Urszula Chincz wspomina ostatnie chwile z ojcem Andrzejem Turskim
None
Długo nie chciała o tym mówić
31 grudnia 2013 roku dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci Andrzeja Turskiego, wybitnego dziennikarza Telewizji Polskiej, a w przeszłości także Polskiego Radia.
Zmarł po prawie miesięcznym pobycie w szpitalu. Jak później podano, lekarze stwierdzili u 70-letniego prezentera "Panoramy" zawał. Mimo iż trzykrotna reanimacja utrzymała go przy życiu, do końca swoich dni nie odzyskał przytomności. Pozostawał w śpiączce farmakologicznej.
Odejście Turskiego nie tylko poruszyło widzów, ale przede wszystkim było bolesnym ciosem dla jego rodziny. Śmierć dziennikarza najbardziej przeżyła córka Urszula Chincz. Reporterka "Dzień Dobry TVN" długo nie mogła pogodzić się z tragedią. Dopiero po dwóch latach w szczerym wywiadzie z "Vivą!" odważyła się opowiedzieć o ostatnich chwilach z ukochanym ojcem.
Zobacz także: Ostatnia droga Andrzeja Turskiego
AR
Nic nie zapowiadało tragedii
Urszula Chincz była bardzo związana z Andrzejem Turskim. Mimo napiętego grafiku zawsze starała się znaleźć czas na spotkanie z ojcem. Ostatni raz rozmawiała z nim dzień przed jego śmiercią. Nic wtedy nie zapowiadało tragedii, która miała nadejść za kilkanaście godzin.
- Był w świetnej formie, bardzo pogodny, rozluźniony - wspomina dziennikarka w wywiadzie dla "Vivy!".
Następnego dnia zadzwoniła do niej zaniepokojona sąsiadka Turskiego. Kobieta stwierdziła, że prezenter wygląda bardzo mizernie i słabo. Chincz postanowiła od razu działać. Wezwała karetkę i pojechała do ojca. Niestety, nie zdążyła już zamienić z nim słowa. Po chwili nieprzytomnego dziennikarza zabrało pogotowie.
Nie udało się wybudzić dziennikarza ze śpiączki
- To nie był ani zawał, ani wylew. Ojciec się po prostu zatrzymał, stanęło mu serce przy załodze karetki pogotowia, która natychmiast podjęła reanimację - wyznała Chincz.
Turski trafił 5 grudnia do jednego z warszawskich szpitali. Stan dziennikarza był określany jako ciężki, choć stabilny. Lekarzom, mimo usilnych starań, nie udało się jednak wybudzić prezentera ze śpiączki.
- Od dłuższego czasu powtarzał, że niedługo umrze. (...) Cały czas był myślami z mamą. Najlepiej czuł się w swoim mieszkaniu na Łowickiej, bo tam ciągle były ślady Zosi. Często przychodził do mamy na cmentarz - powiedziała Chincz w tym samym wywiadzie.
Od zawsze jego pasją było dziennikarstwo
Przypomnimy, że Andrzej Turski urodził się 25 stycznia 1943 roku w Warszawie. Był absolwentem filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Ukończył również studium dziennikarskie. Swoją przygodę z mediami rozpoczął w 1968 roku. Wówczas pracował w Redakcji Młodzieżowej Polskiego Radia.
W latach 1975-1980 pełnił funkcję kierownika tej redakcji, a w 1980 roku został jej redaktorem naczelnym. Dwa lata później awansował na stanowisko redaktora naczelnego Programu III i dyrektora-naczelnego (1983-1987) Programu I Polskiego Radia. Następnie został współautorem audycji radiowych: "Sygnały dnia", "Radiokurier", "Życie na gorąco" i "W samo południe".
Widzowie do dziś nie mogą pogodzić się z jego śmiercią
W 1987 roku Andrzej Turski postanowił przenieść się do Telewizji Polskiej. Najpierw pełnił funkcję dyrektora i redaktora naczelnego TVP1, a w 1991 roku został szefem Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Był jednym z twórców "Teleexpressu" (1986). Od 2002 roku współprowadził serwis informacyjny "Panorama" w TVP2, a także był gospodarzem swojego autorskiego programu publicystycznego "7 dni świat", w którym przedstawiał aktualne wydarzenia ze świata polityki międzynarodowej.
Turski był laureatem dwóch Wiktorów (2003 i 2004) i Super Wiktora w kategorii dziennikarz roku 2005. Został także odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Złotym Krzyżem Zasługi. W 2005 roku otrzymał tytuł Mistrza Mowy Polskiej, zaś w rankingu na ulubionego prezentera programów informacyjnych przeprowadzonym przez Gfk Polonia w 2009 roku zajął pierwsze miejsce.
7 stycznia 2014 roku rodzina i przyjaciele pożegnali dziennikarza. Msza żałobna odbyła się w sanktuarium pw. św. Andrzeja Boboli na warszawskim Mokotowie.
AR