TYLKO W WP: "Rolnik szuka żony" wygrywa autentycznością. "Polska wieś się zmieniła, to na takich rolników będziemy chcieli patrzeć"
Jak widać, "Rolnik szuka żony" wciąż się nie nudzi i jeszcze dość długo będziemy śledzić losy rodzimych farmerów. Na horyzoncie kolejna edycja! Na czym polega fenomen programu, który już od kilku sezonów przyciąga miliony widzów? O tym rozmawiamy z medioznawcą, prof. Wiesławem Godzicem.
06.11.2017 | aktual.: 06.11.2017 14:11
Jeszcze nie skończyła się czwarta edycja, a już... możemy wypatrywać piątej. TVP, zachęcona długo utrzymującym się sukcesem randkowego show szuka nowych uczestników. - Jeżeli jesteś rolnikiem stanu wolnego, i szukasz kogoś na całe życie, to być może by pomożemy ci kogoś takiego znaleźć. Zapraszamy do zgłaszania się do programu – informują twórcy programu. Jak informuje portal wirtualnemedia.pl, nowa seria miałaby trafić na antenę dopiero za rok.
Tak samo jak do tej pory, życiowych partnerów będą szukali zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Pierwszym ich etapem jest wysyłanie formularzy zgłoszeniowych, które można znaleźć na stronie internetowej programu. Wymagania nie są duże – chętni do udziału w programie muszą spełnić tylko kilka wytycznych: zamieszkiwać na terenie Polski, nie być karanym, być stanu wolnego (ewentualnie rozwodnikiem lub wdowcem) i oczywiście, mieć gospodarstwo rolne. Co ciekawe, aby rzeczywiście stać się bohaterem show muszą nie tylko zebrać najwięcej listów od kandydatów/kandydatek, ale tez być wysoko oceniani przez producentów programu. Do odważnych i przebojowych świat należy chciałoby się powiedzieć, a przynajmniej takich chce się oglądać. Na czym więc tak naprawdę polega fenomen "Rolnika"? O tym rozmawiamy z medioznawcą, prof. Wiesławem Godzicem.
*Urszula Korąkiewicz: Dlaczego tak wiele osób ogląda "Rolnik szuka żony"? *
Wiesław Godzic:To obszar bardzo niedoceniony, zupełnie jak "Ranczo". Temat prowincji z daleka od wielkich miast. Dotąd model mężczyzny, który tam mieszka, był źle przedstawiany, śmiesznie przedstawiany, jako "wsiok", jako osoba bez aspiracji. Trzeba było dać temu odpór i to chwyciło. Polska jest małomiasteczkowa. Ta grupa po raz pierwszy poczuła się doceniona. Rolnicy w końcu coś znaczą, w końcu grają główną rolę w narracji.
Czy nie jest trochę tak, że chętnie oglądamy "Rolnika", ale w domowym zaciszu, a publicznie się do tego nie przyznajemy?
- To jest trochę wstydliwa przyjemność. Bo przecież my, mieszkańcy wielkich miast łypiemy na to okiem, chociaż się śmiejemy. Patrzymy na to przez palce. W istocie interesuje nas postawa tych ludzi. To nie są "ćwoki", to nie są ludzie bez aspiracji. Znajdziemy tam bardzo ciekawe postaci. Myślę, że to szalenie ważne przyszłościowo wydarzenie. Na ogół to młodzi mężczyźni co prawda bez kobiet, ale z mamusiami. Pozycja ojca w tym przypadku jest słabiutka. W związku z tym matka zakochana w swoim synu chce jak najbardziej opóźnić wejście syna w dorosłość. Na dobrą sprawę chce i nie chce dla niego partnerki, bo nagle pojawia się w domu nowa gospodyni, a starsza co – będzie zdetronizowana? To pokazuje, że jest wielu "niemęskich" mężczyzn, zależnych od tego, co zrobi kobieta, ale są też tacy, którzy ten model przełamują.
