TVP inaczej niż TVN i Polsat. Te paski przejdą do historii

Wszystkie najważniejsze stacje informacyjne w Polsce intensywnie relacjonowały na żywo "marsz Tuska" w Warszawie i pokazywały tłumy na ulicach. Wszystkie, oprócz TVP - stacja publiczna pokazała Ogólnopolską Paradę Kół Gospodyń Wiejskich w Opocznie i informowała o niskiej frekwencji w Warszawie.

Donald Tusk przemawiający na marszu 4 czerwca
Donald Tusk przemawiający na marszu 4 czerwca
Źródło zdjęć: © AKPA
Przemek Gulda

04.06.2023 | aktual.: 04.06.2023 23:52

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W niedzielę przez Warszawę przechodziły tłumy uczestniczące w zwołanym przez Donalda Tuska marszu z okazji 34. rocznicy pierwszych prawie wolnych wyborów z 1989 r. Zainteresowanie tą demonstracją wzrosło niewspółmiernie po uchwaleniu przez parlament i podpisaniu przez prezydenta Dudę ustawy "lex Tusk", wymierzonej we wszystkich, których władza arbitralnie uzna za współpracowników Rosji, ocenianej przez środowisko prawnicze jako niekonstytucyjnej.

Najważniejsze polskie stacje informacyjne: TVN24 i Polsat Info zdecydowały się poświęcić tym wydarzeniom dużo miejsca i przez wiele godzin relacjonowały na żywo to, co się działo w Warszawie. Na miejscu było mnóstwo kamer - obsługę telewizyjną wydarzenia zapewnili sami organizatorzy, którzy udostępniali sygnał wszystkim chętnym. Korzystali z niego polscy nadawcy, ale także kilkadziesiąt stacji z całego świata.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rocznica... "nocy teczek"

TVP zdawała się jednak być na innej planecie. Ani przez moment nie można tam było zobaczyć tego, co się dzieje w Warszawie. Zamiast zdjęć z ulic stolicy, stacja pokazywała zupełnie coś innego.

Telewizja Polska już rano przyjęła bardzo jasny sposób relacjonowania sytuacji. Osią narracji stała się powtarzana wielokrotnie zbitka wypowiedzi osób publicznych z ostatnich lat, krytykujących w ostrych, często wulgarnych słowach rząd PiS.

Punktem wyjścia było ujawnione dzień wcześniej prywatne nagranie Andrzeja Seweryna, w którym mówił o "przyp...niu faszystom". Innymi gwiazdami tego materiału TVP byli m.in. Władysław Frasyniuk, Krystyna Janda czy Daniel Olbrychski. Osoby przygotowujące "paski" mocno podkręcały tę perspektywę, opatrując materiały dotyczące wydarzeń w Warszawie podpisem "Marsz nienawiści. Agresja i pogarda celebrytów opozycji".

Widać było jeszcze jeden ważny i mocno promowany trop interpretacyjny: w TVP świętowano bynajmniej nie rocznicę wyborów z 1989 r., ale późniejszej o trzy lata "nocy teczek", czyli odwołania przez parlament rządu Jana Olszewskiego.

Komentarze jednoznacznie łączyły tamte działania ze współczesną sytuacją, a zwłaszcza z zamieszaniem wokół ustawy "lex Tusk" i komisji badającej wpływy rosyjskie w Polsce. "Paskowi" ujęli to w prostym, telegraficznym skrócie: "1992 - zatrzymali dekomunizację, 2023 - chcą zablokować derusyfikację".

Marsz antypolski czy z Polską w sercu?

W studiu TVN tuż przed rozpoczęciem marszu odbywała się gorąca debata, do której zaproszone były osoby z różnych stron politycznego sporu. Te z prawej, ewidentnie zgodnie z wytycznymi z Nowogrodzkiej, próbowały grać tematem wulgarnych wypowiedzi m.in. Seweryna, a także wprowadzać do debaty hasło "marszu antypolskiego". Obecny w studiu Borys Budka z PO odpowiedział sloganem o "marszu ludzi, którzy mają Polskę w sercu".

W pierwszych komentarzach redakcyjnych, jeszcze sprzed rozpoczęcia marszu, zwracano uwagę przede wszystkim na ogromną liczbę osób, który pojawiły się w Warszawie, była także mowa o korkach, które tworzyły się z powodu liczby autokarów przyjeżdżających z całej Polski.

