Urodziny pancernych
Czy Franciszek Pieczka wstydzi się, że grał w serialu 'Czterej pancerni i pies'? Dlaczego Witold Pyrkosz został w filmie na dłużej? O czasach, kiedy nawet chomik mógł być Szarikiem...
05.05.2006 13:48
– Nie wstydzę się udziału w tym serialu – mówi Franciszek Pieczka, filmowy Gustlik. – A że był wykorzystany przez tzw. czynniki do innych celów, to już osobne zagadnienie.
Romuald Kropat trzyma w ręce dużą fotografię. Ze zdjęcia spoglądają Olgierd, Gustlik, Janek, Grigorij i pies Szarik. Jest też stalowy „Rudy”. – Zdjęcie zrobiliśmy na pamiątkę, ale w końcu taka scena znalazła się też w filmie – wspomina Kropat, operator „Czterech pancernych i psa”. Pierwszy, pilotowy odcinek serialu „Załoga” TVP pokazała czterdzieści lat temu, 9 maja 1966 roku, w Dzień Zwycięstwa. Regularną emisję rozpoczęto we wrześniu tego samego roku. „Czterej pancerni i pies” są jedną z najpopularniejszych naszych produkcji filmowych.
Nie piskaj – „Pancerni” to dla mnie kawałek życia, które razem z kolegami spędziliśmy na planie – mówi Witold Pyrkosz, który grał kaprala Franka Wichurę. – Ta rola miała być tylko epizodem pierwszej serii, ale postać pozostała i dotarła do Berlina. Przez wiele lat polskie podwórka i szkoły pełne były małych czołgistów. Ulubionym bohaterem młodych Polaków był Janek. Gdy na podwórku bawiono się w „Czterech pancernych i psa”, każdy chciał być dowódcą „Rudego”. Powodzeniem cieszyły się jeszcze Marusie i Lidki, choć zaszczytem było też mianowanie na Szarika.
Na przełomie lat 60. i 70. wszędzie w Polsce powstawały Kluby Pancernych. Tworzyły się załogi „Rudego”. Mogły mieć dowolną liczbę członków, ale koniecznie musiało być w nich zwierzę. Szarikami były koty, rybki, a nawet żółwie. Do Klubów Pancernych należało 400-500 tysięcy dzieci. Gdy w 1970 roku Kluby Pancernych organizowały egzaminy na kartę rowerową, to tylko w ciągu jednej niedzieli przystąpiło do niej 800 tysięcy dziewcząt i chłopców! Franciszek Pieczka, aktor grający Gustlika Jelenia, pamięta, że członkowie Klubów Pancernych budowali po wsiach budy dla miejscowych Szarików i wykładali je słomą. Nakręcono 21 odcinków serialu, choć miał się skończyć po siedmiu, kiedy Janek odnalazł ojca, załoga doszła do Bałtyku i zginął Olgierd, dowódca „Rudego”. Takie zakończenie miała też powstała równolegle książka.
Popularność serialu była tak wielka, że Janusz Przymanowski zaczął pisać kolejne odcinki. Przymanowski, autor scenariusza i frontowy przyjaciel Wojciecha Jaruzelskiego, przygody załogi „Rudego” napisał na podstawie wspomnień polskich żołnierzy walczących na froncie wschodnim. Aktorzy grający w serialu zdobyli ogromną popularność. – Biegały za mną dzieci i wołały: „Tomuś, nie piskaj!” – opowiada Wiesław Gołas, czyli Tomek Czereśniak. – Nie gniewałem się za to, bo nie jestem obraźliwy. Załoga „Rudego” i jej przyjaciele jeździli po całym kraju na spotkania z telewidzami. Janusz Kłosiński, grający sierżanta Czernousowa, opowiada, że kiedyś z Romanem Wilhelmim (Olgierdem) jechali na takie spotkanie. Przejeżdżali przez miejscowość, w której trwała niedzielna msza. Nagle ktoś krzyknął: „Jadą pancerni!” Wszyscy, łącznie z ministrantami, wybiegli z kościoła. – Wilhelmi, który nie był człowiekiem sentymentalnym, mrugnął do mnie, puknął się w czoło i powiedział: „Ci ludzie zwariowali!” – wspomina Janusz Kłosiński.
