TOP 10: Najlepsze polskie seriale wszech czasów

Cztery miesiące temu zaprezentowaliśmy listę najlepszych seriali wszech czasów. Tekst cieszył się sporym powodzeniem, a wasz odzew przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Postanowiliśmy więc pójść za ciosem. Tym razem jednak skupiamy się na rodzimych produkcjach. Jako, że Polacy swoich seriali wyprodukowali nieco mniej niż Amerykanie, lista będzie krótsza – zdecydowaliśmy się na TOP10.

Miejsce 8. ''Usta Usta''
Źródło zdjęć: © AKPA

/ 11Najlepsze polskie seriale wszech czasów

Obraz
© AKPA

Cztery miesiące temu zaprezentowaliśmy listę najlepszych seriali wszech czasów. Tekst cieszył się sporym powodzeniem, a wasz odzew przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Postanowiliśmy więc pójść za ciosem. Tym razem jednak skupiamy się na rodzimych produkcjach. Jako, że Polacy swoich seriali wyprodukowali nieco mniej niż Amerykanie, lista będzie krótsza – zdecydowaliśmy się na TOP10. Raz jeszcze chcielibyśmy zaznaczyć, że nie jest to subiektywny wybór jednego redaktora. Ranking powstał w wyniku głosowania w redakcji serwisów kulturalnych i rozrywkowych *Wirtualnej Polski, w którym brało udział kilkunastu dziennikarzy. Taka metoda nie gwarantuje może całkowitego obiektywizmu, ale lepsze to niż widzimisię jakiegoś nawiedzonego redaktora. Oto więc chyba najbardziej kompetentny ranking polskich seriali w polskim internecie. Nie ograniczaliśmy się czasowo, ani odcinkowo. Nie dyskryminowaliśmy żadnej ze stacji telewizyjnych. Mamy różne gusta i oglądamy różne produkcje. A mimo to,
udało nam się wybrać najlepszą dziesiątkę. Zobaczcie, czy się z nami zgadzacie. I koniecznie poznajcie wszystkie wymienione tytuły!
*

Tomasz Pstrągowski

/ 11Miejsce 10. ''Camera Café''

Obraz
© AKPA

Wyprodukowany w 2004 roku serial na francuskiej licencji mógł być dla polskich widzów trudny do zrozumienia. Wszak wyprzedzał swoje czasy, opowiadając o rzeczywistości, która do naszego kraju miała dopiero dotrzeć.

To opowieść o skomplikowanym życiu w korporacji. O firmowych spiskach i romansach. O przyjaźniach rodzących się przy wspólnej kawie i awanturach wybuchających, gdy tej kawy zabraknie. Dziś, gdy międzynarodowe korporacje rozgościły się także nad Wisłą, trudno nie docenić, jak trafny, dowcipny i gorzki był to serial. I zaufajcie nam, naprawdę warto go sobie odświeżyć. Nie tylko ze względu na prześmieszne, absurdalne żarty, ale także z powodu sposobu, w jaki "Camera Café" komentuje kulturę korporacyjną – nikt nie jest tu bezinteresowny, żadnego z bohaterów nie można lubić bez zastrzeżeń, a większość dowcipów opiera się na złośliwym, okrutnym wyśmiewaniu słabości innych.

Ale doskonałe poczucie humoru to nie jedyna zaleta "Camera Café". Nie zapominajmy, że dzięki tej produkcji polskiemu widzowi objawiło się całe pokolenie młodych, zdolnych aktorów, którzy dziś rządzą na ekranach i w plotkarskich gazetach. "Camera Café" wypromowała więc takie talenty jak Tomasz Kot, Iwona Wszołkówna czy Marcin Dorociński. Umocniła też pozycję Jurka Bogajewicza, jednego z najzdolniejszych rodzimych reżyserów telewizyjnych, współtwórcę takich hitów jak "Kasia i Tomek" czy "Niania".

