Upadki samców alfa
Fane rozpoczyna niepozornie - Isa i Dominique jadą przez noc. Poszukują willi, w której spędzą urlop. Czuć, że coś miedzy nimi jest nie tak, ale jeszcze nie wiadomo co. Dowiemy się dopiero, gdy do tej dwójki dołączą Jean-Pierre, Helena i Hubert. Oraz Jan, dziewiętnastoletnia kochanka Jean-Pierre'a.
11.07.2012 | aktual.: 29.10.2013 17:13
Wydawałoby się, że to idealny wstęp do komiksu dla chłopców i przez następne 280 stron czytać będziemy o pięknych i dowcipnych przyjaciołach. Oglądać ich roześmiane twarze i półnagie ciała w basenie. Takie podejście sugerują zresztą rysunki Jima. Artysta chowa się bowiem za stylem typowym dla europejskiego komiksu środka. Rysowane przez niego kobiety są piersiaste, ich seksapil podkreślają wydęte usta i seksowne pozy (jakby żywcem wyjęte z wydanego przez Egmont "Sky Doll")
. Na kadrach często pojawiają się nagie, a szybkie przekartkowanie podpowiada czytelnikowi, że owszem, w tym komiksie będą momenty.
Ale to tylko pierwsze wrażenie, którym Fane i Jim bawią się, zwodząc czytelnika. W rzeczywistości bowiem "Małe zaćmienia" to opowieść o mężczyznach niszczących wszystko, czego się tkną. Głównymi winowajcami są tu Dominique i Jean-Pierre. Pierwszy to apodyktyczny artysta, łysy samiec, który w każdej dyskusji musi wygłosić przynajmniej jeden gniewny monolog. Drugi jest zagubionym Piotrusiem Panem, chłopcem marzycielem, niezgadzającym się z upływem czasu. Pomimo swoich trzydziestu kilku lat angażuje się w internetowy romans z dziewiętnastolatką. Co więcej, zabiera ją na wyjazd z przyjaciółmi.
Wina Jean-Pierre'a jest oczywista. Rani wszystkich - począwszy od żony, poprzez Jan i przyjaciół (których stawia w niewygodnej sytuacji), na sobie samym kończąc. Zachwycony młodością kochanki wmawia sobie, że nie jest jeszcze tak stary, by ograniczała go rodzina. "Nie znałem nikogo poza Claire, odkąd miałem osiemnaście lat" - krzyczy do przyjaciółki, która musiała okłamać jego żonę. "Rozsadza mnie od tych wszystkich doświadczeń, których nigdy nie miałem! Więc nawet jeśli się zohydzę, nawet jeśli to boli, chcę przeżyć te doświadczenia!" A nastoletniej kochanki pyta absolutnie serio, bez cienia autorefleksji: "Czemu w moim wieku nie można już czuć, że się żyje? Czemu, żeby poczuć, że się żyje trzeba wszystko rzucić i zacząć od nowa?".
Ale poważniejszy i doroślejszy Dominique wcale nie jest od niego lepszy. Od żony odwrócił się, gdy urodziła mu dzieci. Do matki nie odzywa się od pół toku. "Bo to jest wyczerpujące, ponad moje siły, usiłować przekonać ją, że <>". Zakochany sam w sobie jest pewien, że zna odpowiedź na wszystkie pytania. Dlatego sprowadza do willi kochankę. Konfrontacja ma wszystko wyjaśnić. Oczyścić atmosferę. Dopiero Isa musi mu wytłumaczyć, że to kolejny dowód na jego egoizm. Bo nikt nie zyska na prawdzie poza nim samym. "Nie chcę nic wiedzieć" mówi, a kochanka pyta, po co ją sprowadził.
Ale w przedstawieniu pisanym przez samców alfa najważniejszą rolę odgrywają kobiety. Tylko one są rozsądne, tylko one nie spełniają wszystkich swych zachcianek. Isa, odpowiedzialna i wierna żona, pozostaje z mężem i dziećmi. Helena na wszelki wypadek trzyma się z daleka - w nic już nie wierzy i nikomu nie ufa, wie, że mężczyźni widzą w niej tylko obiekt seksualny. I Jan, dziewiętnastoletnia dziewczynka, która okazuje się dojrzalsza od niemal czterdziestoletniego Jean-Pierre'a. Kiedy już mężczyźni dopuszczają je do głosu, mówią rzeczy oczywiste. O odpowiedzialności i dojrzałości. Ale i tak nikt ich nie słucha.
Fane i Jim kreślą swoje postacie bez okrucieństwa. Nawet w najgorszych momentach, trudno nie czuć sympatii do Jean-Pierre'a. Szkoda tylko, że scenariusz Fane'a zaliczył kilka wpadek. Artyście, którego zamiarem była komedia obyczajowa w stylu Woody'ego Allena, po prostu brak lekkości pióra słynnego filmowca. Dlatego niektóre prawdy wypowiadane w "Małych zaćmieniach" brzmią łopatologicznie i śmiesznie. Nieporadnie rozwiązano też punkt kulminacyjny. Zbiorowa sesja terapeutyczna mogła wyglądać na świetny pomysł, ale zrealizowana została chaotycznie i nieczytelnie. Bohaterowie przekrzykują się, terapeutka zadaje absurdalne pytania, a większość odpowiedzi to zwykłe banały.