Wesołych Świąt popkulturo, czyli kto odpowiada w Boże Narodzenie za nasze dobre samopoczucie
[GALERIA]
Boże Narodzenie już dawno przestało być wyłącznie jednym z najważniejszych świąt kościelnych. Spece od marketingu od kilku dekad robią wszystko, by w tym okresie jak najwięcej osób uległo pokusom, zostawiając w sklepach setki milionów złotych. Nie od dziś wiadomo, że nic tak nie uprzyjemnia przygotowań do świąt i stania w gigantycznych kolejkach, jak znane, lubiane i rokrocznie powielane symbole. Jednak mało kto wie, że obecny wizerunek Św. Mikołaja to zasługa Coca-Coli, Rudolf czerwononosy to reklamowa bajka, a skrzydełka KFC mogą być jedną z wigilijnych potraw. Sprawdźcie, jak Boże Narodzenie jest bardzo POP.
Krótka historia o tym, jak Coca-Cola zmieniła święta
Dziś nikt chyba nikt nie wyobraża sobie świąt bez wizerunku sympatycznego brodacza w czerwonym płaszczu. Choć wydawałoby się, że Św. Mikołaj od zawsze był symbolem Bożego Narodzenia, to warto cofnąć się na chwilę do 1931 r. To właśnie wtedy koncern Coca-Cola wykorzystał po raz pierwszy obecny wizerunek Mikołaja do reklamy najbardziej kultowego napoju w historii. Postać jowialnego staruszka stworzył amerykański ilustrator, Huddon Sundblom. Warto dodać, że artysta wzorował się na postaci swojego sąsiada i przyjaciela, Lou Prentissa. Po jego śmierci Sunndblom wykorzystał swój wizerunek, dodając sobie bokobrody, których w rzeczywistości nie miał. Co ciekawe rysownik, pracując dla Coca-Coli, stworzył na potrzeby świątecznych kampanii ponad 40 obrazów olejnych, na których oglądaliśmy różne wcielenia Św. Mikołaja.
Najsłynniejszy czerwony nos
"Rudolf czerwononosy to renifer każdy wie…", tak zaczyna się refren jednej z najbardziej znanych świątecznych piosenek. Jego bohaterem jest sympatyczny renifer, wierny kompan Św. Mikołaja, który z dumą prowadzi sanie z prezentami. To kolejny symbol świąt, który na stałe zapisał się w popkulturze i podobnie jak w przypadku Coca-Coli zawdzięczamy go reklamie. Pierwszą opowieść o Rudolfie napisał w 1939 r. Robert L. May dla sieci sklepów Montgomery Ward. Została ona opublikowana w formie książkowej i była rozdawana dzieciom, które odwiedziły sklepy w okresie świątecznym. Ku radości twórcy i właścicieli sklepu bajka zyskała ogromną popularność. Tylko w pierwszych 7 latach od daty premiery rozpowszechniono ponad 6 mln egzemplarzy. Dziś renifer z czerwonym nosem jest równorzędnym symbolem Bożego Narodzenia, tak jak jego "szef" Św. Mikołaj.
Muzyczny szał
Polskie kolędy i pastorałki są najpiękniejsze na świecie. Każdy Polak to wie. Jednak kiedy przychodzi do śpiewania, to większą popularnością cieszą się popowe hity z lat 80. Chyba większość dzisiejszych 30-latków, będąc małymi dziećmi, uczyło się języka angielskiego, śpiewając refren "last kristmas aj gejw ju maj hart". To właśnie wielki przebój zespołu Wham, czyli "Last Christmas", jest dziś jednym z muzycznych symboli Bożego Narodzenia. Według serwisu hrs.com, tylko w samym serwisie YouTube, klip (opublikowany 8 lat temu - przyp. red.) został wyświetlony ponad 277 mln razy. Co ciekawe piosenka Mariah Carey "All I want for Christmas is You" została, w tym samym czasie, wyświetlona 318 mln razy.
Czerwone Gitary, czyli jak Seweryn Krajewski został polskim Georgem Michaelem
Jednak Polacy nie mają powodu do wstydu. Również my mamy swój świąteczny evergreen. Chodzi oczywiście o piosenkę Czerwonych Gitar "Dzień jeden w roku". Śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że jest ona największym światecznym hitem w naszym kraju. Piosenka miała swoją premierę w 1976 r. i pochodzi z płyty o tym samym tytule. Autorem prostej melodii jest Seweryn Krajewski, zaś za słynny refren "jest taki dzień, taki piękny choć grudniowy" odpowiada Krzysztof Dzikowski. Wybitny tekściarz, któremu Czerwone Gitary zawdzięczają inne znane hity, takie jak np. "Anna Maria", "Ciągle pada".
Święta w krzywym zwierciadle
Od kilku lat w Polsce ogromną popularnością cieszy się seria filmów "Listy do M", nie wspomnę już o fenomenie "Kevina". Jednak jeszcze kilkanaście lat temu najedzone pierogami i śledziami rodziny zasiadały na kanapie i spędzały godziny przed telewizorem. Jednym z absolutnych "must have" lat 90. była komedia "W krzywym zwierciadle: Witaj Święty Mikołaju". Oglądamy w nim perypetię Clarka Griswolda (w tej roli Chevy Chase), który chce zorganizować idealne Boże Narodzenie. Niestety, w byciu idealną głową rodziny przeszkadza mu pech i problematyczni goście. Kiedy ogląda się go po latach, nietrudno odnieść wrażenie, że świąteczne dylematy "mieć, czy być" są uniwersalne pod każdą szerokością geograficzną.
Skrzydełka KFC, czyli święta według Japończyków
Święta to również, a może przede wszystkim, tradycyjne bożonarodzeniowe posiłki. Jednak kiedy w Polsce jemy uszka z barszczykiem, a nasi amerykańscy znajomi szynkę lub pieczonego indyka, w Japonii ulubionym przysmakiem są panierowane skrzydełka KFC. I choć chrześcijanie w Kraju Kwitnącej Wiśni stanowią zaledwie 0,7 proc. społeczeństwa, to są niezwykle atrakcyjni dla reklamodawców.
No dobrze, ale kiedy narodziła się ta, dość osobliwa, tradycja? Wszystko zaczęło się w 1973 r. Właśnie wtedy Japoński oddział KFC wystartował z kampanią reklamową "Kentucky for Christmas!". Podobno był to ukłon w stronę Amerykańskich turystów, którzy mieli wcześniej problemy z zakupem składników do przygotowania świątecznych potraw.
Tylko podczas Wigilii właściciele restauracji zarabiają średnio 20 proc. swojego rocznego dochodu. Major Sanders z całą pewnością byłby zadowolony, że jego imperium kształtuje zupełnie nowe tradycje świateczne.