/ 11Miejsce 9. ''Ekstradycja''

Obraz
© AKPA

To pierwszy polski serial policyjny z prawdziwego zdarzenia. Nieopowiadający o wyimaginowanych sprawach prowadzonych przez supergliniarzy, jak "07 zgłoś się", ale o prawdziwych problemach prawdziwych funkcjonariuszy. Owszem, grany przez Marka Kondrata Olgierd Halski jest postacią nieco wyidealizowaną, ale w tle przewija się cała galeria prawdopodobnych typów – od porządnych przestępców, poprzez nieudolnych urzędników, na skompromitowanych policjantach skończywszy.

W latach 90., gdy wciąż żywa była w nas pamięć o PRL-u, a policji ufali tylko ludzie wręczający łapówki, "Ekstradycja" tłumaczyła nam skomplikowaną rzeczywistość i dawała nadzieję, że nie jest tak źle, jak wszyscy opowiadają. Pokazywała, że machina państwowa może działać. A także dowodziła, że nawet za stosunkowo niewielkie pieniądze można zrobić trzymającą w napięciu produkcję kryminalną.

"Ekstradycja" nie byłaby jednak warta pamięci, gdyby nie Marek Kondrat, aktor którego głównym zadaniem było uwiarygodnienie głównego bohatera i jego rozterek. Grający nieco wbrew swoim warunkom Konrad wykreował postać niejednoznaczną – Halski to porządny i oddany gliniarz, ale ma także chwile zawahania, nie jest to człowiek bez skazy, w takiego policjanta przecież nikt w Polsce by nie uwierzył. Halski to jakby dobry brat bliźniak pamiętnego Ola z "Psów" Władysława Pasikowskiego. O ile jednak Ola dało się lubić, mimo iż był zbirem, o tyle Halskiego łatwo nie lubić, mimo iż jest porządnym gliniarzem.

/ 11Miejsce 8. ''Usta Usta''

Obraz
© AKPA

Kolejny obcy format na naszej liście, tym razem brytyjski.

"Usta usta" to klasyczna produkcja obyczajowa, skupiająca się na losach trzech przeciętnych par i ich perypetiach miłosnych. To, co wyróżnia ją spośród setek innych, to jakość wykonania i świetnie napisany scenariusz. To dowcipna, sprawnie opowiedziana historia dla przeciętnego widza, flagowy produkt TVN – stacji, która specjalizuje się w przedstawianiu nam nieistniejącego, piękniejszego świata.

"Usta usta" są więc dokładnie takie, jak wszystkie inne piękne i modne seriale TVN-u. Bohaterowie są tu nieco zbyt zgrabni, zarabiają trochę za dużo i mają absurdalnie wiele wolnego czasu. Mówią szybko i dowcipnie, świetną polszczyzną, której nie sposób usłyszeć na polskich ulicach. Mieszkania są pięknie urządzone, miasta pokazywane tak, jakby były cudami architektury, a życia bohaterów w zasadzie wolne są od poważnych trosk – dlatego przejmują się głównie swoimi uczuciami, związkami i życiem seksualnym.

A jednak Polacy chcą oglądać te piękne kłamstwa. Świadczy o tym popularność niemal wszystkich produkcji TVN. Być może więc, stacja ta po prostu zaspokaja naszą próżność. Naturalną potrzebę postrzegania samych siebie jako ładniejszych, bliższych doskonałości. Można powiedzieć, że "Usta usta" to plastikowa, nierealistyczna komedia dla lemingów, ale w swojej klasie nie ma ona konkurencji.

/ 11''Zmiennicy''

Obraz
© AKPA

"Zmiennicy" to ostatnie dzieło nieodżałowanego Stanisława Barei, być może najwybitniejszego komentatora komunistycznej rzeczywistości. Tym razem słynny twórca filmowy opowiada o taksówkarzach pracujących w fikcyjnym Warszawskim Przedsiębiorstwie Taksówkowym. Jednak prawdziwym tematem serialu wydają się być przyziemne polskie ambicje z czasów małej stabilizacji (i tuż po niej) – szczytem polskiej techniki są tu Fiaty 125, a największym marzeniem bohaterów jest ukryty w fotelu taksówki skarb (oczywiście liczony w dolarach).

