W pułapce snów
Ciężko bowiem konkurować z doskonałymi grafikami Yoshitaki Amano, które w poprzedniej wersji historii skupiały uwagę czytelnika wyłącznie na sobie i wręcz przyćmiewały tekst. W tym przypadku słowo i obraz stały się równorzędne, oba tworzywa lepiej ze sobą współgrały.
23.09.2010 | aktual.: 29.10.2013 16:31
Warstwa fabularna pozostała niezmienna. Jeszcze raz zostajemy przeniesieni do fantastycznej krainy, przypominającej Japonię sprzed wieków - na poły realną, na poły mityczną, której zjawy, mówiące zwierzęta i postaci z wierzeń buddyjskich są nieodłącznym elementem. Wtedy to lisica i borsuk dla zakładu podjęli się wygnania młodego mnicha ze świątyni na zboczu góry, której był samotnym strażnikiem. W tym celu lisica przemienia się w atrakcyjną kobietę, płaczącą pośród burzy pod progiem jego siedziby. Mnich zaprasza ją do środka, pozwala jej się ogrzać i pożywić. Nie daje nabrać się na podstęp i rozpoznaje jej zwierzęcą naturę. Wówczas w jej sercu kiełkuje uczucie. Podsłuchuje przypadkiem rozmowę leśnych demonów o tym, że ich pan, mistrz Yin-Yang zamierza zgładzić jej ukochanego za pomocą trzech magicznych snów. Postanawia przejąć je na siebie i ginie zamiast mnicha. On nie potrafi się z tym jednak pogodzić. Wyrusza na spotkanie z Władcą Wszelkiego Śnienia, aby odwrócić mordercze zaklęcie.
Na tym wątku Gaiman osnuwa swą urzekającą, orientalną baśń o miłości, poświęceniu i zemście, wprowadzając do niej najbardziej znaną postać ze swoich komiksów. Sandman nie jest w tej historii wiodącą postacią. Mimo to rysuje się dla odbiorcy jako najbardziej interesujący ze względu na swą władzę, a także otaczającą go aurę grozy i tajemniczości. Nie obdarza kochanków zbyt wielką łaskawością. Pozostając bezstronnym obserwatorem, wydaje sprawiedliwy, choć tragiczny dla nich wyrok.
Oprawa graficzna wykonana została w całkowicie odmiennym stylu niż subtelne, cieniowane tuszem i oniryczne ilustracje Amano. Russell posługuje się mocną, zdecydowaną kreską i wyrazistymi konturami.* Jak przyznaje, w swym komiksie czerpał inspiracje z klasycznego malarstwa japońskiego i europejskiej secesji* (zwłaszcza grafik Adolfa Muchy). Te interesujące połączenie widać zwłaszcza w postaciach kobiecych - ich bogatych strojach i fryzurach. Artysta bardzo starannie oddaje również krajobrazy i architekturę Dalekiego Wschodu.
Najbardziej przykuwający uwagę jest jednak dobór kolorów, za który odpowiada Lovern Kindzierski. Paleta zgaszonych oranży, brązów i karminów stylizuje rysunki Russella na dawne japońskie drzeworyty, przez co zyskują na swoim charakterze. Zgrzytem mogą być natomiast zwierzęta i demony rysowane w stylu zbliżonym do disneyowskiego, niepasujące do doskonałego zobrazowania podróży mnicha po Krainie Snów.
Do albumu dołączono alternatywne okładki "Sandmana", stworzone przez różnych twórców, spośród których szczególnie wyróżniają się prace Yuko Shimizu. Nazwisko malarki warto zapamiętać, z pewnością wkrótce będzie o niej głośno.
Co ciekawe, dopiero w tym albumie Gaiman przyznaje się, że geneza "Sennych łowców" wywodzona przez niego z japońskich źródeł była jedynie literacką mistyfikacją. Przeprasza za to badaczy, krytyków i fanów, którzy podjęli się poszukiwania wymienionych przez niego w poprzednim pogłowiu podań i legend, będących wytworem jego fantazji.