Totalne zagubienie. Główna bohaterka „Crazy Ex‑Girlfriend” nie radzi sobie bez faceta
Wydawać by się mogło, że żyjemy w mocno sfeminizowanych czasach, gdzie kobiety są silne i niezależne. Wciąż jednak możemy się spotkać z przykładami, kiedy to przedstawicielki płci pięknej pokazane są jako słabe i nieporadne, jeśli nie ma u ich boku faceta.
02.07.2018 | aktual.: 03.07.2018 11:53
Choć zewsząd dobiegają nas głosy, że kobiety są silne i dają sobie radę bez pomocy mężczyzn, to jednak niektórzy wciąż kreują je na istoty słabe i stale wymagające opieki. Tak też jest w przypadku głównej bohaterki serialu "Crazy Ex-Girlfriend" – Rebekki Bunch (Rachel Bloom).
Odnosząca sukcesy w nowojorskiej kancelarii prawniczka w jednej chwili postanawia rzucić swoją karierę i dotychczasowe życie, by wyjechać do małego miasteczka w Kalifornii. Skąd taka decyzja? Oczywiście z miłości do aceta. Rebecca wpada na ulicy na Josha Chana (Vincent Rodriguez III) – jej miłość sprzed lat i wracają do niej wszystkie wspomnienia. Przypadkowe spotkanie wywraca jej życie do góry nogami.
Trzeba jednak zadać sobie pytanie, czy jeden facet, który kiedyś był dla nas istotny, powinien mieć aż tak duży wpływ na teraźniejszość? Absolutnie nie, dlatego niezrozumiały jest dla mnie już ten moment z życia bohaterki.
Po przeprowadzce do Kalifornii sytuacja się nie polepsza. Wręcz przeciwnie. Już na pierwszy rzut oka widać, że Rebecca to typ kobiety, która nie umie być szczęśliwa bez faceta przy swoim boku. Właśnie dlatego co rusz wchodzi w nowe relacje, choć na pierwszym miejscu wciąż plasuje się Josh. Nie przeszkadza jej to jednak, by stworzyć związek z jego przyjacielem. To oczywiście nie wszystko. W miarę rozwoju fabuły główna bohaterka serialu pakuje się w coraz to nowsze relacje, te jednak nie trwają nigdy długo, bo, patrząc na to z boku, nikt z Rebeccą nie potrafi zbyt długo wytrzymać, a ona sama ciągle zafascynowana jest swoim byłym.
Sytuacja ulega zmianie, kiedy prawniczce udaje się na nowo podbić serce Josha i stworzyć z nim długotrwały związek. Czy na tym mogło się skończyć? Oczywiście nie, bo przecież zrobiłoby się nudno. W tym czasie nowy szef Rebekki zaczyna ją podrywać, on również wpada jej w oko, co od samego początku prowadzi do zbliżenia. To jednak nie stanowi przeszkody dla niej przeszkody, by planować ślub z Joshem, który ostatecznie nie dochodzi do skutku, bo narzeczony w wielkim dniu postanawia zostać księdzem i porzuca ukochaną przed ołtarzem.
Czy to zmienia cokolwiek w życiu Rebekki Bunch? Owszem. Porzucona przez faceta chce umrzeć, nie wyobraża sobie dalszej egzystencji i jest w rozsypce. Jednak nasuwa mi się na myśl, że w podobnym stanie była po każdym rozstaniu. Próbując poprawić sobie humor, idzie do łóżka z ojcem jednego ze swoich byłych, całą odpowiedzialność za to wydarzenie kładąc na swoim złym samopoczuciu. Ostatecznie znowu ląduje w ramionach swojego szefa, ale to wcale nie oznacza happy endu.
Będąc obserwatorem wszystkich tych wzlotów i upadków głównej bohaterki, zadaję sobie tylko jedno pytanie: czy kobiety naprawdę są tak słabe i nieporadne, że życie bez faceta je przytłacza i traci jakikolwiek sens? W serialu owszem, w prawdziwym życiu niekoniecznie. Czemu więc jesteśmy zasypywani "wzorcami" tego rodzaju?
Serial sam w sobie jest zdecydowanie wart zobaczenia. Lekka komedia, która łączy w sobie humor i elementy musicalowe to naprawdę dobra propozycja na wieczór. Już od pierwszego odcinka kibicujemy głównej bohaterce, której zachowania potrafią być nieprzewidywalne. Jednak produkcja ta bazuje często na zniecierpliwieniu i nerwach widzów. Może być też i tak, że "Crazy Ex-Girlfriend" oglądamy tylko po to, by zobaczyć, czy następne odcinki też wywołają w nas takie emocje i z ciekawości, czy główna bohaterka tym razem rzuci się na kogoś innego.