Źródłem humoru są w "Zmiennikach" przede wszystkim codzienne absurdy PRL. Dziś wydają się nam one nieprawdopodobne, ale były czasy, gdy ludzie musieli się z nimi borykać każdego dnia. Nie byłoby jednak w produkcji Barei prawdziwej chemii, gdyby nie doskonałe występy dwójki głównych aktorów - Ewy Błaszczyk i Mieczysława Hryniewicza. To aktorzy sprawiają, że w zwariowane pomysły scenariusza łatwiej uwierzyć. Oni też przekonują widza, że za śmiesznymi postaciami uwikłanymi w dziwaczne sprawy, kryją się prawdziwi ludzie, zwykli obywatele, z którymi łatwo się utożsamiać.

Warto również pamiętać o doskonałej piosence wejściowej Przemysłowa Gintrowskiego. Już ona sugeruje widzowi, że nie można wszystkiego, co pokazane w "Zmiennikach" brać serio. Bo przecież w PRL wszystko miało ukryty sens.

/ 11Miejsce 6. ''W labiryncie''

Obraz
© AKPA

Jeżeli czegoś brakowało w telewizji przed rokiem 1989, to nie były to rzetelne serwisy informacyjne (ulica była świetnie poinformowana), ani dobre seriale (robiliśmy całkiem niezłe), ani nawet ambitne programy edukacyjne (z tym radziliśmy sobie o wiele lepiej niż dziś), ale prawdziwe telenowele, opery mydlane w południowoamerykańskim stylu. Wieloodcinkowe, dramatyczne i uzależniające. Ciągnące się niczym guma do żucia i wysysające z widza ostatnie życiowe soki. O tym, jak bardzo nam tego brakowało, przekonał wszystkich niesamowity sukces "Niewolnicy Isaury" – serialu, który wyludniał ulice polskich miast i uzależniał nawet największych intelektualistów. Dlatego na naszej liście nie mogło zabraknąć pierwszej prawdziwej polskiej opery mydlanej - "W labiryncie".

Jak na standardy tego typu produkcji serial wypada jednak dość słabo. Wyprodukowano zaledwie 120 odcinków, w obsadzie znaleźć można było chociażby świetnego Marka Kondrata, a i sceneria jakaś taka mniej oderwana od rzeczywistości. Nie zmienia to jednak faktu, że farmaceuci i lekarze przedstawieni w serialu myśleli tylko o swoich uczuciowych rozterkach i każdy związek przeżywali tak, jakby to była ostatnia miłość na ziemi.

A my, zmęczeni upadającym komunizmem i rozczarowani pierwszymi dniami demokracji (serial był emitowany od grudnia 1988 roku do czerwca 1991 roku), z radością zanurzaliśmy się w świecie, w którym są ważniejsze problemy niż Okrągły Stół, lustracja i pierwsze wolne wybory. I chłonęliśmy opowieść o romansach, miłościach, spiskach i zdradach. A gdy w serialu działy się rzeczy naprawdę wstrząsające (chociażby gwałt na jednej z bohaterek), byliśmy tym bardziej poruszeni niż wojną na górze!

I chyba właśnie o tę ucieczkę od rzeczywistości chodzi w operach mydlanych...

/ 11Miejsce 5. ''Glina''

Obraz
© AKPA

Na naszej liście "Glina" plasuje się pomiędzy "Ekstradycją" (miejsce 9.) a "Pitbullem" (miejsce 2.). I dobrze oddaje to specyfikę produkcji Władysława Pasikowskiego – klimatem i ciężarem plasującej się pomiędzy idealistyczną i nieco naiwną opowieścią o policjantach walczących z rosyjską mafią w latach 90. ("Ekstradycja"), a depresyjną historią pijaków, którzy w wolnych chwilach starają się chronić obywateli ("Pitbull").

