Wanda Neumann: Zapomniana piękność PRL-u skończyła 69 lat
Aktorka wybitna, laureatka wielu nagród, uhonorowana Srebrnym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis". Zakochana w kulturze i sztuce, od kilku lat jeździ po szkołach, zapoznając najmłodszych z klasykami literatury polskiej, opowiadając im o teatrze i wprowadzając w tajniki swojego zawodu.
Mogła zrobić wielką karierę. Niespodziewanie zniknęła z ekranów
Jej życie skoncentrowane jest wokół sceny. Branża filmowa okazała się dla niej nader niełaskawa - choć debiut aktorki przyjęto entuzjastycznie, a piękna, młoda dziewczyna wzbudziła zachwyt krytyki, na ekranie pojawiała się sporadycznie.
Jej ostatnim filmowym projektem była „Przeklęta Ameryka”. Od tamtej pory aktorka występuje gościnnie w serialach, choć nigdzie nie może zagrzać miejsca na dłużej. 24 listopada Wanda Neumann skończyła 69 lat.
Miała być skrzypaczką
Urodziła się w Urbanowie, w rodzinie silnie związanej z kulturą i sztuką. Jej ojciec, Leon Neumann, pisał wiersze – które córka Wanda zebrała i ocaliła przed zniszczeniem – wydane potem w zbiorze „Wiatraczny poeta”.
Wanda i jej siostry przejawiały zaś ogromny talent muzyczny. Nastolatka kontynuowała edukację w Liceum Muzycznym, gdzie grała na wiolonczeli, skrzypcach i fortepianie.
Rodzice spodziewali się, że dziewczyna będzie się dalej rozwijać w tym kierunku i zostanie profesjonalnym muzykiem.
Naturalny talent
Chociaż Neumann kochała muzykę, ciągnęło ją do innej dziedziny sztuki. Teatr wydawał się jej znacznie bardziej interesujący i zaraz po maturze zjawiła się na egzaminach w łódzkiej filmówce. Powitano ją z otwartymi ramionami. Dyplom otrzymała w 1968 roku.
Ale te studia były dla niej ważne z dwóch innych powodów. Tam poznała swojego przyszłego męża, Wiesława Nowickiego, z którym spędziła kilkadziesiąt lat, dopóki nie rozdzieliła ich jego śmierć; i tam została wypatrzona przez pewną reżyserkę, poszukującą aktorek do swojego filmu...
Niespełniona filmowa kariera
Neumann była na czwartym roku, kiedy usłyszała o przesłuchaniu do filmu w reżyserii Anny Sokołowskiej „Julia, Anna, Genowefa” (1967). Przyszła, spodobała się i dostała główną rolę – zagrała Annę, która po latach próbuje odszukać swoją biologiczną matkę.
Jej debiut przyjęto bardzo ciepło i wkrótce młodziutka aktorka zaczęła otrzymywać kolejne propozycje.
Lecz choć przepowiadano jej wielką karierę, po zagraniu kilku świetnych ról w nie zawsze udanych filmach Neumann niespodziewanie zniknęła z ekranów.
Połączył ich teatr
Ale też nie zależało jej na zostaniu wielką gwiazdą. Miała rodzinę, przeprowadzkę na głowie i, przede wszystkim, teatr, który w dużym stopniu pochłaniał jej czas i uwagę.
- Z Wieśkiem poznaliśmy się w łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej i Filmowej, studiowaliśmy na jednym roku – opowiadała w Gazecie Bałtyckiej.
- On mi imponował, bo wciąż rozwijał się intelektualnie, a teatr był jego pasją. Nasz związek był intensywny, potrafiłam urwać się z planu filmowego i całą noc stać w pociągu, byle się z nim spotkać. Pobraliśmy się, urodziła się nam pierwsza córka, do Gdańska przyjechaliśmy więc w trójkę. Już czekało na nas mieszkanie w wieżowcu na Przymorzu.
Bodźce intelektualne
W Gdańsku jej kariera teatralna nabrała rozpędu – Neumann niemal nie znikała ze sceny. Poznawała przy tym najwybitniejsze osoby związane ze światem kultury i sztuki. To one, jak twierdzi, miały ogromny wpływ na jej światopogląd.
- W życiu teatru i aktora najważniejsze są spotkania– mówiła w Dzienniku Bałtyckim.
- Nie tylko te z widownią i całą materią aktu twórczego. Chodzi o spotkania z wybitnymi ludźmi, pisarzami, malarzami, filozofami, także z reżyserami. One są jak słupy milowe, kształtują osobowość i myślenie. Myślę, że moją karierę zawodową takie właśnie spotkania wyznaczały.
Aktorka spełniona
Nie żałuje, że jej nazwisko nie jest powszechnie znane i że wielu widzów nie ma właściwie pojęcia o jej istnieniu.
Twierdzi, że popularność to ogromna pokusa, ale dla niej ważniejsze jest bycie aktorką, która dobrze wykonuje swoją pracę. Uznanie krytyki i publiczności to dla niej największe wyróżnienie.
Podkreśla też, że dzięki teatrowi czuje się spełniona.
- Miałam kontakt z repertuarem, o jakim dzisiaj wiele młodych aktorek może tylko pomarzyć – wyjawiała w Dzienniku Bałtyckim.
Matka, żona, artystka spełniona
W 1978 roku wraz z mężem, Wiesławem Nowickim, założyła Teatr na Przymorzu – byli w nim kierownikami artystycznymi, reżyserami, jak i autorami adaptacji scenicznych. I to właśnie uważa za jedno ze swoich największych osiągnięć.
Jeszcze bardziej dumna jest ze swoich dwóch córek – Doroty, która pracuje jako menedżer i lata po całym świecie, i Eweliny, która spełniła marzenie swoich dziadków, **zostając skrzypaczką i kompozytorką.
24 maja 2012 roku odszedł ukochany mąż aktorki. Żona uczciła pamięć zmarłego, wydając tomik jego poezji, „Wiersze łódzkie żartobliwe”. (sm/gk)