"U fryzjera": To miał być sitcom z prawdziwego zdarzenia
Joanna Liszowska i Małgorzata Socha zapewne żałują dziś, że wzięły udział w tej telewizyjnej porażce. Kicz, tandeta i wielka klapa - przypominamy serial, o którym wiele osób wolałoby zapomnieć!
Wstydliwe początki Liszowskiej i Sochy
Lata 90. były czasem wielkich sukcesów seriali komediowych. To wtedy na ekranach oglądać można było m.in. *"13. posterunek", "Miodowe lata", "Tata, a Marcin powiedział" czy "Lokatorów". Wymienione produkcje cieszyły się dużym zainteresowaniem widzów. Zresztą do dziś wspominają je z sentymentem. Na fali sukcesów sitcomów także w kolejnych latach twórcy postanowili wykorzystać ich popularność. Niestety, nie wszystkie trafiające wówczas na antenę serie okazały się sukcesem. Tak było m.in. z produkcją Dwójki o mało wyszukanym tytule - "U fryzjera". Liczono, że stanie się hitem na miarę swoich poprzedników. By uatrakcyjnić serię zadbano, by na
ekranie pojawiło się wiele gwiazd. Joanna Liszowska i Małgorzata Socha zapewne żałują dziś, że wzięły udział w tej telewizyjnej porażce. Kicz, tandeta i wielka klapa - przypominamy serial, o którym wiele osób wolałoby zapomnieć! KJ/AOS*
O czym był ten serial?
Bohaterem telewizyjnej produkcji był sympatyczny, nieco fajtłapowaty i naiwny Grzegorz Grzegorz. Pochodził z rodziny, w której od pokoleń pierworodny zostawał fryzjerem. Z tradycji wyłamał się jego ojciec, który założył bar w Stanach Zjednoczonych. Tym większe nadzieje dziadek pokładał więc we wnuku.
Nieporadnego i niespełnionego barmana wspierał wierny personel, w którego skład wchodziła ponętna, energiczna fryzjerka Laura i młodziutka stażystka Kicia, która wprawdzie pobierała nauki w szkole fryzjerskiej, ale dyplomu nigdy nie otrzymała.
Mało kto ją taką pamięta
W role głównych bohaterów wcielili się Joanna Liszowska, Grzegorz Wons oraz Patrycja Szczepanowska. Dużą sensacje wzbudziła Małgorzata Socha, która zagrała głupiutką praktykantkę Dagmarę. Głębokie dekolty oraz krótkie spódniczki zapewniły jej przychylność panów, którzy odwiedzali zakład fryzjerski. Wyzywający styl ubioru i zbytnia poufałość z klientami budziła jednak niechęć pozostałych pracownic.
Na ekranie Socha nie tylko musiała występować w tandetnych i wyzywających ciuchach, na które sama nigdy by sobie nie pozwoliła. Zagrała też dużo poniżej swoich możliwości. Słaby scenariusz, a także mało wyszukany humor, nie pozwoliły jej rozwinąć skrzydeł.
Joanna Liszowska fryzjerką
Nie lepiej wypadła także jej ekranowa konkurentka. Chociaż aparycją i osobowością Liszowska idealnie wpasowała się w postać temperamentnej fryzjerki, grana przez nią bohaterka nie zachwycała niczym szczególnym.
Co ciekawe, po kilku latach aktorka znów wcieliła się w pracownicę zakładu fryzjerskiego. Tym razem na ekranie pojawia się jako jedna z tytułowych "Przyjaciółek". Jej kreacja zdobyła dużo przychylniejsze recenzje. Hit Polsatu z jej udziałem cieszy się bowiem dużym zainteresowaniem widzów.
Cóż, może po prostu Joanna nie nadaje się do ról stricte komediowych...
Oderwanie od rzeczywistości
Odwiedzający zakład fryzjerski klienci mieli odzwierciedlać przekrój polskiego społeczeństwa. Na fotelu zasiadali więc starsi ludzie, narzekający na zbyt niskie emerytury, czy nowobogaccy milionerzy, którzy dorobili się fortun po przemianach ustrojowych.
Mimo że w założeniu taki dobór bohaterów miał zachęcić widzów do oglądania, stało się inaczej. Być może dlatego, że trudno było utożsamiać się z przerysowanymi postaciami oderwanymi od rzeczywistości.
Nie tylko to jednak zniechęcało do śledzenia serialu!
Tego nie dało się znieść!
Najpoważniejszym zarzutem w stosunku do produkcji TVP jest brak najważniejszego składnika każdego sitcomu - rozbawiających do łez dialogów i zabawnych sytuacji.
Twórcy zapowiadali, że serial oparty będzie na dużej ilości humoru sytuacyjnego, bazującego na relacjach damsko-męskich i grze słów. Swoją produkcję kierowali przede wszystkim do widowni ceniącej inteligentne, absurdalne poczucie humoru.
Niestety, zamiast hitu na miarę komedii Woody'ego Allena zobaczyliśmy serię, która odeszła w zapomnienie równie szybko, jak przeszła niemal niezauważona przez ekrany telewizorów.