Głównym bohaterem "Gliny" jest nadkomisarz Andrzej Gajewski grany przez Jerzego Radziwiłowicza. To policjant starszej daty, człowiek po przejściach, który niejedno już widział. Dlatego nie łudzi się, że odmieni świat, albo uratuje więcej niż jedną osobę każdego dnia. Wie, w jakim kraju żyje, zdaje sobie sprawę z otaczającej rzeczywistości i nie chce mu się już walczyć z wiatrakami. Nie jest to jednak cynik bez sumienia – robi bowiem wszystko co może, stara się akurat tyle, by nie gardzić sobą i nie musieć żałować, że zbyt często przymykał oczy. Radziwiłowicz gra Gajewskiego oszczędnie, doskonale zdając sobie sprawę, że jego bohater jest po prostu zwykłym facetem, pracującym w niezwykłym zawodzie. Zmęczonym, zniechęconym, ale wracającym do córki i czerpiącym jakąś przyjemność z życia.

Przeciwwagą dla opanowanego i metodycznego Gajewskiego jest podkomisarz Banaś (Maciej Stuhr) – młody, zdolny, ambitny. Przydzielony do starego wygi, ma nadzieję na lekcję fachu, nie spodziewa się jednak, że dostanie także bolesną lekcję życia. Chemia, jaka się tworzy pomiędzy tymi dwoma bohaterami, doskonale oddaje stosunki w pokomunistycznej Polsce. Gajewski, jak większość ludzi dorosłych w PRL, niejedno już widział, kiedyś już uwierzył i nie da się więcej oszukać (niczym bohater słynnej piosenki The Who). Banaś nie pamięta tamtych czasów. Wychował się w wolności i kapitalizmie. Wie, że świat nie jest taki przyjazny, jak mu tłumaczono, ale ma nadzieję, że może zrobić karierę uczciwie, nie upokarzając się przed ludźmi głupszymi, ale ważniejszymi od niego. I choć Banaś ma rację, a jego nadzieje są godne pochwały, to z czasem przekonujemy się, że flegmatyzm Gajewskiego to nie
tylko przejaw starości, ale także niezwykłej mądrości.

Pasikowski ładuje ten świetnie rozpisany duet w środek makabrycznej zbrodni i każe obojgu z nich zastanowić się, czy nie jest dużo gorzej, niż podejrzewali.

/ 11Miejsce 4. ''Dom''

Obraz
© AKPA

Niewiele jest w polskiej kulturze opowieści o czasach tuż po roku 1945, kiedy Polską wciąż targała wojna wewnętrzna (pomiędzy resztkami AK a Rosjanami i wspierającymi ich polskimi komunistami), a zwykli ludzie próbowali ułożyć swoje życia. A przecież był to okres niezwykle barwny i ciekawy, naznaczony nie tylko traumą stalinizmu, ale i nadzieją na wolną Polskę.

Nawet dziś, gdy możemy już o tych czasach mówić otwarcie, chętniej skupiamy się na bohaterach, bojownikach i męczennikach, zapominając, że żyli wtedy także zwykli przeciętniacy. Na szczęście mamy "Dom" – jedną z najbardziej wzruszających polskich produkcji telewizyjnych, epopeję szarego człowieka żyjącego w trudnych czasach.

Serial, rozpoczynający się w zrujnowanej Warszawie tuż przed zakończeniem wojny, opowiada o kilku zwykłych polskich rodzinach, próbujących jakoś sobie radzić w zrujnowanym kraju. Akcja dwóch pierwszych serii (tych lepszych) urywa się w 1967 roku, tuż przed wydarzeniami marcowymi, ale myliliby się ci, którzy spodziewają się po "Domu" politykowania. Serial powstawał w czasach, w których wprost o polityce nie można było mówić, wiele rzeczy więc przemilczał, niektóre zaś tylko zasugerował. Ale i tak jest to chyba najbardziej szczery obraz tego, jak Polska podnosiła się z powojennych zgliszczy.

I szkoda trochę, że dziś nie potrafimy już rozmawiać o trudnych czasach bez patosu i awantur o historię.