Swoją autorską relację tuż przed południem rozpoczął na własnym kanale na YouTubie dziennikarz Tomasz Lis. Oglądały ją setki osób. Lis, stojąc na balkonie, z którego widać było maszerujący ulicami Warszawy tłum, mocno krytykował ostatnie decyzje prezydenta Dudy. Na kanapie pojawiali się też goście, m.in. Jacek Żakowski, komentujący wydarzenia na ulicach Warszawy. Wszyscy podkreślali wyjątkowość sytuacji - była mowa o "przekroczeniu masy krytycznej", zarówno pod względem frekwencji, jak i politycznych emocji. Dziennikarze podkreślali także "przyjazne" wobec demonstrujących zachowanie policji.

Tłumy na ekranie, eksperckie komentarze

Kiedy w samo południe zaczynał się marsz, w dwóch najważniejszych stacjach komercyjnych: TVN i Polsat, można było zobaczyć transmitowane na żywo wydarzenia z placu Na Rozdrożu, gdzie przemawiali m.in. Donald Tusk, Rafał Trzaskowski i Lech Wałęsa.

Stacje nie komentowały tego, co się działo - oddały głos tym, którzy mówili z trybuny. Po pierwszych przemowach w TVN można było usłyszeć eksperckie komentarze socjologiczne i politologiczne. W przerwach od relacjonowania marszu, TVN pokazywał np. zdjęcia ze stacji metra zatłoczonych osobami zmierzającymi na demonstrację.

Przez kolejne godziny można było na żywo oglądać to, co działo się na ulicach Warszawy - kamery pokazywały zdjęcia z różnych fragmentów ogromnej demonstracji. Momentami ekran dzielony był na cztery części, na których widać było tłum przechodzący różnymi częściami miasta.

Relacja z wizyty przedstawiciela rządu chińskiego

W TVP Info, która jest jedną z największych i najważniejszych stacji informacyjnych, relacji na żywo nie było. Rozpoczynał się natomiast wtedy publicystyczny program o sprawach międzynarodowych. Redakcja polskiej stacji publicznej uznała, że ważniejsze od wydarzeń w Warszawie jest relacjonowanie... podróży wysłannika rządu chińskiego po Azji i Europie. Dużo miejsca zajął też blok dotyczący relacji brytyjsko-rumuńskich - król Karol III opowiadał o swoich rodzinnych powiązaniach z dawnymi władcami tego kraju.

W południowym "Serwisie Info" ponownie wróciły dyżurne tematy zastępcze wybrane na ten dzień: "noc teczek" (tu pojawił się nowy pasek "31. rocznica zdrady Polski przez Tuska i komunistów") i wulgarne wypowiedzi celebrytów. Sprawy komentowała Dorota Kania z orlenowskiego koncernu medialnego Polska Press.

Nie było miejsca na inne osoby, zwłaszcza z drugiej strony politycznego sporu. Choć marsz trwał już od kilkudziesięciu minut, w TVP nie można było zobaczyć żadnych zdjęć z placu Na Rozdrożu. Można było zobaczyć za to, jak minister klimatu i środowiska Anna Moskwa przemawia na tle wozów strażackich, a jeden z mediaworkerów TVP zachęcał do... wypoczynku nad morzem.

Wreszcie, przed godziną 13, w TVP rozpoczęła się transmisja. Ale bynajmniej nie z tego, co się działo w okolicach Alei Ujazdowskich. Kamera stacji pojawiła się na kongresie "Polska wielki projekt", gdzie na panelu "Wojna i kultura" przemawiał minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński.

Potem przez kilkadziesiąt minut TVP pokazywała transmisję z innego wydarzenia, które odbywało się w czasie warszawskiego marszu: Ogólnopolskiej Parady Kół Gospodyń Wiejskich w Opocznie.

Marsz najbogatszych frustratów

W "Serwisie Info", który rozpoczął się o godz. 13, TVP zdecydowała się wreszcie poinformować o tym, co się dzieje w Warszawie. Prowadzący opisał wydarzenia na placu Na Rozdrożu jako "partyjną demonstrację PO", na której mają się pojawić m.in. "wulgarne kobiety od Marty Lempart", dziennikarze, działacze LGBT oraz "patocelebryci". Nie było zdjęć maszerujących tłumów, nie było relacji na żywo, były za to powtarzane wielokrotnie określenia "marsz politycznej nienawiści" i "marsz zawiści".

