"W labiryncie": Kiedyś kochało się w niej pół Polski
Po sukcesie serialu wyjechała za granicę. Przez kilka lat mieszkała w Szwecji. Gdy wróciła do kraju, okazało się, że nie ma już tu dla niej miejsca. Mimo tego, nie poddała się. Poznajcie losy Anny Wojton - aktorki, w której kochało się pół Polski.
Co się stało z Anną Wojton?
Była jedną z ekranowych seksbomb, o których trudno zapomnieć. Ponętna blondynka o kobiecych kształtach zawróciła w głowie męskiej części widowni. Na ekranie nie wstydziła się odkryć więcej ciała. Jej nagie ujęcia z filmu *"Nowy Jork czwarta rano" do dziś sprawiają, że u wielu osób rośnie ciśnienie. Jednak to nie rozbierane sceny, a występ w serialu "W labiryncie" sprawił, że zrobiło się o niej głośno. Tym większe zdziwienie wzbudził fakt, że aktorka niespodziewanie zrezygnowała z dalszych występów w hicie. Po sukcesie produkcji wyjechała za granicę. Przez kilka lat mieszkała w Szwecji. Nie umiała jednak odnaleźć się na obczyźnie. Gdy wróciła do kraju okazało się, że nie ma tu już dla niej miejsca. Mimo tego nie poddała się i znów zagościła na ekranach w roli, która przyniosła jej sławę. Jak to możliwe? Poznajcie losy Anny Wojton - aktorki, w której kochało się pół Polski. KJ/AOS*
Jej krągłości przyprawiały mężczyzn o zawrót głowy
W PRL-u uchodziła za właścicielkę jednego z najpiękniejszych biustów. Aktorka zdawała sobie sprawę, że wygląd jest jej dużym atutem. Mówiła o sobie nieskromnie: "fajna laska". W tamtym czasie była zgrabną, jak sama mówi, długonogą blondynką, za którą oglądali się mężczyźni. Mogła liczyć na sporą rzeszę adoratorów, którzy przysyłali jej kosze kwiatów na scenę.
Jeden z nich, kochliwy Włoch, wręcz zwariował na jej punkcie. Okazało się jednak, że jest żonaty i ma dwójkę dzieci. Nie przeszkodziło mu to jednak uwodzić polską seksbombę i mamić wizję wspólnego życia w Italii.
Anna nie uległa jego propozycjom.
Mało brakowało, a nie zostałaby aktorką
Gdy była nastolatką marzyła o wielkich rolach. W czasie, kiedy wielu jej rówieśników nie zastanawiało się jeszcze nad tym, kim chce być w przyszłości, ona miała już plan na życie.
- Pierwsza myśl o aktorstwie pojawiła się jeszcze w liceum. W krakowskim Teatrze STU wystawiane było przedstawienie "Szalona lokomotywa". Reżyserował je pan Krzysztof Jasiński, a grali m.in. pani Maryla Rodowicz i pan Marek Grechuta. Przeczytałam ogłoszenie, że organizują przesłuchania do chóru. A że chodząc do liceum, uczyłam się też równolegle w szkole muzycznej na wydziale wokalnym, zgłosiłam się i zostałam przyjęta. Byłam bardzo szczęśliwa. Ta przygoda z Teatrem STU tak mnie nakręciła, że postanowiłam spróbować swoich sił jako aktorka - zdradziła na łamach "Super Expressu".
Droga do sławy nie była łatwa. Już na samym wstępie pojawiły się problemy. Anna nie dostała się do wymarzonej szkoły teatralnej. Wyjechała do Gdyni, gdzie zaczęła naukę w studium im. Baduszkowej w Gdyni. Niespodziewanie zrezygnowała ze studiów. Jak twierdziła, to nie były jej klimaty.
W końcu zdała egzaminy do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu, które ukończyła w drugiej połowie lat 80.
Miała wiele szczęścia
Zaraz po studiach stanęła przed ogromną szansą. To wtedy otrzymała propozycję zagrania w serialu "W labiryncie". Wcieliła się w nim w Mariolę Kaczorek - zalotną laborantkę. Złośliwi twierdzili, że zajmowała się głównie uwodzeniem kolegów z pracy. Ponętna bohaterka o wielkim temperamencie zawróciła w głowie niejednemu mężczyźnie.
- To był mój telewizyjny debiut. Po trzech sezonach zrezygnowałam, ponieważ uznałam, że nadszedł czas na inne wyzwania zawodowe. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji teraz, że młoda dziewczyna rezygnuje z roli w serialu. Dziś sama też bym tego nie zrobiła, ale wtedy to były inne czasy - zdradziła w wywiadzie dla "Super Expressu".
