Tomasz Zimoch u Wojewódzkiego: "Często nie wiem, co mówię. Jestem jak w transie"
None
Sportowe emocje górą
W ostatnim odcinku "Kuby Wojewódzkiego" na kanapie gościły osoby związane ze sportem. Jako pierwszy w studiu pojawił się Tomasz Zimoch, czyli poeta mikrofonu i mistrz w dziedzinie komentowania największych imprez i zawodów sportowych. Jego barwny język i bogactwo słów, którymi obsypywał w Soczi skoki Kamila Stocha, przeszły już niemal do historii igrzysk olimpijskich.
Gdy opisuje ostatnie metry biegu zawodników lub szybką podbramkową akcję, na twarzach słuchaczy maluje się ogromna ekscytacja. Zimoch od lat wzrusza i bawi do łez. Nic dziwnego, że w 2009 roku otrzymał Złoty Mikrofon "za wiedzę i emocje, które pozwalają zobaczyć w radiu świat sportu". Natomiast w 2010 roku został odznaczony przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Złotym Krzyżem Zasługi m.in. za propagowanie kultury fizycznej oraz idei olimpijskiej.
Dziennikarz wyznał w programie, że to dzięki niemu Adam Małysz odniósł tak wiele sukcesów. Okazało się, że to on namówił skoczka do skorzystania z wizyty u znajomego psychologa. Choć Małysz początkowo się wzbraniał, w końcu dał się przekonać i... współpracuje z nim do dziś. Co jeszcze Zimoch zdradził w programie?
Gośćmi ostatniego odcinka byli także trzej polscy skoczkowie narciarscy - Jan Ziobro, Maciej Kot i Dawid Kubacki. Czy Kamil Stoch może się już bać konkurencji?
AR/AOS
Inspiracje czerpie... z reportaży o migracji sardynek
Wojewódzki już na początku próbował dowiedzieć się, skąd u Zimocha tak kwiecisty język i ogrom epitetów, których używa podczas relacjonowania np. skoków narciarskich.
- Co ty czytałeś lub oglądałeś, gdy porównywałeś Małysza do krogulca? - spytał prowadzący.
- Słuchałem reportażu radiowego o ptakach - odpowiedział lekko stremowany gość.
- A co oglądałeś, kiedy mówiłeś: "Adaś, taś taś taś"? Co to był za film?
- Proste. Przed wyjazdem na igrzyska do Vancouver czytałem dziecku "Ptasie radio".
- Ja się boję, co by było, jakbyś pornosa obejrzał!
- Przed igrzyskami w Soczi oglądałem... - zaczął Zimoch.
- Ja też oglądam! A na DVD czy w internecie? - przerwał, licząc na garść pikantnych zwierzeń.
- Z żoną... - próbował dokończyć Zimoch.
- Dlatego nie mam żony!
- Film o migracji sardynek. Stoch tak leciał, tak pięknie, jak ta ławica sardynek - stwierdził zadowolony komentator.
Czarodziej mikrofonu nie pamięta, co mówi
Tomasz Zimoch potwierdził również plotki, które od jakiegoś czasu krążą na jego temat. A mianowicie przyznał, że podczas żywiołowego komentowania jest jak w transie. Często nie wie, co mówi i po chwili nie jest w stanie powtórzyć choćby swojego ostatniego wypowiedzianego zdania. Słuchaczom to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Uwielbiają go za spontaniczność i serce, które wkłada w każdą relację. Często włączają radio tylko po to, aby usłyszeć jego barwą opowieść. Wyniki sportowców schodzą wówczas na dalszy plan.
Dzięki takim powiedzeniom jak: "Mecze bez goli, to jak bar z pustą butelką whisky" czy "Piłka leciała jakby rysowana przez nieżyjącego Wiktora Zina na białym kartonie", zdobył ogromną popularność i sympatię wśród widzów. Nic więc dziwnego, że fani choć na chwilę chcą go mieć tylko dla siebie i co rusz zasypują go różnymi zadziwiającymi ofertami komentowania. Jedną z nich była propozycja zrelacjonowania... meczu cymbergaja.
Skromność to jego drugie imię
Komentator opowiedział również, gdy podczas jednej z imprez sportowych do Adama Małysza zadzwonił Aleksander Kwaśniewski.
- Zadzwonił Kwaśniewski do Adama, ja odebrałem i słyszę: "panie Adamie, Kwaśniewski mówi". Szybko daję Małysza do telefonu. Słyszę dalej: "tylko ja jestem z żoną w Szwajcarii, halo, Kwaśniewski mówi, chciałem pogratulować, coś przerywa, Kwaśniewski mówi". Rozbawiony Adam oddał telefon, podziękował i mówi do mnie: "Ale ty sobie lubisz ze mnie jaja robić!"- śmiał się.
Trzeba przyznać, że cała rozmowa Wojewódzkiego z gościem przebiegła w miłej i spokojnej atmosferze. Zimoch prezentował zupełnie inny poziom dyskusji niż ostatnio zaproszone gwiazdy do programu Kuby np. Luxuria Astaroth czy Agnieszka Chylińska. Choć Zimoch szaleje, gdy zakłada słuchawki i dostaje do ręki mikrofon, to w studiu wyznał, że czuje się skrępowany i zestresowany.
- Nie słucham swoich relacji, nie lubię. Zawsze mi mówiono: "nie słuchaj tego po zakończonej pracy, odczekaj chwilę". Trzeba nabrać dystansu. Czasem się wstydzę- przyznał na koniec skromnie.
Po chwili przerwy przyszedł czas na kolejnych gości.
Młodzi, zdolni i wyluzowani
- Nie na Wielkiej Krokwi, nie na olimpijskiej, ale w telewizyjnym studio: kocur ognia: Maciej Kot, z luzem w każdej części ciała: Jan Ziobro i nie tylko ulubieniec miłośników sportów, ale i kobiet na całym świecie: Dawid Kubacki!- zaanonsował komentator.
W tym momencie, zgodnie z zapowiedzią, do Wojewódzkiego i Zimocha dołączyło trzech młodych skoczków narciarskich.
- Wyglądacie jak z plakatu! Ile macie lat?
- 17 i dwa razy po 22- odpowiedzieli zgodnie.
- Wy macie żony, dziewczyny?
- Zaraz będę miał żonę- pochwalił się Ziobro.
- Serio?!- nie dowierzał Kuba.
- No muszę...
- Musisz?
- Obiecałem - przyznał Jan i roześmiał się.
Chwilowe rozluźnienie było tylko wstępem, bowiem po chwili Wojewódzki zapytał wprost o zarobki sportowców. Ku jego zaskoczeniu, żaden z nich nie otrzymał jeszcze ani złotówki za ostatnie występy w Soczi. Jedynie Maciej Kot powiedział, że otrzymuje stypendium w wysokości około 4 tysięcy złotych.
Kuba nie byłby sobą, gdyby nie dociekał, o co chodzi ze słynnym napisem na nartach Ziobry "luz w dup*e".
- Wiadomo, że nie zaczyna się od razu od sukcesów. I przed zawodami trenerzy mówili mi, że muszę wyluzować, więc napisałem na nartach "luz w dup*e". Potem kazali mi to zmyć, ale tylko na zawody- powiedział skoczek.
Jak wam się podobał ten iście sportowy odcinek "Kuby Wojewódzkiego"?
AR/AOS