W piekle czyha kraken
Rozgrywający się w gigantycznym Metropol City "Kraken" bazuje na popularnej legendzie miejskiej o potworze żyjącym w kanałach pod miastem. Zazwyczaj jest to krokodyl, czasami gigantyczny aligator, zdarza się także przekaz o tygrysie (najlepiej białym). Segura wyolbrzymia tę legendę i prezentuje nam mitycznego krakena - potężnego stwora, który ani razu nie pojawia się w całości na kadrach. Widzimy go tylko jako przypominającego wytwory wyobraźni H. P. Lovecrafta, mackowatego (chciałoby się napisać bluźnierczego) olbrzyma, którego złośliwa natura każde mordować wszystkich - dobrych i złych.
10.10.2011 | aktual.: 29.10.2013 16:54
Przeciwko niemu staje Dante z Podziemnej Grupy Operacyjnej. To ostatni sprawiedliwysprawiedliwy z kryminałów noir - sarkastyczny, pozbawiony wiary w dobro glina, który jest zbyt porządny by odpuścić i zbyt inteligentny by nie dostrzegać zżerającej miasto zgnilizny. W swojej walce jest osamotniony, otaczają go skorumpowani gliniarze, idioci, mordercy z jednostek specjalnych i skundleni politycy. Zdając sobie sprawę ze zdeprawowania systemu, często sam musi wymierzać sprawiedliwość. A gdy znajdzie sprzymierzeńca w pięknej sierżant Estevez walczącej z nielegalnym podziemiem aborcyjnym to tylko na chwilę, by zaraz odnaleźć w ściekach jej odrąbaną głowę.
Dante, zaprzysięgły wróg krakena, walczy jednak przede wszystkim z ludźmi - to oni bowiem są główną bolączką krakaneros. "Kraken", jak przystało na kryminał noir odmalowuje bowiem bardzo pesymistyczny obraz ludzkości. Uwięzieni pod ziemią (niczym w piekle) bohaterowie komiksu są zdegenerowani i obrzydliwi. Bezdomni przeczesujący kanały nie wahają się zgwałcić swojego kolegi, porwany polityk okazuje się skończonym draniem, najlepszy policjant w Metropol City to zwykły tchórz i karierowicz, a przywołany egzorcysta ginie z ręki fanatycznego współtowarzysza. Granicę przekracza zresztą sam Dante, zabijając rozbrojoną złodziejkę czy sprzymierzając się z odrażającym karłem, szefem seksmafii. Pożerający te szumowiny kraken występuje czasem jako bohater pozytywny, kara zesłana na Metropol City za jego występki i zepsucie (widać to zwłaszcza w opowieści o Szczurze).
W tym okropnym świecie piękne są tylko kobiety - półnagie, seksowne i niebezpieczne. Owszem, Bernet i Segura traktują je nieco instrumentalnie, ale zarzucanie "Krakenowi" seksizmu byłoby strzałem w płot, bohaterki kobiece są nieraz bardziej okrutne niż mężczyźni, a "momenty" w których występują przypominają czytelnikowi o konwencji, twardego, męskiego kryminału.
Segura prezentuje się jako sprawny scenarzysta, potrafiący wycisnąć naprawdę wiele z krótkich nowelek. Jego kunszt jest szczególnie widoczny, gdy porównuje się "Krakena" do "Torpedo" (oba tytuły rysowane są przez Berneta). O ile scenariusze Enrique Sáncheza Abulí szybko stają się oczywiste i męczące, a cała seria płynie na jednym pomyśle, o tyle Segura potrafi zaskoczyć nawet w najbardziej oczywistej historii -* na kilku stronach tworzy przekonujących bohaterów, nie będących jedynie wymówką dla popisów głównego bohatera*. Świetnie czuje też komiksową materię, sprawnie łączy poszczególne epizody i nie popełnia częstego w przypadku komiksów noir błędu - nie zasypuje czytelnika narracją z offu powielającą komunikat warstwy graficznej.
Jendak "Kraken" byłby tylko zwykłą opowiastką z ciekawym pomysłem, gdyby nie niesamowite prace Jordi Berneta. Hiszpańskiego rysownika chwaliłem już przy okazji "Torpedo" i "Kraken" tylko potwierdza jego wielki talent. Zachwyt wzbudzają szczegółowe i bardzo charakterystyczne kadry doskonale operujące czernią i bielą, oraz fakt, że wszystkie postacie są rozpoznawalne (a jest ich tu w bród).
"Kraken" to popkultura najwyższych lotów - świadoma swoich korzeni i umiejętnie operująca schematami. Oparta na ciekawym pomyśle, ale nie eksploatująca go nadmiernie. Opowiadająca wciągające historie o ciekawych bohaterach. Sprzedająca swoją wizję świata bez łopatologicznych wpadek. Umiejętnie łącząca różne stylistyki. To hołd dla klasyki kryminału noir będący jednocześnie świetną, samodzielną opowieścią. Urzekającą niesamowitymi rysunkami Berneta i świetnie skrojonymi scenariuszami Segury. Naprawdę warto!