Z czego jeszcze się bierze ta ciekawość? Naprawdę chcemy oglądać jak wygląda życie na wsi?
Z jednej strony jest to pewna nowość. Wiele osób mówi, że już niedługo dzieci z miast będą uczone, jak wygląda życie na wsi i wiejskie zwierzęta, w pewnym stopniu mamy to już w Stanach Zjednoczonych. Z jednej strony kieruje nami autentyczna i postępująca ciekawość, bo coraz mniej mamy takich tradycyjnych gospodarstw, a coraz więcej fabryk czy farm, które nie mają nic wspólnego z tradycyjnym obrazem wsi, tym bardziej takim, jaki pamiętamy z lektur. Z drugiej strony powód, dla którego to oglądamy jest prosty. Widz telewizyjny lubi się czuć lepszy, od tych, którzy występują. Na przykład gdy zna odpowiedź w teleturnieju, może się ponaigrywać z uczestnika. W tym przypadku też trochę tak jest. Pamiętajmy, że osoby występujące w "Rolniku" wystawiają się na widok publiczny, obnażają swoje emocje, a my, jako widzowie lubimy ich komentować. Śmiejemy się, że nie czytają książek, choć sami nie przeczytaliśmy ani jednej w tym roku. Przyjmujemy pozycję lurkera, który przygląda się innym i czerpie przyjemność z tego, że sam będąc w bezpiecznej pozycji może wytknąć innym błędy. Ten dystans się powiększa, "miejscy mądrale" z góry patrzą na "wsioków", ale to te "wsioki" zwyciężą. Wygrają swoją autentycznością. Trudno mówić o autentyczności w obecności kamer, bo wtedy każdy się zmienia, ale jednak oni mówią to co myślą, czasem są w tym nieporadni, ale dzięki tej szczerości to "Rolnik": będzie tym, na co będziemy chcieli wciąż patrzeć, bo łatwo możemy się utożsamić.
A czy ten format sprawdziłby się w przypadku innej grupy społecznej? Gdyby kto inny "szukał żony"?
Nie mamy za bardzo innych grup społecznych. U nas dominuje klasa średnia, są nowobogaccy. Na nich mamy podgląd w kinie fabularnym, które w jakiś sposób odzwierciedla życie nazwijmy to wyższej sfery. Polska jest płaska pod tym względem, nie różnimy się tak bardzo od siebie, wiemy jacy jesteśmy i jak myślimy. Warto zaznaczyć, że większość z nas mieszka w małych miasteczkach i na wsiach. Wsie się bardzo zmieniły, unowocześniły, to nie są paskudne wiejskie obejścia tylko eleganckie farmy i ten właśnie nowoczesny wygląda nas interesuje.
*Przed nami piąta edycja show. Jak długo można ciągnąć taki format i jak długo się nie znudzi widzom? *
Niektórzy z rolników próbowali sił w innych programach, skakać do wody czy zająć się zupełnie czymś innym. Problem polega na tym, na ile TVP potrafi stworzyć gwiazdy, a zawsze miała z tym problem. Gwiazdę jednego sezonu owszem, wykreowała, ale z prawdziwym kreowaniem celebrytów lepiej radzi sobie TVN. Pozostaje też pytanie, na jak długo będzie u miała zatrzymać naszą uwagę. Przewiduję, że mimo wszystko ten program niebawem spadnie. W Telewizji Polskiej, miotanej ostatnio sprzecznymi interesami, nie ma osoby, która spokojnie przysiadła nad programem pomyślała o jego przyszłości i programach, które z nim współgrają. A mówię o tym nie dlatego, że to jest złe show. "Rolnik szuka żony" teraz jest bardzo popularne, ale czy na dłuższą metę się utrzyma? Raczej nie, bo po prostu nie ma dobrego otoczenia, w którym mógłby się na długo utrzymać.