Wełna, gazety, wióry w ciele zmarłego? Patolog opisuje, jak wygląda jego praca
- Moja praca uważana jest wciąż za straszną i obrzydliwą - mówi w rozmowie z WP światowej sławy brytyjski patolog dr Richard Shepherd. Jest gospodarzem nowego programu "Prawda o moim zabójstwie", w którym opowiada o kulisach zbrodni. I swojego zawodu.
20.11.2022 | aktual.: 21.11.2022 11:28
Magda Drozdek, Wirtualna Polska: Myślałeś kiedyś o tym, jak wyglądałaby twoja autopsja?
Dr Richard Shepherd: Nigdy nie myślałem o własnej autopsji, bo jak wszyscy wierzę w to, że będę żył wiecznie. Zdecydowałem jednak, że moje ciało po śmierci zostanie przekazane na cele naukowe. Za jakiś czas studenci medycyny będą się na moim ciele uczyli, jak wyglądają mięśnie, jak wyglądają moje nerwy. Dla mnie to ważne, by w jakiś sposób odpłacić się medycynie po tych wszystkich latach rozcinania i badania ludzkich zwłok.
Czy ludzie dzisiaj są bardziej otwarci, by rozmawiać o śmierci i o tym, co będzie się działo z ich ciałami?
Moim zdaniem nie są otwarci. Nie mówi się o "śmierci", tylko "odchodzeniu" czy "przechodzeniu na drugą stronę". Nie mówi się otwarcie o tym, co dzieje się z ciałem po śmierci, z czym muszą radzić sobie rodziny zmarłych, a co za tym idzie, trudniej przeżywa się żałobę. Dlatego dla mnie ważne jest robienie takich programów, jak "Prawda o moim zabójstwie", gdzie możemy opowiedzieć o mojej pracy, która uważana jest wciąż za straszną i obrzydliwą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Często zdarza się, że rodziny zmarłych sprzeciwiają się przeprowadzeniu autopsji?
Zdarza się, ale jest to zrozumiałe. Zaczynałem swoją praktykę w latach 70., gdy przeważająca większość osób sądziła, że autopsja to coś strasznego, jak z horroru, że to grzech tak postępować z ciałem. Wystarczyło jednak zawsze wytłumaczyć, że ja po prostu chcę pomóc. Autopsja daje informacje o tym, co stało się z daną osobą.
Trzeba jednak zaznaczyć, że dziś w Wielkiej Brytanii na kilka tysięcy zgonów mniej niż 20 proc. przypadków wymaga autopsji. Najczęściej dzieje się tak, że po śmierci wystawiany jest od razu akt zgonu i organizuje się bez przeszkód pochówek, kremację. Zdarzają się jednak takie historie, że rodzina chciałaby, by cały ten proces był tak prosty, ale sprzeciwiają się temu organy władzy i trzeba zaangażować patologa, by przeprowadził autopsję – najczęściej wtedy, gdy istnieje podejrzenie, że dana osoba została zamordowana.
Wielu ludzi uważa, że na koniec autopsji do ciała wkładane są np. wióry albo gazety, którymi wypycha się zwłoki i dlatego na myśl o autopsji przechodzą ich ciarki przerażenia. To jak to jest? Wkłada się coś do ciała po zakończonej pracy?
Tu muszę być ostrożny, bo gdy zaczynałem swoją praktykę pod koniec lat 70., sytuacja wyglądała zupełnie inaczej niż dziś. Dzisiaj jesteśmy w Unii Europejskiej, w której panują odgórnie nakładane zasady. Wełna, gazety czy jakieś wióry, którym wypełniano zwłoki, to przeszłość. Dzisiaj nic takiego się nie robi ze względu na szacunek wobec zmarłego i jego bliskich. Żadnego wypełnienia do ciała nie wkładamy. Poszczególne organy są jedynie chronione plastikowymi woreczkami, ale to ma praktyczne zastosowanie, by chronić całe ciało po zakończonej autopsji.
Przeprowadziłeś ponad 20 tys. autopsji. Co myślisz o tych, które pokazuje się w serialach, których namnożyło się ostatnimi laty?
Bardzo rzadko oglądam takie produkcje. Wiesz dlaczego? Autopsje trwają tam zaledwie kilka krótkich chwil i od razu pojawiają się odpowiedzi, a ja doskonale wiem, że to tak w prawdziwym życiu nie wygląda.
A ile trwa autopsja?
Jeśli sprawa nie jest bardzo skomplikowana, to przeważnie godzinę lub dwie. Potem w kolejnych dniach przeprowadza się jeszcze badania, na wyniki których czeka się parę dni. W przypadku morderstw, gdzie zmarły otrzymał wiele ran, autopsja może potrwać 10-15 godzin. Często autopsję trzeba przerwać, bo praca w środku nocy, w ogromnym zmęczeniu jest bezsensowna, więc ten czas się jeszcze wydłuża.
Jakie to są te najbardziej skomplikowane sprawy?
To człowiek dźgnięty 70 albo 100 razy. Musisz 70 czy 100 razy wykonać tę samą czynność, by zbadać dokładnie każdą ranę. To dziecko zamordowane w rodzinie, w której panowała przemoc domowa. Poświęcasz mnóstwo czasu, by zrozumieć, jaki był proces działania sprawcy, co dokładnie się wydarzyło z tym dzieckiem. Jest wiele źródeł utrudnień, przed którymi staje patolog. Moim zdaniem to sprawia, że ta praca jest tak ciekawa, bo każdy przypadek jest inny. Lubię myśleć, że kolejna nowa sprawa jest tą najważniejszą, z jaką mam do czynienia.
W pierwszym odcinku "Prawdy o moim zabójstwie" przedstawiasz przypadek sprawy, w której na początku był tylko jeden kawałek ciała ofiary.
Jeden mały puzzel, z którego trzeba stworzyć całą układankę. Nawet posiadając jeden kawałek ciała ofiary, można wiele wywnioskować, co się stało i czym kierował się morderca.
Głośno mówisz o tym, że pocięcie ponad 20 tys. ciał nie jest normalne i że to ma ogromny wpływ na psychikę. Jaki?
Jesteśmy zafascynowani produkcjami true crime, ale jednak rzadko zwracamy uwagę, że patolodzy, policjanci, lekarze, osoby związane w różnym stopniu ze śledztwami, z zajmowaniem się sprawami morderstw, śmierci czy nawet dziennikarze pojawiający się na miejscu zbrodni, przeżywają to, co widzą. Powrót do normalności jest czasem trudniejszy niż obcowanie ze śmiercią. Ale wszyscy musimy dbać o swoje bezpieczeństwo, o zdrowie. Ja doświadczyłem w tej pracy tak wiele okropnych historii, że zapomniałem o tym, by chronić samego siebie. Miałem zespół stresu pourazowego, a teraz pomagam studentom, swoim młodszym kolegom, by oni radzili sobie z tą trudną pracą. Czasem wystarczy przypomnienie, że może raz w roku warto jest odwiedzić terapeutę i pogadać. Mówię o tym otwarcie, bo chcę, żeby ludzie mieli pełen obraz pracy - w tym przypadku pracy patologa.
Premiera nowej serii true crime "Prawda o moim zabójstwie", której gospodarzem jest patolog dr Richard Shepherd, odbędzie się w najbliższy poniedziałek, 21 listopada o 21:00 na kanale CBS Reality.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się "The Office", krytykujemy "The Crown", rozgryzamy "The Bear", wspominamy "Barry’ego" i patrzymy przez palce na "Na zachodzie bez zmian". Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.