Sprawę w studiu komentował Miłosz Manasterski, redaktor naczelny Agencji Informacyjnej. Mówił o tym, że PO nie ma programu politycznego, ma za to "ogromny program nienawiści". Partia Tuska chce, zdaniem Manasterskiego, zainteresować "ludzi sfrustrowanych, którzy mają problemy", twierdząc, że "za ich kłopoty odpowiada rząd". A to, zdaniem komentatora "wielkie oszustwo".

Manasterski wyrażał też zdziwienie, że "na całym świecie na ulicę wychodzą najubożsi, a w Polsce wychodzą... najbogatsi". Mówił o tym, że "Tusk zarobił krocie w Brukseli, dziś ma rekordową emeryturę, za nim idą sędziowie, którzy świetnie zarabiają, nawet kiedy nie pracują, aktorzy, celebryci - w żaden sposób nie dotyczą ich problemy finansowe, a ich jedynym problemem jest to, że nie mają władzy".

"Niska frekwencja"

W kolejnym wydaniu serwisu informacyjnego TVP pojawił się nowy wątek, utrzymany w obecnym od rana na antenie stacji tonie obrony przed wulgarnością. Kilkukrotnie wyemitowana została krótka sonda uliczna, która wyglądała, jakby była nakręcona na warszawskiej manifestacji, ale trudno powiedzieć, czy zdjęcia nie powstały wcześniej, przy innej okazji. Osoby pytane o hasła i cele marszu mówiły o "ośmiu gwiazdkach" i "emeryturze" dla władzy. TVP przedstawiało to jako dowód na nienawistny charakter demonstracji.

Szybko pojawił się także motyw bagatelizowania liczby osób obecnych na marszu. Gość programu Tomasz Sakiewicz, szef "Gazety Polskiej", już ok. godzi. 14.15 określił ją na "góra 80 tys.". Kpił z tak niskiej frekwencji i porównywał ją z "co najmniej dwukrotnie większą" liczbą osób na marszu papieskim dwa miesiące temu. Niedługo potem pojawiła się oficjalna informacja organizatorów marszu o tym, że idzie w nim... pół miliona osób.

  • Marsz 4 czerwca
  • Marsz 4 czerwca
  • Marsz 4 czerwca
  • Marsz 4 czerwca
  • Marsz 4 czerwca
  • Marsz 4 czerwca
  • Marsz 4 czerwca
[1/7] Marsz 4 czerwcaŹródło zdjęć: © AKPA

Kto chciał kogo zwieść?

Wątek niskiej frekwencji był mocno rozwijany i pogłębiany w kolejnych minutach, a powtarzającym się hasłem były słowa odnoszące się do organizatorów i samego Tuska: "przeliczyli się".

Prowadzący kpili z szacunków "Gazety Wyborczej" sprzed demonstracji o 300 tys. osób, ważnym punktem odniesienia szybko stała się informacja z portalu Onet.pl o 100 tys. osób na ulicach Warszawy. Nikt w TVP nawet nie zająknął się o półmilionowych szacunkach organizatorów. Za to chętnie powoływano się w publicznej stacji na jeden z komentarzy TVN, mówiący o słabej mobilizacji młodzieży. Piotr Naimski popisał się natomiast błyskotliwym komentarzem, że Tuskowi co najwyżej udało się ludzi "zwieźć/zwieść": zwieźć autobusami do Warszawy, ale zwieść brakiem programu, poza destrukcyjnym programem "agresji".

Kolejne wydania serwisów informacyjnych TVP wyraźnie miały za zadanie utrwalić prostą interpretację: agresja - wulgarność - niska frekwencja. Co kontrastowało bardzo mocno z pokazywanymi we wszystkich innych stacjach obrazami pokojowego, radosnego tłumu, który jeszcze długo po oficjalnym zakończeniu marszu wypełniał warszawskie ulice.

Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" bierzemy na warsztat kontrowersje wokół "Małej syrenki", rozprawiamy o strajku scenarzystów i filmach dokumentalnych oraz zdradzamy, jakich letnich premier kinowych nie możemy się doczekać. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.

Źródło artykułu:WP Teleshow
tvptvnpolsat
Komentarze (558)