/ 11Miejsce 3. ''Pitbull''

Obraz
© AKPA

Kiedy w 2005 roku TVP rozpoczęła emisję serialu "Pitbull", widzowie byli w szoku. Nikt wcześniej nie ukazywał polskiej policji z taką bezwzględnością. Nikt nie mówił tak szczerze o demoralizacji, korupcji i alkoholizmie. Nikt nie pokazywał starych niesprawnych komputerów, rozpadających się radiowozów i ciągłych braków finansowych. Nikt nie mówił wprost o bezwzględnych karierowiczach i zwykłych funkcjonariuszach, którzy nie mają szans na awans, jeżeli chcą zachowywać się przyzwoicie.

Patryk Vega się odważył. Jego "Pitbull" to przygniatający, pesymistyczny, ale i niezwykle prawdziwy obraz tego, jak źle jest/było w polskiej policji. Nie znajdziecie w tym serialu spektakularnych scen akcji, przystojnych funkcjonariuszy i dowcipnego wątku romantycznego. Jest za to wszechwładna przestępczość, są głupi przełożeni, a na samym dole drabiny są źle opłacani funkcjonariusze. Mają oni wprawdzie talent i znają się na policyjnej robocie, jak nikt, ale co z tego, skoro muszą dorabiać, biorąc łapówki albo kładąc kafelki szefowi mafii.

To jednocześnie telewizja kryminalna i interwencyjna. "Pitbull" był szokiem, wołaniem o zmianę. Świetnie udokumentowany (większość wydarzeń inspirowana była prawdziwymi historiami), sprawnie nakręcony, a przede wszystkim rewelacyjnie zagrany, ukazywał problem, do którego nie przyznawali się politycy, a który telewizje do tej pory omijały szerokim łukiem, przekonane, że Polacy wolą oglądać piękne bajki, o tym, jak to by było, gdybyśmy wszyscy udawali Amerykanów.

10 / 11Miejsce 2. ''Ekipa''

Obraz
© AKPA

O ile "Pitbull" odzierał swych widzów z wszelkiej nadziei, o tyle "Ekipa" Agnieszki Holland przekonywała nas, że może być lepiej. Że nie żyjemy w kraju bezideowych polityków zatroskanych tylko o własne fotele. I że można znaleźć wśród nich jednego czystego, ambitnego człowieka, który wziąłby na siebie odpowiedzialność i przynajmniej spróbował cokolwiek zmienić.

W ekipie człowiekiem tym jest Konstanty Turski (Marcin Perchuć), naukowiec i ekspert, który przejmuje władzę, gdy poprzedni premier (grany przez Janusza Gajosa) oskarżony zostaje o współpracę z bezpieką. Turski to umiarkowany liberał twardo stąpający po ziemi. Jego ideologią jest państwo, religią konstytucja, a najważniejszym zadaniem naprawa państwa, a nie zabezpieczenie partyjnych interesów. To premier, którego nigdy nie mieliśmy, polityk, o jakim marzą wszyscy obywatele. I choć jest to postać wyidealizowana i nierealna, to oglądając "Ekipę" miało się wrażenie, że każdy ma prawo do marzeń. I dopóki marzymy o porządnym szefie rządu, to nie ma w tym nic złego.

Jak na polskie standardy "Ekipa" była zadziwiająco dobrze napisana. Dlatego najciekawsze rzeczy działy się w dialogach, a odcinki, wprowadzające sensacyjną akcję (jak chociażby ten o terrorystach-neonazistach), były najsłabsze. Holland, jak na reżyserkę światowego formatu przystało, zadbała też o zdjęcia i obsadę – wszyscy grają tu rewelacyjnie, ale prawdziwym odkryciem produkcji była Katarzyna Herman, kreująca najprawdopodobniej najciekawszą postać kobiecą we współczesnej polskiej telewizji.

11 / 11Miejsce 1. ''Alternatywy 4''

Obraz
© AKPA

Oto on! Najlepszy polski serial wszech czasów zdaniem redaktorów Wirtualnej Polski. Czapki z głów!

