Szczere wyznanie. "Zafundowałem żonie depresję i stres pourazowy"
Tomasz Sekielski jest jednym z najbardziej cenionych dziennikarzy, zdobywcą wielu nagród. W ostatnim czasie zrealizował głośne dokumenty. Wszystkie te sukcesy okupił jednak utratą zdrowia, otyłością, która mogła go kosztować życie. Sekielski, jak przystało na rasowego dziennikarza, potrafił szczerze o tym opowiedzieć.
19.02.2022 | aktual.: 19.02.2022 15:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W wywiadzie dla "Twojego Stylu" Tomasz Sekielski został zapytany o to, jaką cenę zapłacił za intensywne życie zawodowe. Popularny dziennikarz przyznał ze smutkiem, że cena nie do końca została jeszcze spłacona. Najbardziej kosztowne były problemy zdrowotne, otyłość oraz stres. "Dla mnie jedzenie, od początku kompulsywne, było rozładowaniem emocji. W pracy codziennie zdawałem egzamin, ścigałem się ze sobą samym, wystawiałem się na ocenę szefów i widzów, żyłem w permanentnym napięciu i stresie, które zajadałem".
Dziennikarz wyznał, że pewnym momencie jego waga dochodziła już do 200 kg. Jak do tego doszło? Sekielski twierdzi, że przez długi czas lekceważył problem, który sprowadzał do zagadania natury logistycznej. Kolejne kilogramy, kolejne centymetry w pasie wiązały się jedynie z zakupem nowego, większego garnituru.
Refleksja na temat własnego zdrowia, czy nawet życia pojawiała się sporadycznie i nie pozostawała na długo: "Przez lata nie zdawałem sobie sprawy z konsekwencji, jakie niesie ze sobą stres. Potrafiłem wstać rano, wypić kawę, zapalić papierosa, pójść do pracy na 14 godzin i zjeść wieczorem, po powrocie do domu. W ciągu dnia żyłem na energetykach, kawie i papierosach. W nocy pustoszyłem lodówkę. Byłem uzależniony".
Sekielski przyznaje, że nawet strach przed śmiercią, świadomość, że w każdej chwili może dostać zawału, nie sprawiały, że byłby gotów podjąć radykalne działania. A sytuacja stawała się już dramatyczna. "W pewnym momencie żona i ja – nigdy o tym głośno nie rozmawialiśmy - zastanawialiśmy się, czy rano się obudzę".
Punktem zwrotnym okazała się szczera rozmowa Sekielskiego z koleżanką, która uświadomiła mu brutalną prawdę: "Jeśli umrzesz, Ania cię pochowa, popłacze, znajdzie sobie fajnego faceta i tyle. Ale jeśli staniesz się warzywem, twoja żona będzie musiała się tobą opiekować. Pomyślałeś o tym, jak Ania będzie obracać cię na łóżku, myć i zmieniać pampersy, skoro ważysz prawie 200 kilo?".
Tomasz Sekielski wrócił do zdrowia. Schudł prawie 100 kg. Jednak wciąż spłaca zaciągnięty dług. Dziennikarz przyznaje, że jego żona, Anna, nie chcąc go narażać na dodatkowy stres, dopiero po latach wyznała, że bardzo się o niego bała: "Nigdy nie miała pewności, czy wrócę. Teraz zmaga się z poważną depresją i zespołem stresu pourazowego, które niestety ja jej zafundowałem. Bała się o moje życie, nie tylko w związku z moimi wyjazdami, ale też z powodu stanu, do jakiego się doprowadziłem".