Uczestnikom "Azja Express" puszczają nerwy. W programie zaczęła się prawdziwa wojna
[GALERIA]
W show "Azja Express" zostały tylko cztery pary, a walka o finał w Bombaju zrobiła się coraz bardziej zacięta. W poprzednim odcinku z grą pożegnały się Zuza i Julia Bijoch, które były typowane na pewne kandydatki do finału.
Pary, które pozostały w grze muszę się zmierzyć nie tylko z przeciwnościami losu, ale i ze sobą nawzajem. Wybuchają kolejne konflikty, uczestnikom powoli puszczają nerwy. Zawiązały się też sojusze, mające na celu wyeliminować jedną z par. Nieczysta gra, chwile zwątpienia i łzy. Panie w obcisłych trykotach i panowie w kusych slipach. Co wydarzyło się w 11. odcinku programu. Odpowiedź znajdziecie w naszej galerii!
ZOBACZ TAKŻE: Gardias o montażu Azji Express: Ostatnio pokazali jedną sytuację trochę inaczej!
Dobre wdzianka
Rywalizacja w najnowszym odcinku rozpoczęła się w szkole zapasów. Konkurencja była zabawną interpretacją tradycyjnych zapasów Kushti. Tyle samo emocji co zadanie wzbudzały tradycyjne stroje, które trzeba było ubrać.
- Znowu każą nam założyć jakieś brzydactwa - narzekała Joanna Przetakiewicz. - Przyszłyśmy z Martą do naszej przebieralni, a tu jakieś dziwaczne kostiumy, no koszmar, Jezu, co za gówno, jakie szkaradztwo - dodała.
- Wyglądałyśmy jak enerdowskie pływaczki -zażartowała Marta Wierzbicka.
W ostateczności uczestniczki nie wyglądały chyba tak źle, skoro panowie zostali "urzeczeni" ich urodą. Zanim jednak zaczęli komplementować koleżanki, z zazdrością spoglądali na muskulaturę kolegów z szatni.
Niefortunny żart Pawła
Tradycyjne stroje zapaśników są dosyć skąpe, więc było na co popatrzeć. W męskiej przebieralni rozgrywały się prawdziwe dramaty. Żarty Pawła o gejach nikomu się nie spodobały i tylko budowały napięcie.
- Ale zdejmujemy gacie, czy nie? - dopytywał Antoni Pawlicki. - Piróg zdjął? No to zdejmijmy wszyscy - zachęcał kolegów.
- Antek ma chyba jakiś kompleks Michała - zauważył Piotr Czaykowski, dodając, że za każdym razem, gdy tancerz się wybija z grupy, Pawlicki mu wtóruje.
- Jakoś tak się złożyło, że podzielili się homosie i hetero - wyjaśnił Paweł Ławrynowicz. - Homosie założyli czerwone gacie, a my, heterycy białe. Więc pomyślałem, że będzie walka między homosiami a hetreo. Ja nie mam kłopotu z tolerancją, mam brata geja. - kontynuował swój wywód. - Ale jak zobaczyłem Martę w tym obcisłym stroju, to zrobiła na mnie wrażenie. Wiadomo, trzy tygodnie z Antkiem, biologia robi swoje - dodał.
- Ja nie jestem pedałem, jestem gejem - wyjaśnił do kamery Michał Piróg. - Pedał w języku polskim ma wydźwięk pejoratywny. A jeśli chodzi o bycie facetem, to od jaj ważniejszy jest charakter - powiedział wyraźnie wzburzony tancerz.
Było na co popatrzeć
W zapasach Wierzbicka poległa w starciu z Przetakiewicz, na szczeście jej partner z drużyny pokonał Piotra Czaykowskiego. Jakóbiakowi udało się wygrać z Pawlickim. Piróg natomiast trafił na Pawła Ławrynowicza, który od początku "działał mu na nerwy". Odważnie zapowiadał, że najchętniej "dałby mu w ryj". Michał niestety przegrał stracie, ponieważ oderwał stopę od podłoża.
Po walce uczestnicy musieli zdeponować w walizkach połowę swoich amuletów. Joanna i Łukasz po wygranej w zapasach mieli prawo wybrać najcenniejszą walizkę, którą okazała się ta zawierająca amulety Antoniego i Pawła. Wszyscy uczestnicy zostali przypięci do swoich walizek kajdankami.
Kolejne popisowe zagranie Pawła i Antka
Przy łapaniu autostopa doszło do kolejnego nieporozumienia pomiędzy uczestnikami.
- Patrzę i widzę Antka i Pawła - relacjonowała przejęta Marta. - Ja zatrzymuję samochód, biegnę do niego, krzyczę, że to moja fura, a Antek w długą... Jeszcze przyspieszył - powiedziała, po czym dodała kilka słów nienadających się do zacytowania.
- Ale o co jej chodzi? - udawał głupiego Antoni. - Dlaczego ona się wściekła?
Z kolei Przetakiewicz próbowała przekupić kierowcę samochodu przypinanym znaczkiem. Hindus okazał się jednak przebiegły i nieugięty, wciąż powtarzał "money, money".
- Ja tak trzymałam ten znaczek na ręku, a on najpierw się nie interesował, a potem zwyczajnie wyrwał mi go z ręki. Po prostu ukradł - żaliła się do kamery. - Stało tam z pięćdziesięciu facetów i żaden nie zareagował - dodała projektantka.
Joanna - polska Tomb Rider
Na miejsce kolejnego zadania w Satarze, gdzie miejscowi mistrzowie akrobatyki prezentowali choreografia na palach, jako pierwsi dotarli Michał i Piotr.
