TVP nie rozróżnia artystów ze względu na politykę? Janda: "Nieprawda. Mnie powiedziano wyraźnie, że w TVP nic nie zrobię"
Afera, jaka wytworzyła się wokół niedoszłego tegorocznego festiwalu w Opolu, zwróciła uwagę na jeszcze jedną kwestię – sympatie i antypatie stacji względem artystów o różnych przekonaniach i poglądach politycznych. Jacek Kurski, odnosząc się do rzekomej "czarnej listy" powiedział, że telewizja publiczna nie skreśla żadnych artystów. Do jego słów odniosła się Krystyna Janda. - Nieprawda. Mnie powiedziano wyraźnie, że nic w TVP nie zrobię - napisała na Facebooku.
Temat cenzurowania artystów w TVP powrócił, gdy media obiegła wieść, iż Kayah nie może wziąć udział w jubileuszowym koncercie Maryli Rodowicz. Sugerowano, że to przez fakt, iż wokalistka popierała m.in. czarny protest. Kurski zaprzeczał i mówił, że Kayah może wystąpić, a w TVP nie ma żadnej "czarnej listy". Wiarygodność tych słów podważyło wycofanie zespołu Dr Misio, za "nieemisyjny teledysk" do piosenki "Pismo", w którym muzycy występowali w sutannach. Fakt ten szybko wytknięto prezesowi TVP, a on tłumaczył się w "Gościu Wiadomości".
- TVP nie jest mściwa, nie rozróżnia, czy ktoś jest z KOD, czy nie. Jedyna granica to granica godności i poczucie przyzwoitości. Jedyna sytuacja, w której mówimy "stop", to obraza uczuć religijnych, a tutaj do niczego takiego nie doszło – mówił o bojkocie artystów.
Do jego słów odniosła się Krystyna Janda. Nie od dziś wiadomo, że nie ma po drodze ani z partią rządzącą, ani z władzami TVP, a szczególnie naraża im się popieraniem m.in. czarnego protestu czy KOD-u. W związku z tym, jak twierdzi, nie mogła liczyć na przychylność TVP w realizowaniu jej artystycznych działań. Aktorka nie omieszkała napisać, że sama doświadczyła sytuacji, w której wyraźnie poczuła się niechciana w TVP. - Nieprawda. Mnie powiedziano wyraźnie, że nic w TVP nie zrobię i odwołano nagranie "Jak wam się podoba" Szekspira, zamówionego spektaklu dla Teatru TV z okazji Roku Szekspirowskiego. Zatrzymano tę produkcję gwałtownie, tuż po "zmianie", mimo że wszystko było gotowe do nagrania. Pracowaliśmy kilka miesięcy, wszystko wyrzucono w błoto i nie zapłacono nam za pracę – czytamy w jej poście na Facebooku.
Poprosiliśmy TVP o komentarz w tej sprawie, ale jak na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi.