Twórcy "Naznaczonego" nie uwierzyli w polskich widzów
**Nowy serial „Naznaczony” miał być hitem serialowym, którego jeszcze w Polsce nie było. Niestety, skończyło się na zapowiedziach.**
Piotr Adamczyk
Dobre reklamówki
Serial dobrze zapowiadał się tylko w „reklamówkach”. Zgrabnie skonstruowane – sugerowały, że może rzeczywiście wreszcie Polacy pokażą, co potrafią. Pierwszy niepokój wzbudziła zapewne u wielu już pora emisji.
Lekko i przyjemnie
Środa wieczór do tej pory nie była zarezerwowana w stacji dla seriali mających być jej „lokomotywą”. W tym czasie dominowały lekkie i rodzinne produkcje. Taki też niestety w ostatecznym rozrachunku okazał się „Naznaczony”.
Dobry początek
Początek jest rzeczywiście interesujący, choć efekty specjalne jak zawsze w polskim kinie, czy telewizji dobre są tylko w zapowiedziach twórców.
Tadeusz Kral to bohater, którego od początku można, a nawet trzeba lubić. Kochający, wspierający, ujmujący. Wyrusza na poszukiwanie rodziny, która utknęła na morzu po katastrofie statku, czym psuje plany Nieznajomego w kapeluszu.
Oczekiwanie
A może tylko wpada w misternie przygotowaną zasadzkę? Tego twórcy nie wyjaśniają. Cały czas przewija się tylko motyw śmierci głównego bohatera. Brakuje odsłonięcia kolejnych kart. Możliwe, że czekają do końca serialu. Tylko czy wtedy będzie komu cokolwiek warto dopowiadać...
Czy widzowie wytrzymają?
Pytanie, czy widzowie tak długo wytrzymają oglądając Piotra Adamczyka, który do roli idealnego ojca i męża nadaje się znakomicie. Przez pierwsze odcinki bohater pozostaje do znudzenia kryształowy i dzielny, choć nie brakuje na jego twarzy grymasu zmęczenia i krwi.
Słabości
To zdecydowanie największa słabość serii, ale zarazem .. ratunek dla serialu. Bo przecież tych, którym jeszcze miłość w polskich serialach nie znudziła się i tęsknią za obrazkami prawdziwej rodziny jest całkiem spora rzesza. Familijne obrazki z Anną Dereszowską i Julią Wróblewską w tle z pewnością są magnesem, ale jednocześnie niebezpieczeństwem.
Adresat poszukiwany
W ten sposób bardzo szybko, choć niepostrzeżenie rozmywa się adresat serialu. A jak coś jest dla wszystkich...
Sam człowiek(?) w kapeluszu i czarnym płaszczu również nie przekonuje. Jak bardzo trzeba nie wierzyć w inteligencję widza, by pokazywać tego bohatera jak potrafi gasić żarówki w lampkach. Scena z pierwszego odcinka zupełnie nic nie wnosi do akcji. Niestety jest ich więcej, a wszystkie trudno wymienić i zliczyć. Chyba, że ma się notes.
Dziwny notes
I ten atrybut Nieznajomego został skonstruowany dość komicznie, zwłaszcza, że kolejność i logika zapisywania nazwisk w nim jest dość „luźno” traktowana przez twórców. Polecam w tym celu oglądnięcie wszystkich scen jedna za drugą, w których słynny kajet pojawia się w rękach mściciela...
Plejada polskich aktorów
W każdym z odcinków pojawia się plejada polskich aktorów, którzy niewątpliwie pomagają serii. Miło patrzyło się na Roberta Więckiewicza, który jak na razie chyba najbardziej wpasował się do serii. Szkoda, że na tak krótko. Absolutnym nieporozumieniem wydaje się być wykreowanie tajemniczej organizacji, która zajmuje się sprawą.
Wszak „Skazany na śmierć” dla większości skończył się w momencie wprowadzenia do serialu tajemniczej „Firmy”. Plus należy się za zdjęcia i sposób prowadzenia kamery. Rzeczywiście w polskim serialu, tak kadrowanych wnętrz i ujęć nie było i to one są jak na razie największą siłą serialu. Czaruje również muzyka, która każe wierzyć, że najlepsze jeszcze przed nami i być może nastąpi trzęsienie ziemi w życiu Krala.