obraz
© Materiały prasowe

Z czasem sprawy komplikują się jeszcze bardziej, bo w grę zaczyna wchodzić coraz więcej zmiennych. Najważniejszym z nich jest nowy bohater, Caleb (Aaron Paul)
, weteran wojenny zmagający się z demonami przeszłości i trudami życia w rządzonym przez algorytmy świecie. Postać to dość ciekawa i bez dwóch zdań wyróżniająca się na tle innych bohaterów. Rola ta została wprost stworzona dla aktora, który może nigdy nie wyjdzie z cienia Jessego Pinkmana z "Breaking Bad", jednak nie sprawia wrażenia, by mu to przeszkadzało.

Na to, że Caleb stworzy z Dolores duet choć w połowie tak pamiętny, jak Jesse z Waltem, nie postawiłbym jednak dużych pieniędzy. A to dlatego, że im dalej w las, tym bardziej zanika w nowym sezonie "Westworld" efekt świeżości, zastępowany przez już nie tak oryginalne sztuczki twórców i emocjonalny dystans. Być może wykazałem się naiwnością, licząc, że coś w tej kwestii ulegnie zmianie, ale rzeczywiście miałem na to nadzieję.

"Westworld 3" - hit czy kit?

Trzeba jednak przyznać, że na nudę narzekać mimo wszystko nie mamy prawa. Twórcy zadbali bowiem o liczne atrakcje, stawiając przy tym na ich różnorodność. W jednej chwili możemy więc zapoznawać się z kryminalnym podziemiem w Los Angeles przyszłości, by niedługo potem zgłębiać tajemnice korporacyjnych intryg. Będziemy towarzyszyć Maeve (Thandie Newton), która nadal stara się odnaleźć córkę. Poznamy też kilku nowych graczy na czele z tajemniczym i mającym ukryte motywy Serakiem (Vincent Cassel)
oraz spotkamy kilku starych znajomych, bo jak dobrze wiecie, śmierć w "Westworld" bywa względna.

Obraz
© Materiały prasowe

Oprócz odkrywania cudów nowego świata, zdarzy nam się też trafić w bardziej historyczne okoliczności, a nawet uczestniczyć w przyjęciu rodem z "Oczu szeroko zamkniętych". Oprócz tego nieco mimochodem poznamy rozwiązanie jednej z serialowych tajemnic, pomysłowe cameo zaliczy duet znany z innego hitu HBO. Oczywiście będziemy też mieli niejedną okazję, by trochę pogłówkować.

Bo przecież "Westworld" nie byłby "Westworldem", gdyby wszystko szło zbyt gładko, prawda? Bądźcie zatem gotowi, by stale zastanawiać się, co i kogo właściwie widzieliście, czy to host, a może jednak człowiek? Ot, taki już urok tego serialu i nawet rewolucja w scenografii tego nie zmieni. Fanowskie teorie trzeba przecież karmić – podstaw, na których wyrosną zupełnie nowe, nie brakuje od samego początku 3. sezonu.

Choć w serialu pada stwierdzenie, że "nic nie ma znaczenia, bo nic nie jest prawdziwe", mimo wszystko chciałbym odnaleźć w serialu odrobinę prawdziwego życia i emocji. I tę odrobinę znajdowałem, czy to w Calebie, czy w intrygującej relacji Dolores i Bernarda, czy niespodziewanie w Charlotte Hale (Tessa Thompson) albo raczej wyglądającym jak ona hoście.

Czy jednak ta odrobina wystarczy, aby 3. sezon "Westworld" nie był kolejną, piękną z zewnątrz, ale straszącą pustką w środku, skorupą? Za wcześnie, by na to odpowiedzieć, bo nie wiadomo w jakim kierunku podąży ta historia. Na razie wystarczy wam informacja, że "Westworld" wrócił w dobrej formie, wcale się przy tym aż tak nie zmieniając, a jeśli już, to raczej na lepsze.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)