Nie wstydziła się nagich scen
Mniej więcej w tym samym czasie wystąpiła w filmie "Nowy Jork czwarta rano". Produkcja okazała się sporym sukcesem. Wojton liczyła, że ten pozytywny rozgłos może przełożyć się na kolejne ciekawe zawodowe propozycje. Stało się jednak inaczej.
- Na festiwalu w Gdyni nagrodzono go za debiut. Myślałam, że po premierze posypią się dla mnie propozycje zawodowe. Niestety, nie zaczęło się zbyt dużo dziać... - żaliła się.
Co prawda, w kolejnych latach wystąpiła epizodycznie w kilku produkcjach, m.in. w serialu "Pogranicze w ogniu", z czasem zniknęła jednak z ekranów.
Zaskakująca decyzja
Nie mając zbyt wiele ciekawych zawodowych propozycji, zdecydowała się wyjechać z kraju.
- Tak los zechciał. Zaszłam w ciążę. Byłam w szóstym miesiącu, gdy mój ówczesny mąż wyjechał do Stockholmu, gdzie został szefem Instytutu Polskiego. No i ja właściwie nie miałam wyjścia, musiałam pojechać. Bo co miałam zrobić? Zostać samemu w Polsce? To była jakaś abstrakcyjna sytuacja... - wspominała w programie "Pytanie na śniadanie".
Życie na obczyźnie nie było jednak łatwe...
Było z nią naprawdę źle
Aktorka nie czuła się dobrze w nowym miejscu. Nie miała wokół siebie bliskich osób. Gdy została mamą, jej życie wywróciło się do góry nogami.
- W międzyczasie urodził się mój syn, Kubuś. Zajmowałam się głównie dzieckiem, bardzo tęskniłam za Polską, pracą i przyjaciółmi.
Była wypalona. Miała wrażenie, że "postawiono na niej kreskę", że już nie ma do czego wracać. Jak przyznała w jednym z wywiadów, wpadła w depresję.
Nie omijały jej liczne przeciwności losu
Do kraju wróciła po czterech latach. Nie było jej łatwo odnaleźć się z powrotem w zastanej rzeczywistości.
- Było trudno. To był fatalny okres, lata 90., bardzo niedobry czas. Ale jakoś to się ułożyło. Robiłam wiele rzeczy. Grałam w Teatrze Ochota i występowałam w filmach. Także to nie było tak, że kompletnie zniknęłam. Oczywiście nie była to tak intensywna praca, jak wcześniej, ale jednak wciąż byłam w show-biznesie - zapewniła podczas wywiadu w programie TVP2.
Wystąpiła w większości rodzimych seriali. Niestety, były to tylko epizodyczne role, więc przez ekrany przeszła niemal niedostrzeżona.
Mariolka 20 lat później
Wszystko zmieniło się, gdy otrzymała propozycję występu w najdłużej emitowanej telenoweli w naszym kraju. Stanęła przed wyjątkowym zadaniem.
- Producent "Klanu" pan Paweł Karpiński zaproponował mi rolę, która jest kontynuacją roli Mariolki Kaczorek z serialu "W labiryncie", tym razem już dojrzałej kobiety - wyznała na łamach "Super Expressu".
W nowej odsłonie bohaterka nie była już laborantką, ale pomocą domową, która uwiodła roztargnionego profesora Deptułę, została jego żoną i urodziła mu syna. Co się działo z nią wcześnie? Wiadomo było jedynie, że po skończeniu studiów przez pewien czas była nauczycielką.
Wątek granej przez Wojton postaci gościł na ekranach przez kilkanaście miesięcy.
Wie, czego chce
54-letnia gwiazda "W labiryncie" skupia się obecnie na pracy w teatrze. Nie oznacza to jednak, że całkowicie zrezygnowała z telewizyjnych występów. Co jakiś czas pojawia się w mniejszych rolach. Ostatnio oglądać ją można było w serialu "Lekarze".
Chociaż, jak przyznaje, kocha to, co robi, przestrzegała syna, by nie szedł w jej ślady.
- Uważam, że ten zawód jest fantastyczny, cudowny. Jest jak narkotyk. Jak człowiek zaskoczy, to potem naprawdę trudno z tego wyjść. Natomiast mężczyzna powinien mieć konkretny zawód.
Wojton z optymizmem patrzy w przyszłość. Wie, że nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.