"Alternatywy 4" to serial, który powstawał w czasach, gdy nie wszystko można było powiedzieć wprost. I chyba dlatego był tak dobry. Stanisław Bareja nie mógł po prostu napisać tego, co myślał. Nie mógł krytykować otwarcie. Musiał się ukrywać, kluczyć, symulować, że nie o żadne wyśmiewanie PRL-u mu idzie, że tworzy serial obyczajowy, ukazujący życie zwykłych obywateli. Humor i docinki ukrywał w świetnie napisanych dialogach i inteligentnych żartach. To serial, którego nie można odczytywać wprost. Zmusza on widza do myślenia i doszukiwania się głębszych sensów. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby reżyserowi nie udało się zebrać na planie wybitnych aktorów komediowych. To oni, a zwłaszcza Roman Wilhelmi i Bożena Dykiel, przemycali
poczucie humoru Barei. To dzięki nim serial ogląda się tak dobrze.

A jakby tego było mało, "Alternatywy 4" to najprawdopodobniej najwierniejsza, najbardziej kompetentna opowieść o życiu w Polsce lat 80. To dziewięcioodcinkowa, przezabawna opowieść o zwykłej, szarej codzienności i ludziach, muszących sobie z nią radzić. Ci, którzy w tamtych czasach żyli, oglądają "Alternatywy 4" z rozrzewnieniem – nie krytykuje on bowiem wszystkiego i nie kopie się z koniem (cenzurą), ukazuje raczej absurdy, skupia się na normalnych ludziach i przypomina, jak to dawniej bywało. Dla tych zaś, którzy siermiężnej polskiej komuny nie pamiętają, serial Barei może być lekcją historii, wycieczką do przedziwnego świata, w którym urzędnik (nawet najniższego stopnia) był bogiem, a zwykłe zakupy urastały do rangi poważnego problemu.

Wybrane dla Ciebie

Orły 2025. Aż 11 statuetek dla jednego filmu
Orły 2025. Aż 11 statuetek dla jednego filmu
"Kulej. Dwie strony medalu" wybrany najlepszym filmem według użytkowników Wirtualnej Polski [RECENZJA]
"Kulej. Dwie strony medalu" wybrany najlepszym filmem według użytkowników Wirtualnej Polski [RECENZJA]
Powrócił po zwolnieniu z TVP. Nie traci nadziei
Powrócił po zwolnieniu z TVP. Nie traci nadziei
"Dzień Dobry TVN": Marcin Prokop w pojedynkę przywitał się z widzami. "Jedna osoba temu nie podoła"
"Dzień Dobry TVN": Marcin Prokop w pojedynkę przywitał się z widzami. "Jedna osoba temu nie podoła"
Będzie konkurencja dla TVP i TVN. Polsat szykuje śniadaniówkę
Będzie konkurencja dla TVP i TVN. Polsat szykuje śniadaniówkę
TV Republika znowu lepsza niż TVN24. "Powoli zaczynamy się przyzwyczajać"
TV Republika znowu lepsza niż TVN24. "Powoli zaczynamy się przyzwyczajać"
Katarzyna Kwiatkowska ma dużą tolerancję dla żartów. Ale jednej kategorii humoru nie znosi
Katarzyna Kwiatkowska ma dużą tolerancję dla żartów. Ale jednej kategorii humoru nie znosi
Niespodziewane zmiany w "Dzień Dobry TVN". Widzowie mogą być zaskoczeni
Niespodziewane zmiany w "Dzień Dobry TVN". Widzowie mogą być zaskoczeni
Anna z "Rolnik szuka żony" wróciła z synem do domu. Czekało ich piękne powitanie
Anna z "Rolnik szuka żony" wróciła z synem do domu. Czekało ich piękne powitanie
Koniec będzie szybszy, niż sądzili. Fani "M jak miłość" są wściekli
Koniec będzie szybszy, niż sądzili. Fani "M jak miłość" są wściekli
Michał Żebrowski o Jacku Kurskim w programie "Bez retuszu": "gangster medialny"
Michał Żebrowski o Jacku Kurskim w programie "Bez retuszu": "gangster medialny"
Absurdalna odpowiedź w "Jeden z dziesięciu". Internet ją zapamięta
Absurdalna odpowiedź w "Jeden z dziesięciu". Internet ją zapamięta