Tragiczna historia piątego Beatlesa

I o tym właśnie związku (a nie o Beatlesach) jest komiks "Baby's in Black" wydany przez Kulturę Gniewu.

Tragiczna historia piątego Beatlesa
Źródło zdjęć: © komiks.wp.pl

20.08.2012 | aktual.: 29.10.2013 17:14

Astrid urodziła się w 1938 roku w Hamburgu. Wojnę spędziła w bezpiecznym otoczeniu, ewakuowano ją bowiem z miasta. W RFN studiowała czarno-białą fotografię pod okiem Reinharda Wolfa i udzielała się w środowisku młodych ludzi zafascynowanych filozofią egzystencjalistów. Zauroczony w dziewczynie Sutcliffe (rocznik 1940) uważał, że jej znajomi to prawdziwa bohema artystyczna. Podobała mu się nie tylko ona, ale także jej sposób ubierania się i fryzura. To właśnie Astrid ścięła Stuartowi włosy i dała początek słynnej fryzurze Beatlesów.

Związek Stuarta i Astrid był niemal idealny. Sutcliffe, utalentowany malarz, bez wahania zdecydował się porzucić zespół, zamieszkać w Hamburgu i spróbować sił na tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych. Problem w tym, że nie zdawał sobie sprawy, iż jest ciężko chory.* Powracające bóle głowy i napady słabości były zwiastunem nadchodzącego udaru mózgu, który zabił chłopaka w kwietniu 1962 roku.* Był już wtedy zaręczony z Astrid.

Komiks Arne Bellstorfa został oparty na świadectwie głównej bohaterki, z którą artysta przeprowadził szereg rozmów. Wydawałoby się, że dzięki temu czytelnik będzie miał szansę poznać historię dwójki zakochanych od wewnątrz - dowiedzieć się co o zespole i Stuarcie myślała sama zainteresowana, jakie namiętności budziła w niej nowa, wywrotowa muzyka, jakie uczucia żywiła do narwanego muzyka.

Niestety Bellstorf pozostawia czytelnika z tymi rozważaniami samemu sobie. Jego komiks jest bowiem zaskakująco suchy, a on sam wyraźnie dystansuje się od swoich bohaterów. O uczuciach nie mówi się tu prawie wcale. Tak samo zresztą, jak o muzyce.Wszystkie lęki i przeżycia Astrid zepchnięte zostały do grafomańskich scen snu, którym towarzyszą słowa znanych piosenek (chociażby "Love Me Tender" Elvisa Presleya). Komiks zaś opowiada o najbardziej błahych problemach - poszukiwaniach noclegów, załatwianiu stypendium czy kłopotach z niemiecką policją.

Ta strategia emocjonalnego wycofania świetnie sprawdziła się w poprzedniej pracy Bellstorfa. Jednak "Piekło, niebo" było depresyjną opowieścią o dojrzewaniu zagubionych nastolatków i pierwszym zbliżeniu seksualnym. Bohaterowie tamtego albumu byli samotni, nieszczęśliwi i zagubieni. Rozgrywana w ten sam sposób historia o szczęśliwym, acz zakończonym tragicznie, romansie dwudziestokilkulatków, którym wydaje się, że mogą zdobyć świat (a przecież tak właśnie myśleli Beatlesi nagrywając pierwsze piosenki w hamburskim studiu) razi sztywnością. I każe myśleć, że Bellstorf po prostu nie potrafi opowiadać inaczej.

Uczucie niedopasowania potęguje jeszcze wartwa graficzna. Ubogie, czarno-białe kadry wypełnione są podobnymi do siebie postaciami, które bardzo trudno od siebie odróżnić. Konia z rzędem temu, komu uda się nazwać poszczególnych Beatlesów! Monotonni nie mącą oszczędne tła - często zapełniane po prostu niechlujnym kreskowaniem.

"Baby's in Black" to album zmarnowanych szans. Oparty na fascynującym materiale, ale nie opowiadający niczego interesującego. Traktujący o słynnych i barwnych ludziach, grzęźnie w płyciznach i banałach. Warto po niego sięgnąć by przypomnieć sobie trudne początki The Beatles i poznać tragiczną historię Astrid i Stuarta. A także, by przekonać się, jak nie powinno się robić komiksu o szczęśliwej miłości.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)