W zwariowanym tempie
Tak było przed 'Małą Czarną'
W zwariowanym tempie
Katarzyna Montgomery zawsze była osobą niezwykle aktywną. Zaczynała od pracy w bydgoskim radiu, w której totalnie się spalała, później przyszedł czas na pisanie newsów w ‘Gazecie Wyborczej’.
W zwariowanym tempie
Montana (jak nazywają ją znajomi), nigdy nie odpuszczała i zawsze musiała być na bieżąco. Uwielbiała życie „na fali”, ale na pewnym etapie poczuła zmęczenie tym ciągłym wyścigiem. Zrozumiała to, kiedy zauważyła, że w niedzielę kładzie się spać wcześniej tylko dlatego, by zaraz po północy móc zacząć pracę nad nowym materiałem (obiecała sobie wcześniej, że kończy z pracą w weekendy).
W zwariowanym tempie
Wówczas nadszedł propozycja z ‘Vivy!’. Montgomery świetnie sprawdziła się w roli tego popularnego czasopisma o polskich i zagranicznych celebrytach.
W zwariowanym tempie
Katarzyna Montgomery znowu nie potrafiła odpuścić. Każdy numer musiał być dopieszczony. Chwalono ją za zawartość gazety oraz za świetne okładki. Sprzedaż zdecydowanie wzrosła. Jednak Montanie każdego ranka w drodze do pracy towarzyszył stres. Stołek naczelnej ‘Vivy!’ nazywany był ‘gorącym stołkiem’.
W zwariowanym tempie
Postanowiła odejść. Ostatni numer jaki wydała zawierał reportaż z Afryki, który sama przygotowywała. Wtedy nie wiedziała jeszcze, jak poważne będą jego konsekwencje. Jednak gdyby nie on – dziś zapewne nie oglądalibyśmy Montgomery w ‘Małej Czarnej’.