"Warsaw Shore. Ekipa z Warszawy": nasz najnowszy towar eksportowy?
None
Ekipa z Warszawy
Bohaterowie "Warsaw Shore - Ekipa z Warszawy", bez wątpienia najbardziej kontrowersyjnego programu ostatnich miesięcy, mają kolejny powód do zadowolenia. Ich barwne perypetie na szklanym ekranie od niedawna mogą oglądać nie tylko rodacy, ale i widzowie za granicą.
Mieszkańcy m.in. Niemiec, Szwajcarii, Holandii czy Danii na własne oczy mogą zobaczyć, jak potrafią się bawić młodzi Polacy. Od 13 stycznia br. polska wersja amerykańskiego oryginalnie formatu jest emitowana w siedmiu europejskich krajach. Wygląda więc na to, że szokująca dla wielu odbiorców w kraju produkcja została naszym najnowszym towarem eksportowym.
Jak to możliwe, że zmiażdżony przez krytykę program dla produkującej go stacji stał się powodem do dumy? Odpowiedź jest prosta - wbrew wszelkim negatywnym opiniom, jakie pojawiły na temat ekscentrycznej "Ekipy z Warszawy", seria bije rekordy oglądalności.
Czy ten sukces powtórzy za granicą? I czy na pewno mamy się z czego cieszyć? Na końcu zobaczycie, jak w Danii promuje się polską produkcję. Zamieściliśmy tam zwiastun programu.
KŻ/AOS
"Ekipa z Warszawy" emitowana za granicą. Wyjdzie prawda o Polakach?
Kto by pomyślał, że jeden z najczęściej krytykowanych programów ubiegłego roku, który zbulwersował Polaków w podobnym stopniu jak przed kilkunastu laty "Big Brother", będzie promowany poza granicami naszego kraju.
Nazywane najczęściej żenadą, kompromitacją czy totalnym dnem reality show od chwili premiery na początku listopada 2013 roku gromadziło przytłaczająco negatywne recenzje. Widzów bulwersowali wyjątkowo bezpruderyjni, wulgarni i mało ambitni uczestnicy, którzy już w pierwszym odcinku zaserwowali im seks, później ostre bójki czy mocno zakrapiane imprezy. Wyszydzani przez internautów imprezowicze szybko stali się bohaterami obraźliwych memów i plotkarskich portali. Co jednak ciekawe, gromadzili przed telewizorami sporą widownię.
Niby wstyd oglądać, a każdy to robi
Choć kpinom z patologicznej ekipy nie było końca, oglądalność rosła. I trudno tłumaczyć to wyłącznie ciekawością, bo ta mogła zaważyć na samym początku. Jednak gdy wybryki bezpruderyjnych dwudziestoparolatków co tydzień średnio oglądało 160 tys. widzów, to znaczy, że program, wbrew deklarowanemu często oburzeniu, wielu osobom się spodobał.
Na pytanie, dlaczego pijackie ekscesy przemalowanych panienek i przypakowanych facetów cieszą się takim zainteresowaniem, jakiś czas temu starał się odpowiedzieć socjolog kultury prof. Tomasz Szlendak z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Źródło popularności rozpasanej ekipy: miło popatrzeć, jak inni się poniżają
_ - Duża część ogląda go jak serial z bohaterami, w których losy można się wprzęgnąć emocjonalnie. Dotyczy to zwłaszcza tych widzów, którym bohaterowie są bliżsi społecznie. Niektórzy odnajdują w nich siebie lub prawie siebie. Niektórzy czerpią z tego taką przyjemność jak z oglądania produkcji porno, bo oglądają czyjąś odpychającą estetycznie czy kulturowo intymność wystawioną na sprzedaż. Jeszcze innymi kieruje perwersyjna przyjemność płynąca z poniżania_ - wyjaśniał ekspert w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Dla producentów i nadawców programu pobudki, z powodu których odbiorcy wybierają "Warsaw shore", nie są zapewne najważniejsze. Liczy się, że osiągnięto komercyjny sukces.
Członkowe ekipy dumni z sukcesu produckji
- W historii polskiego MTV nie było jeszcze tak popularnego programu, jak "Warsaw Shore - Ekipa z Warszawy", dlatego stacje MTV z innych krajów pokażą go swoim widzom - mówił dla serwisu wirtulanemedia.pl Jerzy Dzięgielewski, dyrektor programowy MTV Polska.
M.in. w Danii polskie reality show jest promowane zwiastunem zawierającym najmocniejsze sceny z programu. Część jego uczestników, podobnie jak włodarze MTV, nie kryją jednak dumy i entuzjazmu na wieść o wizji międzynarodowej kariery.
"Kozacki tariler" - napisał na Facebooku Wojtek. Z kolei Ewelina, znana m.in. z tego, że już w pierwszym odcinku poszła z nowo poznanym kolegą na całość, podziękowała w sieci wszystkim fanom, pisząc, że to dzięki nim odnieśli "tak wielki sukces".
Można by rzec za klasykiem, sukces na miarę ich możliwości.
KŻ/AOS