Upadek gwiazdy telewizji. Kamil Durczok był uwielbiany przez widzów
Blisko dwie dekady temu był topowym dziennikarzem informacyjnym w Polsce. Później rzesze widzów patrzyły na medialny upadek Kamila Durczoka. Finał był tragiczny. Gdyby żył, 6 marca obchodziłby 56. urodziny.
Upadek gwiazdy telewizji. Kamil Durczok był uwielbiany przez widzów
Karierę w mediach Kamil Durczok rozpoczął jeszcze jako student na początku lat 90. w Radiu Katowice, później rozgłośni TOP FM. W 1993 r. trafił do Telewizji Polskiej. Najpierw pracował w lokalnej redakcji w Katowicach, a w 1996 r. zadebiutował na ogólnopolskiej antenie, gdzie prowadził publicystyczne formaty "Forum", "Debata" czy "Gość Jedynki". W końcu został prezenterem "Wiadomości" uwielbianym przez widzów.
W 2006 r. dziennikarz zdecydował się na transfer do TVN, gdzie został szefem redakcji "Faktów". Po latach wyszło na jaw jego mroczne oblicze. Durczok do końca walczył ze swoimi demonami.
W 50. odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się serialem (!) "Pan i Pani Smith", przeżywamy transformacje aktorskie w "Braciach ze stali" i bierzemy na warsztat… "Netfliksową zdradę". Żeby dowiedzieć się, czym jest, znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:
Walczył z chorobą
8 marca 2003 r. Kamil Durczok pokazał się widzom "Wiadomości" łysy. Powiedział wprost, że zmaga się z chorobą nowotworową. Postanowił, że chce dalej pracować na wizji.
- Jechałem do telewizji z gotowym tekstem. Bałem się, że nie wytrzymam napięcia, głos mi się załamie, a przecież to musiało być oświadczenie faceta, który naprawdę wierzy w to, że wygra. Wątpliwości nie dotyczyły mojego samopoczucia, tylko telewizyjnego doświadczenia. Nie bałbym się łączenia z siedmioma wozami, zwarcia z politykiem, ale tym razem chodziło o wyznanie, jakiego nigdy wcześniej nie wygłaszałem i obym nigdy więcej nie musiał wygłaszać. Poprosiłem więc o wcześniejsze nagranie – wyznał w książce "Wygrać życie" z 2005 r.
Doceniany przez widzów
Widzowie okazywali wsparcie Durczokowi zarówno w najlepszych, jak i najgorszych momentach. Wielokrotnie doceniali jego pracę, o czym świadczą cztery Wiktory i cztery Telekamery na jego koncie.
Nawet po wybuchu skandalu z udziałem dziennikarza wielu fanów stanęło za nim murem. Choć osoby ze środowiska niemal z dnia na dzień się od niego odwróciły. Kuba Wojewódzki, z którym dawniej imprezował, jawnie z niego kpił.
Skandal w TVN
Pewnego razu ubrudzony stół doprowadził dziennikarza do furii. Wyraźnie zdenerwowany wówczas stanem czystości telewizyjnego mebla Durczok przez kilka minut dosadnie rugał kolegę "Rurka", który miał być odpowiedzialny za całe to zamieszanie. I choć po tym "brudnym skandalu" szef "Faktów" przepraszał widzów za to, że byli świadkami wybuchu złości i niecenzuralnego słowotoku, później twierdził, że "nie wycofałby żadnego słowa".
Kolejna medialna afera z udziałem Kamila Durczoka wybuchła po publikacjach "Wprost", w których zarzucono dziennikarzowi mobbing i molestowanie seksualne pracownic, a także przebywanie w mieszkaniu znajomej, w którym znaleziono treści pornograficzne i biały proszek. Ostatecznie Durczok wygrał proces z wydawcą i dziennikarzami "Wprost". Sąd nakazał im przeprosić dziennikarza i zapłacić mu 150 tys. zł odszkodowania. Jednak TVN postanowił się z nim rozstać po wynikach kontroli Państwowej Inspekcji Pracy.
Koniec małżeństwa
- Poczułem się osaczony. To był bardzo niedobry czas. Straszny też dla mojej rodziny. (…) Zamknąłem się w domu. Wychodziłem tylko zarośnięty, w kapturze i ciemnych okularach. Moje czwarte lądowanie na oddziale kardiologii. Rachunek za fantastyczne, kolorowe życie, które wiodłem przed kamerami - mówił później w wywiadzie dla "Vivy!".
Przez upadek kariery topił smutki w alkoholu. Gwoździem do trumny jego małżeństwa było ujawnienie sfałszowania popisu żony na wekslu z sierpnia 2008 r. na sumę ponad 2 mln franków szwajcarskich oraz na innych dokumentach bankowych, do czego przyznał się przed sądem. Z Marianną Dufek był związany od 1995 r., mają syna Kamila jr. Za sprawą kolejnego związku z blogerką Julią Oleś Durczok wrócił na salony. Nie odzyskał jednak dobrej reputacji.
Pijany kierowca
26 lipca 2019 r. w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego auto dziennikarza BMW X6 uderzyło w pachołki na jezdni, a jeden z nich trafił w nadjeżdżający z naprzeciwka samochód. Durczok miał we krwi 2,6 promila alkoholu. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Szokujące szczegóły zdarzenia ujawniła prokuratora. - Oskarżony jechał latem na zimowych oponach. Przejechał około 370 km ze średnią prędkością 140 km/h, a w momencie utraty panowania nad pojazdem 96 km/h, w miejscu, gdzie z powodu remontu obowiązywało ograniczenie do 70. Ruch był bardzo duży. W ciągu godziny na tym odcinku przejechało 1100 samochodów, a w ciągu doby 40 tysięcy - powiedział Witold Błaszczyk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim w rozmowie z "Faktem".
Tragiczny finał
Po spowodowaniu kolizji drogowej dziennikarz przyznał, że jest alkoholikiem. Wkrótce potem ujawnił swoje kolejne problemy zdrowotne. Zaczęła wysiadać mu wątroba. W podjęciu skutecznego leczenia przeszkodził mu nałóg alkoholowy, z którym nie potrafił zerwać.
- Mój przyjaciel lekarz powiedział, że od kwalifikacji do przeszczepu jest daleka droga. W takim stanie, w którym był Kamil, na przeszczep nie było praktycznie szansy - ujawnił w rozmowie z "Faktem" brat dziennikarza.
Kamil Durczok zmarł 16 listopada 2021 r. Oficjalną przyczyną było zaostrzenie przewlekłej choroby i zatrzymanie krążenia. Miał 53 lata.