Usłyszała, że dziecko wyrośnie na taką samą głupią c**ę jak ona. Nie wytrzymała

- Na jeden z protestów pojechałam do Grodziska Mazowieckiego. Rozczuliły mnie starsze panie z tablicami z wydrukowaną twarzą Jarosława Kaczyńskiego i napisem “50 twarzy dziada”. Świetnie, że mnóstwo osób, bez względu na wiek, pozwala sobie teraz na różne zachowania, na które wcześniej by się nie zdobyło - mówi stand uperka Agnieszka Matan.

Agnieszka Matan
Agnieszka Matan
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe, Comedy Central
Artur Zaborski

Artur Zaborski: Bawi cię sytuacja w Polsce?

Agnieszka Matan: Oj, nie. Na szczęście ja tak mam, że śmieję się z siebie i pokazuję to, czego sama nie rozumiem. Zawsze opieram swój stand up na tym, co dzieje się w Polsce, na świecie, w moim życiu, jak i w życiu społecznym.

Chłoniesz wszystko z dystansem czy jednak cały czas nowe wydarzenia są dla ciebie trudne i bolesne?

Rok 2020 bardzo mnie zaskoczył, tak jak pewnie wszystkich ludzi. Były momenty, że nie wiedziałam już, z czego się śmiać, gdzie znaleźć jakikolwiek żart, jak stanąć naprzeciwko tego, co się wydarza. Dla mnie żart służy również do walki z tym, co złe. Jeżeli ludzie są źli, trzeba ich wyśmiewać, bo źli ludzie zazwyczaj nie mają poczucia humoru.

Kto jest go twoim zdaniem pozbawiony?

Choćby członkowie naszej prawicy. Kiedy mam takie wątpliwości, z odsieczą przybywają mi inne osoby, internet, to, co ludzie tworzą. Memy pokazują, jacy jesteśmy kreatywni, chłonni i jak szybko potrafimy pewne rzeczy przerobić. Świetnie widać to przy okazji strajków, to jakie ludzie wymyślają teksty, punch-liny, to jaki roast odbywa się na rzeczywistości na transparentach, absolutnie mnie zachwyca. Sama akurat idę z poważnym hasłem, bo nie umiałam z tego zażartować.

Stand uperka idzie na marsz z hasłem na serio na kartonie!?

Tym razem chciałam powiedzieć coś poważnego, bo to bardzo ważna dla mnie osobiście sprawa. Przy czym nie uważam, że memy i żartobliwe hasła na serio nie są - są, najbardziej jak tylko się da. Takiego humoru, który można tam znaleźć, dawno nie widziałam nigdzie indziej. Polska płonie, ludzie wychodzą na ulicę, angażują się, robią różne rzeczy, i ja mogę znaleźć w tym swoje miejsce.

Nie masz wrażenia, że protesty i marsze są przełomowe, bo zaczęliśmy śmiać się z rzeczy, które jeszcze dla pokolenia naszych rodziców były całkowitym tematem tabu?

Z pewnością młodsze pokolenie pokazało, że nie ma tematów zakazanych. Że można wyjść z tabliczką i powiedzieć, że aborcja jest w porządku, że nie należy się jej bać ani nikogo oceniać przez jej pryzmat. Ja niczym nie ryzykuję, jestem niezależną komiczką i nie pracuję w żadnej instytucji, więc na transparencie mogę napisać wszystko i nikt nie jest w stanie pociągnąć mnie do odpowiedzialności.

Ale osoby z mniejszych miejscowości, które idą z transparentami mówiącymi o tak fundamentalnych rzeczach, jak aborcja, Kościół czy LGBT+, mają trudniej. Na jeden z protestów pojechałam do Grodziska Mazowieckiego, który dosłownie oszalał. Obok siebie stanęło bardzo wielu ludzi ze skrajnie różnych grup społecznych, od kibiców po starsze panie. Dwie z nich bardzo rozczuliły mnie tablicami z wydrukowaną twarzą Jarosława Kaczyńskiego i napisem “50 twarzy dziada”, czyli wariacją na temat “50 twarzy Greya”. Świetnie, że mnóstwo osób, bez względu na wiek, pozwala sobie teraz na różne zachowania, na które wcześniej by się nie zdobyło.

Co to mówi o nas jako społeczeństwie?