- Jak to zobaczyłem, to pomyślałem, że mamy wykonać takie same ewolucje - zmartwił się Czaykowski. - Okazało się jednak, że wystarczy, jeśli wejdą na pal i wytrzymają w tej pozycji określoną ilość czasu - dodał. Najsłabiej w tej konkurencji poszło Antoniemu.
- Zaczęła się rywalizacja - wyznała Przetakiewicz. - Ja się tak zaczęłam czuć jak w Tomb Rider, z nożem na udzie... - powiedziała złotousta projektantka.
Gra o wielką forsę
Konkurencja o amulet polegała na wyścigu wozami zaprzęgniętymi w woły. W grze, w której można było przejąć ukryte w walizkach Amulety konkurentów, wzięły udział trzy pary: Karpiel-Bułecka i Wierzbicka, Piróg i Czaykowski oraz Przetakiewicz i Jakóbiak.
- Ja nie chcę - zadeklarował Piróg. - One się męczą. Ja nie jadę. Mamy je jeszcze bardziej męczyć, bo to jest gra? Nie ma takiej opcji - dodał
- Ja też się nie ścigam - zapowiedziała Marta.
- No oczywiście, że nie - zgodził się Staszek.
- Chcemy zamienić woły na nas samych - zadeklarował Piróg w imieniu wszystkich.
Do wozów wprzęgli się Łukasz, Piotr i Staszek. Góral jak natchniony ciągnął wóz z siedzącą na nim Martą, przez co wyprzedzili pozostałych o kilka długości, jednak polegli na wprowadzaniu szyfru do walizki. W tym najlepsza okazała się Przetakiewicz. Dzięki niej chociaż ona i ledwo żywy Jakóbiak zgarnęli najwyższą stawkę w amuletach, kosztem Antoniego i Pawła.
Zawody w jedzeniu
Kolejna misja polegała na zjedzeniu lokalnych potraw. Pawlicki i Ławrynowicz, którzy dotarli na miejsce jako pierwsi (nakłonili kierowcę do pojechania skrótem), nie kryli radości.
- Jesteśmy pierwsi, stary! - cieszył się Pawlicki w samochodzie wiozącym ich w kierunku Pume, gdy inni uczestnicy męczyli się z jedzeniem.
- Ja nie dam rady - rozpaczała Przetakiewicz nad marchewką. - Ja mam już skurczony żołądek, schudłam pięć kilo. Patrz, Łukasz, jak Michał i Piotr szybko jedzą. My byliśmy wcześniej, a oni już zjedli - dodała.
Staszek nad marchewką postanowił powspominać dzieciństwo, doprowadzając Martę do łez. - Za babunię, za drugą babunię, bo mam dwie - powiedział, zgarniając kolejną łyżkę. Po jedzeniu postanowił skorzystać z toalety i wtedy skończył się wyścig.
- Staszek, wyścig się kończy - alarmowała Wierzbicka.- Tak, dokładnie wtedy jak sikałeś - wyjaśniła.
Sojusz
To, że Paweł z Antkiem dotarli na miejsce jako pierwsi, podniosło ciśnienie Pirógowi. Tancerz zaczął oskarżać ich o złamanie zasad programu.
- Antek i Paweł nas wyprzedzili, bo mają swoje mapy i dokładnie wiedzą, którędy jechać, żeby było szybciej - tłumaczył Piróg Joannie i Łukaszowi. - Znowu nas wyprzedził ktoś, kto był daleko za nami. Ja nie chciałem się ścigać przeciwko komuś. Dlatego jestem zły. Bo nagle pojawił się wróg. Moim zdaniem chłopaki grają bardzo nie fair. Bardzo bym chciał, żeby immunitet wygrali Łukasz z Aśką, Staszek z Martą, no w najgorszym wypadku my, trudno, wezmę to na klatę - dodał.
Okazało się, że wszyscy mają problem z Pawlickim i Ławrynowiczem. Jakóbiak i Przetakiewicz oraz Piróg i Czaykowski, którzy nocowali w tym samym miejscu, przeznaczyli wieczór na knucie intrygi przeciwko nim.
- Ja obudziłam w sobie tygrysicę. Będę walczyć jak lwica - wyznała Joanna. - Wojna! Ja jestem w ogóle miłośniczką zakładania gangów. Mamy wspólny plan i będziemy cisnąć jak tylko się da, żeby grać przeciwko nim dodała.
"Ulubieńcy" publiczności z immunitetem
Marta i Staszek znaleźli nocleg w szkole. Staszek zdążył nawet zagrać w siatkówkę z mieszkańcami wioski. Zwierzyli się też, że na początku ciężko im było ze sobą wytrzymać.
- My jesteśmy parą, która najwięcej przeszła - przyznała Marta. - Ale jakoś dogadaliśmy się ze Staszkiem i jest naprawdę fajnie. Myślę, że będzie z tego immunitet, jestem stuprocentowo pewna - przyznała.
Kiedy pierwsi uczestnicy na mecie (Joanna Przetakiewicz i Łukasz Jakóbiak oraz Michał Piróg i Piotr Czaykowski) zobaczyli prowadzącą, szybko okazało się, że to jeszcze nie koniec wyścigu. Musieli wykonać kolejne zadanie, które polegało na znalezieniu bębna dla orkiestry, która zagra na powitanie zwycięskiej pary.
Niestety, wbrew nadziejom reszty uczestników, immunitet i miejsce w finale zdobyli Pawlicki i Ławrynowicz. Piróg z nerwów aż musiał zapalić papierosa. Inni uczestnicy też nie kryli rozczarowania.