Ultimatum ministerstwa. Albo teatr albo seriale
Ministerstwo Kultury chce zakazać gry w serialach aktorom występującym w teatrze - informuje "Super Express". Jeśli do tego dojdzie, to artyści będą musieli wybierać, w jaki sposób będą chcieli realizować swoją pasję aktorską i zarabiać na życie.
Pomysł i koncepcja resortu kultury jest prosta. Jeśli dany aktor ma zagwarantowany etat w teatrze, nie będzie mógł podjąć pracy na planie filmowym, czy serialowym. Ma to zmienić nastawienie aktorów do gry na deskach teatralnych, które teraz często jest traktowane jako "zło konieczne". Prawdziwe pieniądze oferują producenci filmowi i telewizyjni.
27.10.2009 14:01
Urzędnicy swoją decyzję uzasadniają również tym, że przez filmowe produkcje teatry muszą czekać na aktorów, aż skończą pracę albo dopasowywać się do ich wolnych terminów. A to psuje repertuar teatralny, powodując u dyrektorów placówek i reżyserów nierzadko siwienie włosów. Problem wydaje się jednak trudniejszy do rozwiązania niż się wydaje, ponieważ w grę wchodzą olbrzymie pieniądze.
Za pracę na planie aktorzy inkasują nawet dwucyfrowe sumy, natomiast praca w teatrze, nie dość, że ciężka, to wymaga olbrzymiego poświęcenia i doskonalenia warsztatu, co bywa dla aktorów trudnością nie do przeskoczenia. W teatrze średnia pensja waha siew granicach 2- 3 tys zł plus bonusy za każdy rozegrany spektakl. W telewizji czy w filmie gaże są liczone bez bonusów, ponieważ te przy stawkach pokroju 8 tys. zł nie są potrzebne.
- Ten numer nie przejdzie! - mówi w "Super Expressie" Zofia Czerwińska. - A jeśli przejdzie, to rozwali pracę w teatrach, bo wszyscy teatralni aktorzy zrezygnują z etatów, by spokojnie grać w serialu. Powiedzmy prawdę, dzień zdjęciowy w serialu to miesięczna gaża w teatrze - dodaje.
Kolejnym argumentem podnoszonym przez aktorów jest fakt, że w teatrze płacą na tyle słabo, że utrzymanie rodziny jest niemożliwe. Poza tym według artystów, udział w różnorodnych produkcjach rozwija ich i daje im możliwość podnoszenia warsztatu aktorskiego. Wybór w tym momencie byłby prosty. Gwiazdy wybrałyby seriale i film, ponieważ ostatecznie górę wzięłyby względy finansowe.
- Pamiętam, jak Andrzej Kopiczyński, który grał w "Czterdziestolatku", wyszedł na scenę, grając w "Balladynie" i szept poszedł po sali - mówi gazecie Mieczysław Hryniewicz grający w serialu "Na Wspólnej". - Myślę, że aktor Teatru Narodowego nie powinien grać w serialu - opowiada.
Wydaje się, że jest to salomonowe wyjście, ponieważ udział w pewnych projektach teatralnych wymaga od aktorów odpowiedniej postawy. Czy dzień na planie zdjęciowym i potem udział w spektaklu teatralnym z klasyki w Teatrze Narodowym jest uczciwy i moralny wobec siebie i publiczności?
To prawdopodobnie będą musieli rozstrzygnąć widzowie i samo środowisko aktorskie, które jeśli chce narzekać na stan polskiej kultury, powinno wymagać na początku od siebie a później od innych. Tylko czy jest na to realna szansa?