Że obywatele są teraz aktywniejsi niż jakiś czas temu i odważniejsi w wyrażaniu swoich światopoglądów. Wiele żartów jest okołopolitycznych.

Takie były również rok czy parę lat temu.

Ale wtedy były to żarty jednej strony, na przykład KOD-u, który walczy z prawicą, więc nie każde z nich społeczeństwu odpowiadały. Wiele osób mówiło, że ich to nie śmieszy, że nie do końca rozumieją, o co chodzi. To dowodzi, że każde pokolenie ma swój język. I faktycznie, w momencie, gdy polityka wysuwa się na pierwszy plan, wszystko staje się bardzo na serio, żarty są grubo ciosane. Teraz istnieje bardzo wiele obszarów i możliwości do tego, żeby je pokazywać - od internetu, poprzez ulice, na które wyszli ludzie i na których się śmieją. I tym śmiechem mogą bardzo wiele wywalczyć.

Czy przynosi to też zmianę w podejściu do twoich żartów w małych miastach?

Nadal trzeba mieć odwagę, żeby wychodzić na sceny w różnych miejscach i mówić o kontrowersyjnych sprawach. To nie jest tak, że skoro jestem kobietą, to będziemy teraz rozmawiać tylko o okresie, rodzinie, dzieciach. Ale na scenę kulturową wchodzą kolejne tematy, o których nikt wcześniej nie mówił. Ostatnio występowałam wspólnie z moją koleżanką Martą Iwaszkiewicz. Po spektaklu podszedł do nas pan w średnim wieku, podziękował, i powiedział: "To było bardzo fajne, ale proszę mi wyjaśnić: czemu tak wulgarnie?".

Rzeczywiście byłyście wulgarne?

Ja właściwie nie wiem, jaki jest poziom wulgarności, bo to, jakiego języka używam, charakteryzuje mnie jako osobę. To nie jest tak, że w domu piję herbatkę i robię szaliki na drutach, a gdy wychodzę na scenę, stwierdzam, że będę przeklinać i opowiadać o tym, jak to jest, gdy mam okres albo uprawiam z kimś seks. To jest po prostu normalne życie. Ludzie mogą być czasami zaskoczeni, że kobiety na scenie mówią o prawdziwych rzeczach, obecnych w naszej codzienności. Nie chcę być potulna, tylko realna.

Hasło protestów "wypier...ać!” cię w żaden sposób nie razi?

Od 22 października trwają protesty, po tym, jak ludzie się obudzili, kiedy dzięki inicjatywie Ogólnopolskiego Strajku Kobiet nie tylko kobiety, ale i mężczyźni wspierający ruch odważyli się wyjść na ulice i głośno powiedzieć: "wypier...ać". Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że nie lubi tego słowa, ktoś może napisać sobie na transparencie "idź do domu". Natomiast jestem przekonana, że czas z tego domu wyjść. Wątpliwości możemy przegadać z bliskimi osobami, znajomymi, ale ja podpisuję się pod tym hasłem i dzięki niemu czuję więcej odwagi do tego, żeby nie zawsze być tylko miłą osobą.

Agnieszka Matan
Agnieszka Matan© Materiały prasowe

Byłaś w czasie protestów niemiła?

Spotkała mnie przed jednym z nich zaskakująca sytuacja. Szłam z koleżankami na protest, jedna z nich pchała przed sobą dziecięcy wózek. Podszedł do nas bardzo elegancki mężczyzna, w średnim wieku, w kapeluszu. Nachylił się nad dzieckiem, wyglądał tak, jakby chciał nas serdecznie pozdrowić, po czym powiedział, że dziecko wyrośnie na taką głupią c...ę jak my. I to był moment, kiedy już wiedziałam, że nie będziemy dyskutować. Nie zamierzałam pozwalać na to, żeby ktokolwiek na ulicy podchodził do mnie, do moich koleżanek i ich dziecka i obrażał nas. "Spier...aj!", które wypowiedziałam do niego natychmiast, było w tej sytuacji dla mnie bardzo uwalniające. Nie jest moim marzeniem, żebyśmy tak ze sobą rozmawiali. Ale nadszedł kres pogardy dla kobiet. Bo ona wciąż jest i ma różne wymiary - teraz możemy odczuć, jak państwo pogardza kobietami. Ja się po prostu na to nie zgadzam.

Ty też krzyczysz wulgarne hasła do osób, których nie lubisz. One nie mają prawa odwdzięczyć się tym samym?

