Tryumfuje disco polo, "Rolnik szuka żony" i teleturnieje. Co jest nie tak z gustem Polaków?
Na czym najbardziej zależy współczesnemu widzowi? Jedna z agencji badawczych podsumowała miniony rok w telewizji i wskazała najchętniej oglądane programy. Wyniki nie napawają optymizmem. Wyjaśniamy, co za tym stoi.
15.01.2018 | aktual.: 16.01.2018 09:50
Jak informuje portal wirtualnemedia.pl, w zestawieniu 50. najchętniej oglądanych programów dominującą pozycję z 25. pozycjami zdecydowanie ma Polsat (dziesięć należało do programów TVP2, osiem - do TVP1, a siedem - do TVN). Wśród hitowych propozycji stacji w większości znalazły się widowiska muzyczne, jak "Super Hit Festiwal" czy "Festiwal Weselnych Przebojów" oraz festiwali kabaretowych, w których po rezygnacji TVP, przoduje. O palmę pierwszeństwa pod względem wielkich muzycznych koncertów walczy z Polsatem tylko TVP. Transmisje z "25 lat disco polo" czy Opola, a przede wszystkim sylwestra ("Sylwester marzeń" zajął pierwsze miejsce w zestawieniu; osiągnął wynik 4,7 mln widzów). Dlaczego tak chętnie wciąż oglądamy festiwale rozrywkowe?
- Zmieniają się media, zmienia się otoczenie, ale podstawowe potrzeby zasadniczo pozostają takie same. Ludzie mają potrzebę jednoczenia, tworzenia wspólnoty. Widzę, że szukają przestrzeni, w której mogą się czuć częścią większej grupy. Stąd popularność tych wszystkich festiwali, stąd popularność finału akcji Owsiaka. Ludzie chcą mieć namiastkę wspólnoty, chcą mieć osoby, na których się wzorują i osoby, z których mogą żartować – mówi nam medioznawca, Maciej Mrozowski.
Warto spojrzeć na to zestawienie jeszcze z innej strony. Z wyników oglądalności wynika jasno – wciąż fascynuje nas lekka rozrywka, która jeszcze kilka lat temu kojarzyła się z kiczem lub była zarezerwowana dla mieszkańców wsi. Wciąż pod względem oglądalności bezkonkurencyjny jest więc "Rolnik szuka żony", a disco polo przeżywa na nowo złoty okres i nabija telewizjom oglądalność.
Trzeba było trafić do odpowiedniej grupy docelowej
-Należy pamiętać, że dzisiejsi mieszkańcy miast to w dużej mierze ludność wiejska, która po wojnie emigrowała, więc nawet w drugim czy trzecim pokoleniu pewne odwołania do wiejskości są oczywiste. Popularność powtarzanego w telewizjach kultowego filmu "Sami swoi" czy ostatni "Rolnik" jest w tym kontekście oczywista. Nie jest to może popularność zwalająca z nóg, ale z pewnością nie da się jej przeoczyć – dodaje w rozmowie z nami medioznawca. Mrozowski zwrócił też uwagę na jeszcze jeden aspekt popularności tego typu programów.
- Społeczeństwo w Polsce w większości jest słabo wyedukowane, stąd potrzeby kulturalne czy duchowe są na stosunkowo niskim poziomie, odwołują się do prostej rozrywki. Ponadto okres sylwestra i karnawału sprzyja raczej zabawowemu podejściu do telewizji, a nie refleksyjnemu, więc trudno się spodziewać, żeby widz szukał jakichś poważnych seriali – uzupełnił.
Czy zatem w tym tkwi sekret sukcesu dzisiejszej telewizji? Czy największą oglądalność będą wciąż notowały festiwale, programy rozrywkowe jak "Rolnik" i "Kuchenne rewolucje" i teleturnieje, jak "Jaka to melodia" czy "Milionerzy"? W czym upatrywać przyszłości telewizji?
- Należy zwrócić uwagę, że społeczeństwo się dzieli. Jeżeli spojrzeć na cały profil konsumpcji medialnej, to okazuje się, że coraz więcej ludzi przechodzi do internetu, oglądają ambitniejsze seriale np. na Netfliksie. Bardziej wymagający widz, czy młody widz nie ogląda telewizji. Te wyniki frekwencyjne buduje starsza część społeczeństwa. To także część mniej wydedukowana, mieszkająca w małych miejscowościach, która woli plemienne, zbiorowe formy prostej rozrywki. Dziś telewizja obiera podobny kierunek, co media społecznościowe: budowania wspólnoty - tłumaczy ekspert.
-* Wzajemnie wręcz się napędzają – telewizja serwisy społecznościowe, a serwisy społecznościowe telewizję, gdy ludzie kpią z tych programów i o nich dyskutują. To jest swojego rodzaju symbioza tradycyjnych mediów ze społeczeństwem sieciowym. * Poza tym, lubimy oglądać ludzi, którzy teoretycznie są od nas lepsi, a w rzeczywistości uważamy, że są gorsi. Inteligenci oglądają inteligentów, którzy się wymądrzają i cieszą się, że od czasu do czasu palną jakąś głupotę. A widzowie "Rolnika" oglądają tych rolników i się z nich podśmiewają, bo przecież nie dowierzają, że oni rzeczywiście znajdą te żony. W końcu po to jest telewizja, żeby komuś coś wytknąć, trochę podbudować sobie ego – podsumowuje prof. Maciej Mrozowski.