Tylko dla geeków
W październiku nakładem Hanami ukazał się pierwszy tom zawierający 25 nowelek pełnych najróżniejszych podań i miejskich legend. Znalazło się tu miejsce dla takich osobliwości jak: dziewczynka mieszkająca na kocie, chłopiec tkający materiały z włosów, owady uciekające przed festiwalową wrzawą, narzeczona pioruna, sprzedawczyni syren, mężczyzna zjadający ptaka, wyglądający jak ogromna gąbka Król Morza. Z mangi tej dowiemy się czym skutkuje kichanie w lesie, jakie formy przybiera lis i co też ciekawego może nas spotkać, gdy wsiądziemy do ostatniego wagonu pociągu.
13.12.2010 | aktual.: 29.10.2013 16:36
Kluczowym elementem, łączącym większość historii zawartych w pierwszym tomie "Pitu Pitu" jest miasto, do którego niepostrzeżenie wkrada się natura, z czasem zupełnie je dominując. Nawet wśród betonowych olbrzymów bohaterowie pozostają pod wpływem tego, co egzystuje obok nich, poddając się temu oddziaływaniu bez specjalnego sprzeciwu.
Spora część komiksów opowiedziana jest według tego samego schematu. Postać lub ich grupa znajdująca się lub zmierzająca do określonego celu, niesiona ciekawością albo losowym zdarzeniem, staje się świadkiem dziwów. Przy n-tym z rzędu, podobnie poprowadzonym komiksie, lektura staje się nużąca.
Niewątpliwym atutem "Pitu Pitu" jest warstwa formalna. Igarashi operuje szczegółową kreską, co widać zwłaszcza w detalach otoczenia. Zwracają uwagę panoramiczne kadry, będące ujęciami na miasta czy florę, które płynnie przechodzą w zbliżenia. Wygląd samych bohaterów też bywa odmienny. Rysownik różnicuje ich profile w zależności od charakteru historii w jakiej występują, im bardziej groteskowy, tym i wygląd postaci mniej realistyczny.
Z komiksem Igarashiego jest ten sam problem co z "Dwiema poduszkami" Hinako Sugiury. W obu przypadkach mamy do czynienia ze scenariuszem głęboko osadzonym w orientalnej kulturze.* Wymaga to od czytelnika czegoś więcej niż pobieżna znajomość folkloru Nipponu.* Ale, o ile "Dwie poduszki" można odczytać jako tęsknotę za duchem epoki w jakiej rozgrywa się akcja, o tyle "Pitu Pitu" to po prostu ciąg dziwacznych opowiastek pozbawionych wyraźnej puenty. Przedstawione w poszczególnych shortach zdarzenia uderzają swoją abstrakcyjnością, czasem wręcz groteskowością. Manga Igarashiego jest tak odległa kulturowo, że nie sądzę, aby przeciętny polski czytelnik, choć zna legendę o Smoku Wawelskim czy Czarnej Wołdze, docenił jej treść. Są to komiksy bardzo hermetyczne, (z małymi wyjątkami) czytelne jedynie dla osób bardzo dobrze znających japońską mitologię i będących fanami japońskich fantazmatów. I pewnie tylko oni odnajdą w "Pitu Pitu" sens i dalekowschodnią mądrość.