Możesz mnie zapytać, gdzie jest sprawiedliwość. Ja chodzę po ulicy z innymi i krzyczę "wypier...ać", a ktoś nie może do mnie podejść i powiedzieć, że jestem głupią c...ą. Jak widać może i to robi. Ale ja nie muszę się na to zgadzać. Różnica polega na tym, że ja się z panem skonfrontowałam na ulicy, twarzą w twarz, a rządzący, do których kierowany jest przekaz protestu, siedzą obwarowani policją w Sejmie albo w swoich domach. Nie ma do nich bezpośredniego dostępu, więc trzeba im pewne rzeczy z poziomu ulicy wykrzyczeć.

Są jeszcze jakieś tematy, z których byś nie zażartowała?

Nie ma rzeczy, których staram się unikać. Ale czuję, jak to dojrzewa. Teraz myślę, że część z tych żartów, które napisałam kilka lat temu, można było wykonać dużo mocniej, głębiej, dosadniej. Z biegiem czasu staję się odważniejsza.

To naturalne, że na różnych etapach życia wydaje nam się, że już naprawdę wiemy, jak żyć. Potem nagle, parę lat później, myślimy sobie: "Jaka ja byłam głupia, nic nie rozumiałam". Oczywiście nie twierdzę, że to, co myślę teraz, za kilka lat będzie nieaktualne, ale nie chcę głosić objawionych prawd na temat tego, jak ktoś powinien funkcjonować. Mogę tylko mówić, co ja w danej chwili robię, i tego się trzymać.

Są też tematy, które z czasem stają mi się coraz bliższe, na przykład posiadanie dzieci i ludzkie oczekiwania w tym zakresie. Powiedziałabym coś o tym, ale chyba nie jestem jeszcze gotowa. Jeśli chodzi o wyrażanie swoich poglądów na scenie, uważam, że warto wykorzystać możliwość trzymania mikrofonu w ręku i chwili, kiedy ludzie cię słuchają, na powiedzenie czegoś naprawdę istotnego.

Agnieszka Matan
Agnieszka Matan© Materiały prasowe

Występy są dla ciebie platformą do wyrażania myśli?

Tak, ale jeszcze parę lat temu nie myślałam o tym w ten sposób. Chciałam robić żarty. Ostatnie dwa lata wiele zmieniły. Wróciłam do Polski po długich wakacjach i nagle okazało się, że w tym czasie pojawiły się u nas "strefy wolne" od LGBT, a rzeczywistość staje się hardcore’owa. Już wcześniej taka była, dla wielu grup społecznych, ale teraz po prostu nie da się o tym nie mówić. Nie da się tego pominąć i spokojnie żartować o czymś innym, kiedy dzieją się tak straszne rzeczy.

Jak radzisz sobie z krytyką twoich dowcipów?

Zazwyczaj, jeśli już pojawiają się negatywne komentarze, to ktoś sugeruje w nich, że jestem nudna. Albo dotyczą wyglądu. Co jest dla mnie wręcz komicznym doświadczeniem: ktoś z innej części Polski pisze, że wyglądam jak jego babcia. Absolutnie mnie to nie rusza, nie sprawia, że jest mi przykro. Ludzie oglądają materiały online w bardzo różnych okolicznościach.

A tymczasem kolega powiedział mi ostatnio, że stand upy może oglądać tylko na kiblu, bo ma małe dziecko. Muszę mieć świadomość, że to, co publikuję, może być dosłownie oglądane na klopie - nie każdy włącza rzutnik i celebruje dowcip. Mogę mieć poczucie, że robię coś ważnego, piszę żarty, chcę, żeby ludzie je docenili. A skoro jest to dostępne w każdym momencie, każdy może również napisać co tylko chce. Ja mam świadomość, z czym przychodzę do widzów. Muszę sobie zadać pytanie: co najgorszego może się wydarzyć? Występuję, komuś się to nie spodobało, i co może się stać? Albo ktoś się nie będzie śmiał, albo ktoś wyjdzie ze spektaklu. Albo ktoś napisze wprost, że Agnieszka Matan jest ch***wa. I jakoś trzeba będzie z tym żyć.

Agnieszkę Matan można oglądać w "Comedy Club". Premierowe odcinki 5. sezonu od poniedziałku do czwartku o 22:00 na Comedy Central.

Wybrane dla Ciebie