Tomasz Smokowski otarł się o śmierć. Opowiedział o chorobie

Tomasz Smokowski wyjawił, że zmaga się z zatorowością płucną. Komentator sportowy wspiera osoby, które cierpią na to samo schorzenie i chce przyczynić się do podniesienia społecznej świadomości o tej chorobie.

Tomasz Smokowski otarł się o śmierć
Tomasz Smokowski otarł się o śmierć
Źródło zdjęć: © Instagram.com

Tomasz Smokowski jest dziennikarzem sportowym, byłym szefem redakcji w Canal+. Jak wielu redaktorów, żyjących w pracy pasją, praktycznie całkowicie poświęcił się zawodowym wyzwaniom. Teraz wspomina, że przed laty musiał zwolnić tempo i zawalczyć o swoje zdrowie.

W ostatnim wywiadzie wyjawił, że w 2010 r. otarł się o śmierć. Wszystko z powodu choroby, z którą się do teraz zmaga.

Jesienią tamtego roku wrócił z wycieńczającej serii maratonów, które odbywały się m.in. poza granicami Polski. Szybko dopadły go na pierwszy rzut oka niewzbudzające podejrzeń dolegliwości.

Po kilku tygodniach problem okazał się dużo większy, niż przypuszczał. Początkowo podejrzewano zapalenie płuc i opłucnej, ale leczenie nie przynosiło efektów.

"Miałem bardzo bolesne minuty w ciągu dnia. Przeszywał mnie potworny ból w klatce piersiowej. Po kilku tygodniach udałem się do lekarza. Byłem przebadany, a lekarz stwierdził, że mam ewidentnie zapalenie płuc wraz z zapaleniem opłucnej. Tyle że to nie było zapalenie płuc. Jak już się dowiedziałem po fakcie, zapalenie opłucnej lubi być też pochodną zatorowości płucnej. Po zrobionej tomografii komputerowej zadzwonił do mnie lekarz technik i powiedział, ze natychmiast muszę się zgłosić do lekarza. Nie mogę czekać ani sekundy, bo w każdej chwili mogę zejść" - mówi dziennikarz.

Smokowski szczęśliwie trafił pod opiekę odpowiednich specjalistów. Wykryto u niego wadę genetyczną i zastosowano leczenie farmakologiczne z uwzględnieniem specyfików rozrzedzających krew, które musi zażywać do końca życia. Lekarze nie mieli wątpliwości, że cudem udało mu się uniknąć śmierci.

"Moje skojarzenie to było - Kamila Skolimowska i Serena Williams. Mój lekarz prowadzący powiedział mi, że w zasadzie nie miałem prawa przeżyć, tak długo chodząc i nic z tym nie robiąc" - dodał.

Choć udało mu się wówczas wrócić do zdrowia, historia powtórzyła się dwa lata później. W 2012 r. ponownie trafił do szpitala, tym razem z silnym bólem łydki – pojawiło się sporo skrzepów w tym także w płucach.

Nawrót choroby był silny, ale znów udało mu się wyjść obronną ręką. Do końca życia będzie musiał brać leki i uważać na siebie. Dziś dziennikarz chce nagłaśniać problem schorzenia, jakim jest zatorowość płucna. Link do pełnego wywiadu znajdziecie na profilu Smokowskiego na Instagramie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)