Wiele powiedzeń z serialu weszło do naszego języka. Między innymi słynne „Pyrkosz, pyrkosz i nie jedziesz”. Słowa te mówił do Witolda Pyrkosza Franciszek Pieczka. Scena weszła do serialu przez przypadek. – Wymyślili to córka i syn Konrada Nałęckiego, nieżyjącego już reżysera serialu, który był wspaniałym człowiekiem – wspomina Witold Pyrkosz. – Reżyser stwierdził, że ta kwestia nie wejdzie do filmu. Ja na to: „Jak to nie wejdzie?” Poszedłem do sklepu, kupiłem dzieciom po czekoladzie i weszła. Po latach wracaliśmy z żoną i córką z Zakopanego. Na moście Dębnickim w Krakowie mój polonez zgasł. Podszedł do mnie milicjant, popatrzył i mówi: „Pyrkosz, pyrkosz i nie ruszosz”. Bardzo się ucieszyłem, bo pierwszy raz zostałem zacytowany! Szarik trafił do muzeum Szarika zagrał milicyjny pies Trymer. W pierwszej serii trenował go milicjant, który wyemigrował do Izraela. W dwóch kolejnych częściach zastąpił go znany treser zwierząt, pułkownik Franciszek Szydełko.
Szarik miał dwóch dublerów. – Kiedy w berlińskiej dekoracji Szarik nie chciał skoczyć z pierwszego piętra, to zastępował go dubler – wspomina Romuald Kropat. Szarik najbardziej lubił Wiesława Gołasa. Spędzał z nim więcej czasu niż z filmowym Jankiem. – Gdy pan Szydełko musiał wyjechać, to Szarik spał u mnie w hotelu, a dietę na wyżywienie miał większą niż ja – śmieje się Wiesław Gołas. Wypchany Szarik stoi dziś w muzeum Centrum Szkolenia Służb Wojskowych w Sułkowicach koło Warszawy. Mniej szczęścia miał „Rudy” – poszedł na złom.
Kos w szpitalu Na planie filmu nie brakowało dramatycznych sytuacji. Ciężkiemu wypadkowi uległ Janusz Gajos. Romuald Kropat dobrze pamięta ten moment. Na miejsce, gdzie kręcono kolejne zdjęcia, ciężarówki przywoziły sprzęt. Gdy wracały, skracały sobie drogę. Na miejscu byli już aktorzy. Gajos, czekając na rozpoczęcie zdjęć, zdrzemnął się na ziemi. Kierowca ciężarówki nie zauważył go. – Odwróciłem się i patrzę, że ciężarówka jedzie wprost na Gajosa! – opowiada Kropat. – Przednie koła przejechały przez aktora. Zacząłem krzyczeć. Janusz Gajos z pękniętą miednicą trafił do szpitala. Po tym wypadku trzeba było zmienić scenariusz „Pancernych”. „Rudy” został trafiony, zniszczono wieżę czołgu, a ranna załoga wylądowała w szpitalu. To ten odcinek, w którym Janek Kos leży w szpitalu, cały w gipsie. – Gajosa przywożono ze szpitala na plan na specjalnym łóżku i kręcono zdjęcia – mówi Romuald Kropat.
Zarzuca się serialowi, że był propagandą komunistyczną, ale fani nie przyjmują tego do wiadomości. Do dziś jest to dla nich film o przyjaźni i przygodach, które sami chcieliby przeżyć. – Nie wstydzę się udziału w tym serialu – mówi Franciszek Pieczka. – Były zarzuty, że serial przekłamuje historię, ale myśmy szli ze wschodu na zachód, a nie z zachodu na wschód. Był to serial o przyjaźni. Teraz w serialach dla młodzieży leje się krew, a konsekwencje tego widać w zachowaniu młodych ludzi – dodaje. Wielu fanów „Czterech pancernych i psa” dobiega dziś pięćdziesiątki. Kiedy telewizja emituje kolejne odcinki, z przyjemnością zasiadają przy telewizorze. Niektórzy mają serial na DVD. Oglądając poszczególne sceny, przypominają swoje dzieciństwo. Żałują tylko, że ich dzieci wolą „Gwiezdne wojny” niż przygody załogi „Rudego”.